Friday 29 November 2019

dafalgan

Ahmed, nie widziałeś naszych dafalganów? Anę boli głowa - rozlega się w Mietku.
Co ja mam do waszych dafalganów, śmieje się Ahmed, co to się dwoić i troić musi, bo la szef w kuchni wymyśliła se właśnie, że czwartki będą weże, wege lub vege wręcz w pisowni, czym śmiertelnie zaskoczyła większość bywalców Mietka. 
Ahmed, ale kupiłam całą błat, błatę, jakby rzekł Groch.
Nie wiem. W kuchni?
No nie, na to by sobie la szef nie pozwoliła. Szczególnie dziś, gdy zapanowała sodomiaigomoria weże. Vege, bo na Sanżilu się to dzieje.
Gdzie one są, miota się Kasjerka. Dafalgany te.
Nie kłopocz się, Kasjerko, certoli się Ana.
Ale ja chcę je znaleźć! Od tych wege boli mnie głowa.
Ahmed, to ty wszystko zjadłeś, zamiast pla di żur, odkrywam. Też nie lubisz wege widać.
Ksenia, z akcentem na ń, na to Kasjerka, ty to masz głowę na karku, ciągnie z podziwem.
Ahmed, don nu no dafalgan! rzuca Ana.
I jak se wesoło nie zaczniemy skandować, by przegnać te migreny i migracje: my chcemy nasze dafalgany! Ahmed, oddaj dafalgany!
A Jesienka pęka ze śmiechu.

Thursday 21 November 2019

konar

Bum! rozlega się, gdy zmierzamy we czy Uklem jak najprawdziwszym, choć nie najczystszym zapewne stylem swym -w stronę Mesidora. Co to też nie jest okolicznością, gdzie każda czy każdy z Woluwów chciałby się przenieść, umówmy się, nie po to się robi na komisji, by teraz na Mesidorze w bloku jakimś kiblować, doprawdy.
Bum!
Konar! rozlega się głośno. Konar! nie masz gdzie stać?
No to co, oczu nie masz? Nie widziały gały, że stałem?
Gościu, gdzie stajesz? Tu jest wyjazd z ulicy!
Mesje, mesje spokojnie. Żete on are la. Stałem sobie chwilkę, pokazuje wypielęgnowana dło.
Sobie stałeś, konar? Se stałeś mi na drodze, konar!
O, ciekawie, mruczy Ana. O-o, potwierdza Jesienka.
Ana, a to nie belż przecie, pacz, żółte numery. Jakoś inaczej mówią. Ci i ci.
Bo ci i ci są z innych światów.
Jak to?
Merc zjechał z Luksemburga . Nie na łykend, co ciekawe, zapewne na komisję. Mercedes znaczy się. Co on tu robi, wypada spytać, kierowca ten, skoro wygląda jak świeżo wyprany i golony, a jest 14.
Zjadł w Brinclu, co to luksusem jest. Wypił swoje aliganckie wino. Biznes obgadał. A może nie, może to tylko pozór.
No dobra, a ten drugi?
Oj, moja droga, oni zjechali z bloku na Mesidorze w najlepszym wypadku, a jeszcze prędzej z bloku na Skarbku lub Anderlechcie. Na oko i pozór oczywiście.
Konar, tu me fe szjer, rozlega się w tle.
No i amamam.
I co dalej, ciągnę niezrażona.
A to, że zderzyły się dwa światy wyglądu, pochodzenia, finansów, ubezpieczeń społecznych i motoryzacyjnych. Szans i możliwości. Resto i kebaba. Garnituru i kurtki ze skaju. Mesje i tła mek.
I stąd te konary?
Stąd. Bo wygląda mi, że Luks był on are, stał neispodziewanie, ale Anderlecht rąbnął weń z prawej.
Czyly?
Czyly musi płacić pewnie. Jak się nie dogadają. A że światy to dwa różne, to lepiej uciekajmy, zanim czeba będzie świadkować.


Wednesday 13 November 2019

recepcja

Ach, to tu się wszyscy tłoczyli, puszyli i stroszyli, odkrywa Ana Martin. Na recepcji. U duszka.
Ale helołin już był!
Grochu, recepcja to jest w hotelu, nie znasz sie! Gdzie ten hotel u duszka mamusiu?
No właśnie, brzmi, jak hotel z recepcją, brawo synku. A wcale nim nie jest. Wyobraź sobie, że chodzi o przyjęcie. Na Szumanie.
Twoje przyjęcie urodzinowe? Na stacji stibu? Dziwnie. Ty tam byłaś?
Nie, ja byłam na naszym przyjęciu domowym. 
A tych wszystkich ludzi ze zdjęcia chciałaś zaprosić? Nie wygląda jak Szuman zupełnie. I gdzie ta recepcja?
O tu. 
Aha, oni nie mogli przyjść na twoje urodziny, bo stali w tej recepcji w kolejce po te kieliszki? Z alkoholem czy piwem, sam nie wiem? W ogóle co to jest- dlaczego ten duszek robi przyjęcie w twoje urodziny, a nie w helołin? O nie, ja się nie zgadzam! I w ogóle od kiedy przyjęcie jest w recepcji stibu?
Od wtedy, gdy się przestaje starać. I gada głupoty, byle tylko - bo ja wiem - mieć łatwiej? Szybciej? I używa słowa recepcja, choć to przyjęcie?
Albo i z innych powodów, uśmiecha się tajemniczo Roman.
O co chodzi tatusiu?
Chyba nie chodzi ci o imienne zaproszenia, co? uśmiecha się też Ana. Albo o prestiż? Albo o znajomość języków?
Ależ skąd.
Ani o to, przy którym stole się siedzi, albo w jakiej odległości stanie? Od duszka na ten przykład.
Ależ skąd, no co ty Ana. 
Jak można stanąć koło ducha mamusiu, dziwi się Groch. Duchów nie ma przecież. Tylko w helołin. Z ziemi wychodzą. Sam widziałem.
Nic nie rozumiesz Grochu! To recepcja u ducha! Pana duszka! To taki jego hotel, gdzie on wydaje przyjęcia i zaprasza kogo chce.
Ja wcale nie chcę, by mnie zaprosił, oświadcza Groch. Ja chcę iść na urodziny mamusi, a nie do jakiejś recepcji!
Nawet jeśli to niepodległa recepcja u duszka.

Tuesday 12 November 2019

adrian

Adrianów ci u nas na Sanżilu dostatek, bo to i wymówić nie trudno, a na pewno niezbyt łatwo, i wygląda jakoś tak ładnie, po zachodniemu doprawdy wręcz, i jakoś tak brzmi, jak z tiwi dosłownie. Dla uszu polskich i belż też, bo przecież ten malec sąsiadek to belż de susz, że aż boli, więc proszę, heloł, bez takich rasizmów czy innych, zwłaszcza jedenastego.
Co nie zmienia faktu, że najsłynniejszy sanżilowski Adrian jest Polakiem. Od 10 lat co najmniej.
10 lat ma ten chłopiec, ciekawy go Groch.
To nie chłopczyk, to sklep Grochu, taki do kupowania! tłumaczy mu Iwonek.
Znasz go?
Nie, nie znam, bo mama chodzi do Pawła, a w ogóle nie lubi kufni, więc tylko po warzywa, co my je jemy potem. Ale jest duży, Adrian ten, widziałem przez szybę. Mamo, a co to za plakaty tam były z takimi literami jakby greckimi?
Nie greckimi, tylko rosyjskimi.
Rosja jest największa, stwierdza z miną znawcy Groch.
Ale dlaczego rosyjskie litery w polskim sklepie? Czy ta pani, co tam sprzedaje, jest z Rosji.
Gdzie tam. Ona jest z Armenii?
Armenii? Co to jest Armeni, wykrzykuje Groch. I mówi po armeńsku czy polsku czy rosyjsku, bo Rosja jest największa?
Mówi mieszanką. Polsko - rosyjsko - ormiańską. O, jak teraz. Adinadcat i wosjem. Czyly: 11 euro i 8 centów.
Serio? Prawie jak po polsku
Serio. Polskie było tylko i.
A co ona teraz powiedziała?
Że nie przyjmie tego banknotu.
Ale go już wzięła przecież. Karty nie chciała. Najpierw skasowała, sam przecież widziałęm, jak wydawała. Adinadcat i wosjem czy ile to, i wydała. A ty dałaś bilet.
Nie bilet, tylko banknot.
I ona go nie chce?
Nie chciała. Bo niby nadgryziony.
No to co. Ja jej mogę skleić.
No właśnie to jej poradziliśmy. 
I sklei?
Najpierw nie chciała. Ale jak zobaczyła, że serio oddajemy ogórasy, śliwy i nowinki - to już poszła po rozum do głowy.
I co?
I nic. Dasfidanja dasfidanja i do domu.

Sunday 10 November 2019

przedkongresowo

Mamusiu, a kto jest dyrektorem stibu?  - chce wiedzieć nocą Iwonek. Sanżilaków nocne rozmowy jak bumcykcyk, nawet jak to zaledwie uklowskie okoliczności.
Nie mam pojęcia, synku, śpij już - błaga Ana Martin, która nam to zaraz sama uśnie, mimo że ma zamiar świętować z Romanem narodziny swe nie tak dawne, a numer ich 40 i 4 prawie. Niby świętować, znaczy się, bo co to za święto, pożal się niebożę, jak nawet racy se nie puści w niebo lub inny wszechświat, jak na narodowe przystało?
No tak ma nasza Ana. Niepodległa, że hej, ale uległa wobec kładzenia spać. Coś ją musi pokonać, i jest to męski sen. Syn.
Śpij już, dociera do mnie i Romana.
Ale kto jest tym dyrektorem, no powiedz mi.
Nie wiem, ale chyba jakiś pan.
Dlaczego pan? Pani nie?
Niestety tak to synku jest w świecie, że większość dyrektorów jest mężczyznami.
Jak to, to mężczyźni rządzą? Wszyscy?
Nie, ale kiedyś, jak już ktoś był dyrektorem, piszemy to przez igrek, synku, to był to mężczyzna.
A teraz?
Teraz niestety też o wiele za często.
Aha, i ty w twojej pracy z paniami chcesz to zmienić? Żeby panie nie były biedniejsze, jak w sos afrik?
Sos afrik? Z afrik? Co to jest, pytam, wtrąca się Groch spod kołdry. A niby spał, syn jeden!
No tak, takie puszki widziałem. Ale dlaczego to panowie są dyrektorami tak w ogóle? Bo nie chcą być równi?
Kiedyś nie chcieli za bardzo, a że mieli więcej siły - to oni rządzili. Byli królami i tym podobne
Aha, i tak nie ma być? W stibie też nie? 
No pewnie, że nie.
Mama, ale teraz nie może też być w drugą stronę! Teraz przez twoją pracę na tym spotkaniu w sobotę nie może być tak, że tylko panie rządzą.
Jeszcze długo tak nie będzie, nie martw się synku.
No właśnie, mama, bo to też by było głupio, sto dyrektorek przez igrek i co, teraz one tylko mają być bogate i mówić w stibie, jak mają jeździć? O nie, ma być po równo! 
Będzie, nie martw się. Może w końcu będzie. Śpij już!

Tuesday 5 November 2019

na litewskiej

Groszeńku, a co tam robią starsze dzieci, odzywa się przemiłym głosikiem Krakowska na Eterbeku do najmłodszego z dwunożnych dzieci, wysłanego jako ich przedstawiciel po słodycze kilka pięter w dół. Wiadomo, starsze na tyle sprytne, że zawsze młodszego poślą.
Ksenia, to nie Eterbek żaden, heja no, toż to Tysiak, poprawia mnie Ana Martin.
I zaraz ma za swoje, o dobrze jej tak, mądralińskiej jednej, bo Roman przytomnie zauważa: żaden Tysiak Ana, to najprawdziwsze Woluwy. Co z tego, że Lamber; święty, to tak, nie Piotr jednakże, Sanpier znaczy się, i co z tego, że koniuszek to ci tego Lamberta zaledwie, na granicy - o sodomogomorio! - ze Skarbkiem do tego -skoro każde dziecko wie, że lpsze Woluwy z Lambertem niż żadne i koniec kropka.
A tak w ogóle to tak,jakby to jakaś Litewska była doprawdy. 
Groszeńku, co tam, wspomaga Krakowską Ana Martin. No, w co bawią się dzieci?
Cicho tam u was, dodaje Półkrakowski.
Od dawna, oblicza na szybko Roman.
Pociąg puszczacie? - wdzięczy się Krakowska. Książki czytacie?
Nie. Drzemy papiery i wyrzucamy je przez okno - spokojnie tłumaczy Groszek.
Zawsze to lepsze niż papierosy, nespa?