Thursday 20 December 2018

6:1,5

Wszystko płynie. Sanżil musi ulec zmianie, no musi. Na Ukle.
Ale tramwaj ten sam, mamusiu, bo my lubimy stib!
Owszem, tramwaj musi być. Taki był warunek Any. Z tramwajem to Ukle ujdą. Ujadą wręcz.

Byle nie Woluwy ani Stokle, plizzz. Ani Owerajz, ani Hujart, a Waterlo to w ogóle odpada.
A twój tatusiu? Warunków.
O, tatuś ma dużo warunków. Co najmniej tyle, co lat. Czterdzieści i cztery w czech króli osiągnie.
No ale życie, zwłaszcza to ulubione w Polsce D, zmusiło nawet Romana do zmniejszenia tej liczby. 44. I podpisał.
Ana też podpisała. Ho ho, i to nie jeden raz, dobrze, że komputer to moja sprawa, a ona wciąż sprawna w rękach, bo napisać to się przy takich aktach czeba, oj czeba, aż ta ręka odpada właściwie, a głowa się zastanawia, czy dobrze robi.
Akt, jak akt.
A w komplecie z aktem- jakieś ważniaki w garniturach. Męskie.
Ksenio, podkreślmy: było to bardzo niefeministyczne doświadczenie. Przy stole zasiedli: Ana- Roman - notariusz Ananiasz. Potem: notariusz Walerek. Dobił do nas sprzedawca o minie Króliczka. Potem - Rodrigo o miękkim uścisku dłoni, jak żaba, fuj. A na koniec na motorze zjechał sam główny budowniczy.
Czyly policzmy: jedna Ana z pasażerką, sześciu chłopa.
Inne panie - a jakże, gdzie jak nie w sekretariacie. Niemiłe dość, oceniła Ana, ale usprawiedliwia: uciemiężone w patriarchacie notarialnym, w tym to biurze to wyżej nie wyskoczą. To i siedzą niezadowolone.
I to wszystko w Belgii. No nie na Sanżilu co prawda, ale Iksel niedaleko.
Feminizm za to daleko. 6: 1, i połówki - przypomnijmy.
A jak skakali, jak Ana o mało nie zasłabła i wodę czeba było podawać! Dżentelmeni na zawołanie, że hej. Trochę garnitury przeszkadzały, więc wygrał Walerek, co to u siebie był i wiedział, gdzie ta woda.
Roman tylko siedział jak król i korzystał, że nie musi usługiwać Anie i połówce. Nie ma tego złego.

Thursday 13 December 2018

marże i marsze

Wieści takie sobie, zwłaszcza z przeróżnych marszy de nołel, w co staranniejszej wymowie zwanych marżami. Którego to słowa Ana Martin, czego nie zapomni chyba nigdy, była się nauczyła od sklepowego Pawła, i pojąć umysłowo nijak nie mogła, póki romanowy teściu był nie zjechał i w lot nie przetłumaczył na nasze. Co jednak umysł ryzyka fizyka to nie Any, zdań dwóch nie ma.
Ale Roman też niezły całkiem, fajny i niegłupi - że się ujmę za nim, całkiem jak jedna znajoma, co to go wczoraj na głos zachwalała tylko na podstawie mojej lektury. Taktownie przemilczała, że prasa kłamie - ale przecież nie zawsze no!
Więc wracając do marży i marszy - to smutno, szczególnie za granicą, za to w Brukseni interesa idą, słońce świeci, może nawet upragniona śnieżynka Grocha spadnie z tego zimna. A propos - ta z Aromy zachwalała też yntelygencję dzieciarni. No tu trafiła, rzec by można.
I prawie by już można mieć nadzieję, że w Brukseni karta pozamachowa się odwróciła, turyści na marże i marsze wrócili, pogoda piękna - gdyby nie ta polytyka.
O czym gazety piszą - tego to nawet teściu ryzyk fizyk by nie pojął, a my z naszą sanżilowską yntelygencją - to już na pewno. Z grubsza chodzi o to, że przez emi-imi, którymi my wszyscy tu jesteśmy w większości w okolicznościach - rozpadła się brukseńska kolacja. 
A było uważać, pisali, że tre frażil.
Koalicja Ksenio, koalicja.
Niech będzie. Bo premier Karol Michał był pojechał do Maroka, co dla wielu mieszkańców Sanżila jest równie naturalnym kierunkiem podróży, co Łapy lub Sokółka, heloł, a co to, kompleksa mają mieć, że palmy u nich? - i tam zapowiedział, że jego kraj, Belgia znaczy się, czyly Labelżik nasza, choć o Beldżiam mówił - nie zapisze się w historii haniebną kartą i podpisze konwencję Oenzetu, zwanego tu o ówdzie Onem, Onu, bo nie One od dzieciarni przecie.
O traktowaniu emi-imi - w skrócie. Wiem, dużo trudnych słów, ale tak mi Ana tu tłumaczy i każe spisywać.
Na to ci bardziej na prawo wystąpili z kolacji. Tre frażil, wspominałam.
A ci od drugiego języka poszli dalej. Marszem. Zapowiedzieli marsz. Nie, nie marże nołelowe żadne tym razem, tylko marsz z krzykami na ustach. Bo oni chcą się zapisać haniebną kartą. Właśnie tak. Byle by tu, w Brukseni i okolicznościach, było jak najbialej.
Ale nie od śniegu bynajmniej. 
W niedzielę ruszy. Adwentową, a jakże.
We wtorek było już 9300 zapisanych osób. Jak pogoda dopisze - będzie i z 20 tysiaków, prognozuje Ana. Niedobrze.
Bo to wszystko ludzie przeciw ludziom przecie. A tu nołel za pasem.
Wesołych świąt. 

Tuesday 11 December 2018

mika

Poszedł Roman na imprezę mikołajkową w pracy, co to ją z góry narzucili byli w ramach wzmacniania zaufania do dyrektorów i kierownictwa - no i jest teraz problem.
Bo już imię miało być pa ruski albo po naszemu własnemu, jak najbardziej sanżilowsku - a tu się okazuje, że nie da się tak. Same problemy z tym sannikola!
Wyszło, że tych ruskich to w ogóle nikt nie zna. Anie to nie przeszkadza, możesz wnieść kaganiec oświaty w komisje, radzi Romanowi, tym bardziej że zbliża się takie jedno święto takiej jednej świętej, co to je szczególnie w Szwecji światłem obchodzą. Ruskie byłoby więc jak ulał, a nawet Mika by przeszło, gdyby przy okazji, po drugim kieliszku wina, bo dwa to nic jak na normę belż lub międzynarodową - w poszczególnych uczestnikach nie odezwała się narodowa duma.
Grek więc na propozycję Romana przystał - z uwagą, że sama Mika to nie, musi być Maryja, w pisowni Maria - bo po grecku Mika to Maryjka właśnie. On osobiście jako Grek takiej imiennej zniewagi nie zniesie, nawet jeśli to córka niewłasna ani trochę, lecz kolegi, to co, on kolegę szanuje i na Mikę nie przystaje.
Na to Finka, że ona jako Finka też by chciała wystąpić przeciwko Romanowi, bo Mika na północy to tylko i wyłącznie facet. Nawet, jeśli tylko mały - zawsze facecik, nigdy facetka.
Na to zgodnym chórem Węgierka, nie śliwka, za to szefowa - że ona , owszem, murem za Romanem stoi, ale to wiemy i tak, szepce Ana poniekąd.
Holender i Niemka zgodnie i dumnie milczeli, po czym w ramach kompromisu zaproponowali Emmę.
Zrezygnowany Roman, wypiwszy czeci kieliszek wina, czyly niby ponad normę, ale ekute, sawa, se sannikola, alle! - wypił i poszedł z wieścią na ustach na Sanżil, że Emma mogłaby być.
I tego to się naprawdę nie spodziewał, że tym razem zaprotestuje Ana - bo to najpopularniejsze imię dla dziewczynki we Flandrii i poza tym - że ładne owszem - to ona nie chce wcale a wcale.
Roman resztką sił przypomniał sobie, że Hiszpan proponował jeszcze Milę - ale widząc minę Any, że ona owszem, Milę by polubiła, ale jednak pa ruski i tyle i nie będą jej międzynarodowi tu nic mówić - poszedł do tych, co już po tej stronie brzucha.
I w ogóle nikt nie zauważył, że sannikola to też Mika. Nikola - Mikołaj - Mika.

Monday 10 December 2018

blokery

Na Sanżilu i w okolicznościach i w ogóle w świecie nastał kolejny powendowy dzień. Słoneczny. Mimo że to Belgia i naprawdę byłoby na co na zapas pogodowo ponarzekać.
Wendowniczki myślą. O blokerach i nie tylko. Trawią i przeżywają.
Ale nie ma co. Ziemniaczki jak diamenciki powoli się obierają. Damskimi rękami, na wszelki wypadek, aż takiej wolności, by po jednym łykendzie on robił i befsztyczki, i ziemniaczki - no na to jeszcze nie możemy pozwolić. Ale powoli tak.
Aha, jeszcze tylko do polskiego sklepu po ogóreczki i śmietanę, na wszelki wypadek, jakby syn jednak sam nie wiedział, co dobre, i tej śmietany jednak mu tak przemycić nieco.
Skoro owsianki nie chce.
Dla zdrowia i z troski to wszystko.
Jak nie chce, niech do Afryki jedzie, albo na kolonie, gdzie Anę wysyłali.
Bo na pewno nie na dyskotekę  - w takiej sukience do tego.
Matki i siostry dzwonią ze wszystkich kierunków. Trzeba odebrać, wysłuchać, przytaknąć nawet jeśli to tato z dalekiej Polski D z ofertą finansową, którą chce się odrzucić.
Ja jako Ksenia może bym tak nie odrzucała zresztą, ale wiadomo, zasada wendo: nie pouczamy.
Trudno, samo się nie zrobi, nawet te rowery z klatki same się nie ustawią i znów pewnikiem zahaczą o rajtuzy, pardą - rajstopę. No chyba że by na tego z parteru jeszcze raz porządnie huknąć swym nowo odkrytym teatralnym głosem. Ana głosu zazdrości.
Jedno co pewne - to w Owerajze było jeszcze obficiej jedzeniowo i ciszej. Namęczyły się wendowniczki na koniec, że hej, bo te uwolnienia to jednak nie jest takie byle co, więc i we Flandrii było ciszej, i dobrze, jakby Pisarce robót drogowych było mało na co dzień doprawdy.
Kobiety specjalizują się w pretensjach, starsi mężczyźni zwłaszcza w dobrych radach. Eksperckich. Tu Ana nie jest pewna aż tak, bo ona dobre rady, sprawdzone wiekiem i tradycją, dostaje od płci obojga, w tym feministek na ef. I chce to odrzucić teraz jeszcze mocniej.
Boję się, co po tym wendo wyjdzie. Z Any i naszego domu i z Sanżila w ogóle. O okolicznościach Szumana nie wspominając. A nawet Luksemburgu.

Wednesday 5 December 2018

marciny

Ana Martin przekazała mi gorące zimowe słowa zachęty,by pisać, więc se tak myślałam z rana, czym by was tu uraczyć i żem nie wiedziała zupełnie. Bom zakręcona i zapomniała o okolicznościowej tematyce świątecznej.
Która spóźniona jest poniekąd, bo dotyczy świętego, co to go świętowaliśmy wraz z aniną 40. i dwójką, nikomu lat, wiosen i jesieni nie wypominając zresztą, bo po co, gołym okiem bezbronnym też widać, zwłaszcza Ana - w lustrze.
Ksenia, święta? Jakie?
Ano marcinowe. Zapóźnione. Wczoraj się odbyły. W ambasadzie chyba jakiejś.
U nas na Sanżilu?
No nie, nasze okoliczności raczej nie słyną z nadmiaru aliganckich przybytków, naśmiewa się Roman, dwojga imion święty - tak na marginesie. Na Szumanie, co Ksenio?
A gdzie niby. Tam to się żyje, panie!
Ale ty nie byłaś przecie, choinkę ubierałaś, to skąd wiesz?
Z przystanku! Bom tam napotkała była po nocy porannej Sąsiadkę, co tam się wczoraj - przymuszona - zabawiła.
Jak to?
Ano wypchnęła ją rozbawiona młodzież polonijna z komisji i nie było jak się wymsknąć. No wiecie, radosne 30-latki, jak ja prawie, co to do dzieciarni nie muszą. I mówią: chodź na rogala, nie bądź taka sztywna, chono.
A że ona w dalekiej przeszłości z innej części Polski D, wtedy A - to i poszła. Rogala ciekawa.
Zadowolona?
Głównie zadziwiona. Bo oto tłum walił taki po darmowe niby-krłasanty, że na schodach omal się nie pozabijali. A tym bardziej, że wydarzenie to zostało ani chybi uznane za towarzyski iwent roku, ważniejszy nawet niż noc kabaretów albo jakieś Andrzejki. I zgodnie z tym - każdy, a głównie każda - się wyfryzowała, ubrała, w suknie balowe i rajtki z takimi brylantami. Do tego poszły w ruch makijaże, prostownice i tipsy.
I szpilki obowiązkowo.
Jasne, stąd te kłopoty z ustaniem na schodach, rozumie Roman, jakby sam w szpilkach chadzał.
Podobno najgorsi byli jednak mądrale w rodzaju męskim. Objaśniający wystrojonym płci dwóch świat. Bo wiadomo, mężczyzna wie.
Zapewne mądrze złożywszy dłonie, jak każą w piarach.
Niekoniecznie, bo w czym kieliszek czymać wówczas? Rogalem można się napchać, ale wina całego naraz nie wlejesz, choć próbować można.
Fakt.
Branie, polonijne branie, wzrusza ramionami Ana. A te rogale niedobre gnioty do tego! 
Sąsiadka też tak twierdzi. To i się zmyła. 

Tuesday 4 December 2018

rumunia

Wyczytałam ci byłam dzisiaj o brzasku, który wcale nie był brzaskiem, tylko głęboką nocą, że nasi, głównie z Sanżila i nie tylko, bo jeszcze główniej z wysokich komisji, a najgłówniej - to z Polski D wogle i w ogóle - z wielkim zgorszeniem mówią, że gorzej niż w Polsce to może być tylko w Rumunii, a z jeszcze większym - że w Rumunii może być lepiej.
No to gratulacje dla naszych, składa gratulacje Ana. Polak Polakowi wilkiem, ale Rumunowi jeszcze bardziej, oprócz Romana, bo on po rumuńsku w tej komisji to na co dzień praktycznie zasuwa, choć to właściwie nie rumuński, jak niejeden Rumun twierdzi, bo włoski prastary, a tak wogle łacina w ogóle. Dzięki Romanie, że chcesz się bratać z Rumunem!
W sumie nasi przy tym gardzeniu nie myślą za bardzo, bo o takiej pogodzie to na przykład nie: że może tam by im wreszcie było dobrze, jakby im poświeciło w łepetyny, wygolone lub nie, koło Włoch czy innej łaciny, że zaproponuję?
A ja mam inną propozycję: pokazać Rumunom, jak to lebelż prawdziwi, w formie lesłara, przyrównują się ze zgrozą do naszych. Sanżilaków i w ogóle Polaków wogle, oraz Białychrusinów, czy też z osobna ma być. Mianowicie pod względem samobójstw.
Bo wyszło z badań, że Belgia, tak, nasza labelżik najprawdziwsza, ma się w tym względzie dobrze. Wysoko się mają. Plasują, że powiem po sportowemu. 8. miejsce wśród krajów rozwiniętych.
Za Rumunią co prawda, za to na równi z Polską. I Białąrusią. Co lesłar ze zgrozą wychwycił. Bo jak to,  Polak może remontować, czasami nawet tłumaczyć, jak Ana, ale umierać jak Belg? W tych samych kategoriach liczbowych?
No co to to nie.
I co, łyso? Przyjemnie?