Thursday 31 August 2017

za pasem

Ana zadowolana, choć oka nie zmrużyła po burzliwych pogodowo i charakterologiczno-charakterystycznie obradach takich jednych na ef feministek, co to szykują nowe kongresy na jesień. Oj, będzie się działo. Zadrży patriarchat, to pewne.
Ana zadowolono-zadowolana właśnie dlatego, że się dziać będzie i że za to się lubi Bruksenię, Sanżil i okoliczności też, w tym burzowe - pogody, co to daje odetchnąć wraz z końcem lata, co też jest typowe dla Sanżila i okoliczności, bo przecież jesień kiedyś musi się zacząć, i co z tego, że w czerwcu lub sierpniu bynajmniej, fajnie nawet może, bo inaczej, niż kiedyś w Polsce A B C i D, gdzie to się działo według kalendarza.
Latem feministki na f zebrały się i uradziły, kto zląduje na Sanżilu. Dziś od rana Ana opowiada o tym, bo to pierwszy piątek szkolny dla wszystkich, a dla Grocha w ogóle życiowy, bez obiadu na dodatek, tak se wymyślili w tym szkolnictwem belż; co oczywiście nie jest żadnym wymysłem w porównaniu do matczyno-ojczystych zmian w edukacji, o tam to naprawdę zasunęli uczniom zmiany, że hej.

Na Sanżilu za to pierwszy września sunie powoli, a po ugotowaniu niby-obiadu w dwóch porcjach o siódmej rano już o ósmej czydzieści nastała wolność, której cena to właśnie dwa pudełka pełne njoków.
Wrzesień - czyly praca w znaczeniu niedomowym tylko, kiedy można z rana coś opowiedzieć. ludowi i nie tylko.
I jesień w Brukseni bogata: zjedzie pani od siku i pani od krzyczenia w pracy na panie. Będzie urodzona w środę i różne inne z nowością w nazwisku. Będzie jedna lamparcica, co się nie daje, i flagę przywiozła wręcz. I inne atrakcje. Ana je wkrótce ogłosi, fejsem, a jakże, taka nowoczesna nasza Ana.
Bo jesień za pasem.