Friday 27 November 2020

szambo

Witam tak na szybko, bo pilnie muszę napisać, bo mianowicie szambo tanie i niedaleko potrzebne już na teraz. Koło Antwerpii, ale może też być w innych okolicznościach, szczególnie jak tanie, podpowiada Ana. Jak to przewieźć, martwię się ja, zwłaszcza jakby pod granicą z Luksem wypadło? To, co w szambie, znaczy się? Jak to ująć w ręce lub w tekst? Kupy i kupę problemów tylko mam, wzdycha Ana.

No i dobrze by było, by mówili po naszemu, polsku znaczy się, w tym szambie belż. Chyba że polskie ci ono.

To akurat łatwo załatwić. Polak potrafi, nie martwi się Roman. No a że Polka potrafi - to wiadomo od tysięcy lat. Feministka na ef szambem zarzucić koleżance na ef potrafi, patproblem naprawdę. Przykładowo coś tam usuwając, co jedna napisała, a inna uważa, że nie. Bo nie i już.

Kobieco-kobiece więc ci ono czasem. Mężczyzn nawet nie trzeba.

No to co, kto co gdzie widział, wyczuł? Bo na szybko trzeba.Belż lub polone, to samo.

Thursday 26 November 2020

krew

Polka jak potrafi, człowieku! Widzieliście i widziałyście, jak się wczoraj takie jedne krwią pozalewały? Na fejsie jest, a jakże, no sa pacz. Z dziesięć ich naliczyłem, albo i tuzin, tata, co to tuzin, jeszcze musiałem odpowiadać. Na Szumanie se samym stanęły prawie że, no okej, pod parlamentem tym tam, też ważne okoliczności ojropejskie, i w białych sukniach takich, szatach normalnie jak od Marokanów, tylko no tego, białych, sam widziałem, a te na czarno raczej, tak mi się zda, na Midach przynajmniej; Polki nasze i nienasze krwią się zalewaći drzeć zaczęły, jakby je ze skóry obdzierali. No drzeć się umią i umieją, mówiłem, że Polka potrafi, przykładowo taka Ana Martin, drze się to ona koncertowo, a Herstoryczka, Prezeska i inne też niczego sobie. A że maskę można było zdjąć, bo nic nie widać, to i darło się wygodnie, jak w dawnych czasach zupełnie.

I sam widziałem, jak polytyczka z polytykiem niejednym polskim, naszym, z niesmakiem paczyli, jak Karolcia w skórze, co to zawsze do megafonu gada, o aborcji się darła, że można, że okej, no bo co, okej, też tak uważam. Ale polytyka to insza inszość, te zagramaniczne polytyczky były za, wywnioskowałem z gadania w dialektach, no ale już nasi co poniektórzy po prostu nie przemówili, mimo że było na biało-czerwono od tej krwi, to sie powinno podobać ostatecznie, zwłaszcza w listopadzie, bo co? jedenasty i powstania i w ogóle.

Piękne to było w sumie, ta krew, biel i wianki, mówię Wam, tylko nadal nie wiem, co o tym myśleć, co to oznacza? Dla Polski, Belgii i w ogóle kobiet no, czyli mężczyzn też?

Wednesday 25 November 2020

matka boska

Dziś tak wogle muszę iść wcześniej do domu, pani Gosiu kochana, bo mam wizytę.

O, wnuki zjechały, bo środa?

Nie, tym razem to wreszcie matka boska przyjechała.

Matka boska z wizytą do pani, pani Jasiu?

Nie, taka matka boska z plastyku. Przyjechali z nią no i czeka teraz pod drzwiami, to się nie godzi, to ja już dziś lepiej pójdę. Zapłacić muszę no i ustawić ją w oknie, małego pani sama odbierze albo mąż, dobrze? Sama pani rozumie, pani Gosiu.


Thursday 29 October 2020

bukiety

Medam, pani i pani. Żeby mi tu było jasne: dostajecie dziś ode mnie 2 bukiety. Jakie? Ano takie, że nie wypiszę wam pe-we. PV. Mandatu, tak tak. Normalnie to by było 250 ojro na panią - wskazuje na Rzeźbiarkę - i dla madam - palec z obrączką pokazuje Anę Martin. Tak. Dziś wam odpuszczamy, se kompri? Tylko dzisiaj.

Rozumiecie panie, my musimy przestrzegać zasad, wu komprene, medam.

Ależ tak,wiją się Rzeźbiarka z Aną na schodach ambasady. Na czarno ci one, te schody, jak protesty normalnie, folią oblepione, chya by przed zarazą chronić, a ta zaraza to nie tyle korona, co pisoza, myślę se. 

A jutro, czy jutro coś możemy zrobić? Bo oni nas zaatakowali kolejny raz, nie ma czasu, trzeba protestować.

Medam. Medam. Jeszcze raz powtarzam. Jutro być może - być może, że repet- palec idzie w górę, nie ten z obrączką, ale też przyozdobiony - jutro to będzie tak: zaraz dam wam dwa adresy. Dziś wieczorem jeszcze, że repet: dziś - pisać. Jutro - dzwonić. Daję wam numer że es em głównego szefa polis. Że repet - szefa na całą Belżik. Jak nie odpowie - wiadomo, ma co robić.

Wu komprene medam, to szef policji, ma co robić, jak nie odbierze, to same rozumiecie, ma co robić.

Potem może on się zgodzi. I teraz słuchajcie medam, słuchajcie dobrze, bo nie będę się powtarzał, że repet! Jeśli on się zgodzi, to musicie mieć stewar.

Że co, krztusi się Ana, a co to?

Stewar.

A skąd to wziąć? 

Normalnie, medam, bierzecie z domu kamizeki fluo i oni pilnują tłumu.

Aha, stjuardzi! Aha, sama mam kilka kamizelek, to przyniesiemy.

Na razie nic nie nieście, że repet, nie ma zgody na razie na nic! Że repet: mejl - telefon - organizacja. Sekompri?

I żebym się nie powtarzał, to protokol tylko na jutro, dziś czyly. Normalnie: zawsze zgłaszać na 10 dni do przodu. Każdą manifę! Żebym się nie musiał powtarzać!

I już was puszczam, ale podkreślam - te dwa bukiety kwiatów to tylko dziś. Następnym razem będzie po 250 ojro na łebka. Bez wyjątku. On wu kompron, ale wy też nas zrozumcie. 

Saturday 24 October 2020

po ludzku

 Ana Martin urodziła jak dotąd - w boski sposób - po ludzku. Trzy razy. W Belgii. Na Sanżilu i w okolicznościach, same wiecie, poród bywa trudny, ale potem jesteś królową. Jak w sanatorium normalnie.

Ana Martin miała także inne przygody, bardzo ludzkie, choć mogły mieć piekielne zakończenie. Ale skończyło się dobrze. Bosko, ocenia Ana Martin z perspektywy czasu.

Ana Martin się martwi. W Polsce E urodzić bóstwo można, ale za darmo - rzadko bywa po ludzku. Po cesarsku aż za często, owszem, głównie za pieniądze.

Za to blady strach Anę oblatuje i pot lodowaty oblewa, jak myśli, co tam teraz. W tym tzw. kraju. Ogień piekielny już bucha, i to nie dla rodzących. Spalimy was.

Oko za oko. Ząb za ząb. Piekło wam za nas zapłaci. Po ludzku.


Thursday 22 October 2020

zmywarka

Ty to Ana masz szczęście z mężczyznami. Znaczy się - z mężem, poprawia się na szybko Halynka. A ja popacz, w ogóle, zawsze wybieram takiego, co to cza się z nim wykłócać. Sawa pa tro awek le papa de Żanklod.

Zaraz zaraz Halynko, Alin Halin ma szer, ale my też się kłócimy z Romanem, że hej, nie słyszysz zza ściany? Ksenio, kiwnij głową na tak, bo tak!

Łi, kiwam głową. Kłócą się. Ale i godzą, dodaję szybko. 

No właśnie, tu wła, Ana, sama widzisz. Można się kłócić, jakże inaczej? Ale ja po prstu źle trafiam. DO tego, imażin-tła, znów problem. Teknik. Zmywarka się popsuła, a serwis mówi, że mogą przyjechać le katr nowąmbr, madam! 4.11! A jest październik jeszcze, oktobr ciepły, że hej. I co, ja mam zmywać teraz po czwórce dzieci? Praca, lekcje, sporty, dyżury permamons nocne i jeszcze to? O nie, tak im mówię, sami se naprawiajcie swoje zmywarki w listopadzie! Żemorganiz od 15 lat sama, bo jak mówię, źle wybierałam, więc figa z makiem i nową kupię, Romana tylko po sąsiedzku poproszę o wyszarpanie starej zmywarki z dziury. 

jak muchy

Drin drin, rozlega się po Uklach. Nowy telefon, a dźwięki stare, Ana nadal nie może się nadziwić.

O! - podnosi czujnie palec w górę Jesienka.

Mama. No proszę, Polska stara A dzwoni. To ci święto. Albo sensacja jakaś. Koronna.

Słuchajcie, a u was jak sytuacja? Źle bardzo? pada ostrożne, zatroskane, matczyne.

Nie, nie źle, jak wszędzie, niewidzalnywirus krąży - a o co chodzi?

No nie wiem, ale słyszałam, że bardzo dużo chorych. Że masowe umieranie jest.

A gdzie słyszałaś? Bo przecież nie ode mnie, czyly Twego jakby najbliższego źródła.

No nie, fakt. No nie fakt. A jak jest?

Ja ci powiem tak: na dzień dzisiejszy życie toczy się dalej. Jest szkoła itepeitede. Założę się, że wyczytałaś jednak coś innego? Polytycznego?

No...no...hmm. Że w Brukseni lekarze padają jak muchy? Że ratować nie ma komu? No co, pomartwić się tobą i z tobą Ana nie można? Ale ty jesteś.

Można. Ale to chyba bez sensu brzmi, co, te muchy? Jak tania sensacja? Nie zapomnij, że politycy walczą na wirusa, kto lepszy, ostrzejszy, niby mądrzejszy . A nikt nic nie wie. Słowa słowa słowa. Nie czytać, nie oglądać.

Masz rację. Chyba.

Bo wiesz, my wyczytaliśmy, że cała Polska A B C i D chora. A ty zdrowa przecież.

No tak. No dobrze.

Wednesday 21 October 2020

awek

On fait avec, superwyrażenie w sumie, entuzjazmuje się Ana Martin, by choć trochę skierować myślenie na inne tory niż koronne. 

Se du belż sa, madam. Du belge, we Francji tak nie mówią raczej, podpowiada Adwokat. Za to na Sanżilu i w okolicznościach jak najbardziej. Myślę, że to z niderlandzkiego. Cały czas mówimy tu przecież, i piszemy: Je viens avec.

No wie pan co, wu sawe, nigdy bym na to nie wpadła, a tak uwielbiam języki! A przecież z niemiecka też podobnie, Dziękuję, mersi mil fła za inspirację! 

O, madame, pani i języki, wiem wiem! Od razu zdałem sobie sprawę, że ma pani an rapor sekre awek. O widzie pani, znów mi wpadło awek. Wszędzie jest u nas w Belgii.



Tuesday 20 October 2020

on fait avec

 Bonżur bonżur pada zza masek. Z jednej strony Ana Martin, z drugiej Adwokat. Nie przy stolikach w mietce, tylko na nogach na targu. Jeszcze można.

Sawa, bo jakże inaczej. Sawa tre bjan, e wu? 

Me łi. Mła sawa. Ale martwię się, co będzie ze wszystkimi ludźmi pracującymi w orece. Wu osi?

Ja też. To że my se nie zjemy obiadu w mietce, to nic. Ale co z nimi? Co z tysiącami pracowników? Właśnie byłam u kierowniczki mietka  i okazuje się, że nie mogą robić na wynos, bo w statucie nie ma słowa o ąporte. Emporter interdit, w pisowni. Non existant meme, bym dodała.

No właśnie. Tu statut, tu wirus. I co?

On fait avec. Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma, na nasze. Powiedzieć łatwo.

Monday 19 October 2020

król karol

Jaka to rasa? dopytuje się Ana, upuszczając nieco naleśnika, bo na kartonie, z którego go to serwują, odkąd przy stoliku nie wolno, ciężko wyssać całą zawartość. Cziłała? An sziłała? Czy też un?

Nie, kinszarl - pada z buzi skrytej nie w masce, lecz w czapce, choć jesienne słońce wali, no ale co chcecie, Sanżil czyma się mocno wełnianą czapą w pionowe pasy.

Jaka? pyta Ana po przełknięciu za gorącego jabłka z hipsterskim karmelem fe mezon. Jaka, pardą?

Un ras ąglez. Kinszarl.

Aha, kinszarl, nie widziałam nigdy chyba. Oj piesku, nie podjadaj mi tu bagiety. A jak pan pisze tę nazwę w oryginale przez y, bo jakoś nadal nie dosłyszałam?

Toć mówię po raz czeci! Le roi Charles bym napisał! Kinszarl!

Thursday 15 October 2020

rower

 Zasiadła se Ana Martin na markecie, zajada na nielegalu naleśnika, maskę se zdjęła, zupełnie jakby to był 2019 albo inny normalniejszy rok, no i siedzi na stołku, choć nie wolno, co jej go podstawili Bretońscy, choć nie wolno, ale mówi, że to jak tydzień temu z taką inną, co tam na Wanmenemie na rogu mieszka, więc tak prosi, a oni tak robią.

Siedzi w słońcu i paczy nagle: co to rower, czy omam nijaki? Na sprzedaż? Tu? To przecie nie ryż czy inny wyrób hindusko-wege. Weże ups.

Przeciera oczy, w tym to pękniete, ale i to oko, i to drugie, obaj oni mają rację: je rower. Stoi. Na sprzedaż. Wesoły, żółty, na oko porządny, hipsterki, jak z Sanżila do Iksela albo i Tysiaka.

Zaraz zaraz, wstaje Ana. Zaraz zaraz. Ja tu wrócę, zastrzega się, sank minut, albo i dwie tylko.

Ten rower to na sprzedaż? zaczyna uprzejmie, bez maski, no bo jadła, no co.

A tak.

Ale jak to, czterdzieście ojro tylko? Karont euro?

A tak.

No ale jak to?

A tak to, że nogi mnie bolą.

Nie kradziony on ci?

Dlaczego kradziony? oburza się nieco Czerwony Polik. 

No bo...no bo...parseke..ha, tu Ana się zacina, bo doprawdy nie idzie powiedzieć, że żółć i forma, no i hipsterstwo nade wszysto nie bardzo pasują do twarzy sprzedającego. Podlanej z rana już. 

To dlaczego pan nie chce takiego fajowego roweru?

Bo mnie nogi bolą pani! To chce czy nie? Prenez czy nie?


Wednesday 14 October 2020

amour

Madame już nie sprzedaje na targu, zagaduje Ana Martin uprzejmie na targu w sercu Sanżila, jak za dawnych czasów zupełnie, z tym że przez gminną uklowską maskę nie widać wyraziście uprzemojści.

Oj, już dawno nie, pada z przeoranej życiem twarzy. A raczej nie życiem, tylko piciem. Madame już w Szwajcarii. En Suisse.

En Suisse doprawdy? wyraża swe zdumienie Ana na tyle głośno, że nawet ją przez maskę słychać wybitnie. Hmm, Suisse. Ze dwa-czy lata będzie? Bo przecie na targu od dawna nie robi? To tam tęraz sprzedaje herbaty i takie tam inne arabskie?

Madame, gdzie tam. Moja Madame już pracować nie musi. Vous savez, il a beaucoup d' argent,lui...o la la, boku boku. Elle fait une belle vie maintenant, madame, la-bas, en Suisse.

Aha, Ana nieco zbita, aha...ale jak, przynajmniej szczęśliwa?

A jakże, madame, c'est ce qu'elle dit. Elle a trouve l'amour de sa vie. Boku d'argent, donk amur!

Monday 12 October 2020

ahmed

Ana, zapisałaś już lapetit do Ahmeda, rozlega się sąsiedzko przez płot? To Alin, matka czworga, z polskiego: Halynka. 

Do Ahmeda, dziwię się na boku, do ahmeda jakiegoś, a po co, że dopytam ciekawie, po co Jesienka u Mohameda tego? Alin, se kła, Ahmed? Albo ki - kto?

O zapisy do amed się rozchodzi Halynce, Ksenio, amed, podstawówki takiej podstawowej, powszechnej, prymer  - dla hipsterstwa belż i polskiego też, jak się uda. To Hamaide w pisowni. Z dwoma kropkami na i, o! Dzieciaki tam chodzą, to i nasza lapetit by mogła. Teoretycznie.

Nie, co ty Halynko, listdatont do ahmeda jak stąd na Sanżil pewnie, czekają i czekają, to jeszcze nie próbowaliśmy nawet. Pa de szons na dzień dzisiejszy. Ale mersi Alin Halynko, że pytasz, będziemy dzwonić do Ahmeda, choć losowanie miejsc odbyło się już zimą, przed koroną, jak to wyczytałam właśnie. Wyprzedzili szkoły komunalne o pół roku.

Zaraz zaraz - niektórzy chętni do akeja, classe d'acceuil, mieli wtedy po dwa miesiące, dobrze liczę? liczy dobrze Roman. No takiej daty wczesnej na zapisy bym się nie spodziewał, liczyłem na jesień tę tu, co nam nadeszła właśnie, ale wiosną to naprawdę o wiosence myślałem, a nie szkole.

Roman, a ile lat ty na tym świecie żyjesz, a na Sanżilu to już w ogóle, by takie pytanie o szkolnictwo stawiać? Jest jak jest, nie ma się co przejmować i porównywać do Polski A B C i D wręcz, gdzieś się uda małą usadzić w maternelu, nie takich cudów dokonałam, jakem Ana. Ahmed nie ahmed, Mesidor też się nam w sumie podoba, podobno tsza się spotkacć z dyrektorem, bo lubi roztaczać wizje o swoim proże pedagożik. Niech roztacza - ważne, by Jesience było dobrze. 

Thursday 8 October 2020

sans voiture

Jednego w koronie nie było na sanżilowskich i okolicznych ulicach na pewno: aut. Korków. Smrodu. Hałasu.

Myśleliśmy se, że to wyjątek, bo przecież niby samochodów co mrówków, a tu proszę: okazuje się, że większość brukseńczyków auta w ogóle nie ma. Najwięcej na Sanżosie i Sanżilu, najmniej na Woluwach, no ale i tak dobrze to wygląda, zdaniem Any: od 69% bezautowców do 33%, średnia i tak na korzyść stibu i piechurów, bo aż 53% menaży auta na własność nie ma. Tak wylyczyli. Statystyka, ludzie!

Co oznacza, że coś tu nie gra, skoro tak mało dróg dla rowerów, a tyle dla samochodów plus co chwila parking. Co oznacza także, że jest wiele menaży, gdzie jesto jedno lub więcej aut, bo pokoronne korki są jednak wszędzie. Po co komu więcej niż jedno auta, pyta Ana, w dwóch naraz chce siedzieć? Tego jeszcze się nie da, nawet w Brukseni.

Wednesday 7 October 2020

cilest

Powiem ci jeszcze, że 28 kilo ważyłam w ósmej klasie, no mówię ci, 28 kilo ważyłam, że aż na żimnastik, tym to, włefie no, nie brali mnie do fikołków, bym się nie połamała. I ze szkoły kazali ojcu do Warszawy wieźć, do dziś pamiętam, jak mnie wieźli wartburgiem, ojciec klął, ale zawiózł tym wartburgiem, mówiłam. I oni tam w tej Warszawie, by brać tabletki jakieś, bo czas, to się ureguluje wszystko. A ja dziewczyna ze wsi byłam, nie wiedziałam, na co te tabletki, więc do Biernackiego poszłam, pamiętasz go? Że co? Owszem, weterynarz był, owszem, ale na tabletkach się znał, więc mi wytłumaczył, co to ten cilest, a że ja w ósmej klasie już byłam, to nie powiem, mój organizm od razu ich zaakceptował, nie powiem, jak należy. 


Tuesday 6 October 2020

sport

 Wziął się do nauki, owszem, nie powiem, jak nie zdał do klasy...co mówisz, nie słyszę? Do której? No nie wiem, czekaj, do drugiej no; a ja mówiłam mu, że te gierki to nic nie warte, a teraz sam przychodzi i mówi: mamuś, ja widzę teraz, że nauka najważniejsza. A ja na to: widzisz, nie mówiłam?

Tak, dobrze, że się wziął za siebie, ale przytył od tego grania, nie powiem, ma tendencję do tycia; no ale wyobraź sobie, że w makdonaldzie to tylko sałatkę z kurczakiem wziął ostatnio, i sport chce uprawiać, a ja na to: na ch...ci sport, jak bez diety, no powiedz sama? Pobiegał by z placu na plac, jak ja cały dzień, to by od razu schudł, ojej, już dojeżdżamy do Mid, to cześć cześć zadzwonię!

Sunday 4 October 2020

syryjczycy

Jak Sanżil Sanżilem, a Ukle Uklami - takiego obrotu sprawy w koronie to się nikt nie spodziewał, nawet ci, co się korony w lutym spodziewali, tacy mądrzy byli i owszem - no ale wojny syryjsko-bjo pod flagą brukseńską tego to jednak nawet ci najbardziej przewidujący by nie wymyślili.

Najpierw z serca Sanżila zniknął czarny. Rynek. Ekobjo do bólu i pyszne do bólu. Już Anę Martin zabolało. Bogdzie tu brać karmę, skoro joga to nie to?

Gdy w lokalu po czarnym wreszcie zaczął się remont, Ana Martin zerkała z nadzieją, że może jeszcze czarniejsi się wprowadzą i jeszcze coś hipstersko-atrakcyjnego dorzucą w tytule, tytułem popularności, w rodzaju wegan soja bez glutenu, ale nic z tego. Bo przyszli...Syryjczycy. Mięso. Tłuszcz z falafla. Warzywa owszem, za to słone do bólu. Okej, może być wersja wege, ale słaba to pociecha doprawdy, ile falafli można wepchnąć, no ile.

A teraz jeszcze to. Padł Grenc. Ostoja tejże to uklańskości, co to zdążyła w XXI w. wybrać się z duszą na ramieniu na Sanżil i dostrzec nowe trendy: że na obiad to już nie tylko stek, bolo i lokalny grek, ale także zupa, ziarno i sałata, do tego szejk, najlepiej zielony z kryształami, ups, kryształy za drogie, no to może w krysztale choć. Oferował to grenc, i już na Sanżil jeździć nie czeba było. Komu to przeszkadzało?

Korona wstrętna, niełaskawa dla horeki, wiadomo. Sawa, spoko, takie są koleje świata. 

Sawa czyly?

Lokal sawa się zwie, owszem. Roman, w sam raz dla ciebie sawa, strawa. Ale mnie zastanawia , czy to aby nie wielka polytyka. Spisek jakiś. Syryjczycy jacyś. Kuzyni tamtych, niesie wieść. 

Ani chybi wirus tu jakiś zapanował.



Wednesday 30 September 2020

maski

 No i co, no i co, wszystkie i wszyscy, co myśleli, że jak maski opadną, to już cały świat normalnie - a Sanżil i okoliczności to już na luzie całkowicie i zupełnie - się dowie, że Ana Martin i Ksenia to ściema jakaś, kto to jest w ogóle, że nie ma takich dwóch, jedna co najwyżej bynajmniej, że to wszystko to tylko maski - no i co, no i co, łyso wam, jak Romanowi od lat nie przymierzając?

Nie tylko są, Ana Martin i Ksenia w sensie, ale powiem więcej: wracają we 2 jak etudjanci od października, z tym i owym w zanadrzu, bo się nazbierało danych i histerii sanżilowskich wszelkich ... i nadal mają maski! 

Jak wy wszystkie i wszyscy w międzyczasie! Od pół roku, nie licząc nikomu, bije nam ten dzwon, a komu on bije, no nam bije. Już nie tylko Ana w masce Kseni, tylko cały Sanżil w masce jakiejś tam, bo przecież mojej dla wszystkich nie nastarczy, no co wy ludzie, w mojej masce chcielibyście ganiać po Sanżilu i w okolicznościach, po Woluwe czy Ikselu może do tego? Tak niehigienicznie i bez tej tam no dezynfekcji - no co wy. A tak na boku:  aninej maski to już chyba nikt by z własnej woli nie przyodział, bo co - dziwoląga jednego? Jeszcze by na kogo zaraza przeszła, a fuj.


Wednesday 17 June 2020

muchy

Pan nietutejszy, co? podejrzliwie zerka fryzjerka na tadka, co to nam tomtu hystoryjkę nadał..
A nie, z trasy z Belgii podjeżdzam i ostrzyc bym się chciał, co by się ojcom na ładnie pokazać.
Z Belgii? Toż tam na ulicach ludzie leżą, tyle zachorowań. Umierają jak muchy normalnie pęczkami i chować ich komu nie ma. Sama w telewizji widziałam! Jak pan wjechał tu w ogóle? I do salonu pan mi tu zarazę przynosi? Już go tu nie ma! Poszedł se!

Tuesday 21 April 2020

11 w koronie

Dobra Ksenia, dobra, to już se skorzystaj, że dzieciaki wbrew zakazom szaleją po Uklach z sąsiedztwem i napisz światu, że dziś 11 lat aninego szczęścia ze starym mija - jakieś perłowe czy koronne gody doprawdy - podzielonego nierówno na Luks i okoliczności Sanżila - na korzyść tych ostatnich.
Piękny był wirus tamtego roku, a i tego - niczego sobie. Ament.
Choć to to między nimi akurat nigdy padło.

Wednesday 11 March 2020

na dzień dzisiejszy

Wszystkie nasze żele i maski są - ale monką. Manquants. To w aptece na rogu.
Przejaśnienia też są - tyle że inekzistont. Inexistantes. To w prognozie.
I tak to język negatywny, acz pozytywny w rozumieniu, twierdzi Ana Martin, mierząc te to zdania siłą swego umysłu, napawa nas optymizmem w czasach korony.
Na dzień dzisiejszy, na obecną chwilę. A la belż.

Monday 9 March 2020

adres

Stalowa nam po drodze idealnie pasuje wręcz, bo my do Lakambr.
Faktycznie. A gdzie tam państwo mieszkacie?
Na końcu Luizy.
To jest Tysiak, Brisel Mil, czy jeszcze Iksel?
Jak się chce.
Jak to jak się chce?
Bo można wybrać.
Serio? Przy meldunku?
Tak.
I wy co jesteście, państwo są? Wu?
Mil.
Aha, a dlaczego, jeśli wolno spytać? Łatwiej? Szybciej?
To zależy. Ja mam firmy i chciałem zarejestrować je w Tysiaku, bo wszyscy wiedzą, że tam nie mają czasu na kontrole. Dobrze szło, a tu się żona trafiła nieunijna.
Ja czyly, wtrąca żona.
Klops czyly. Bo Tysiak Brisel Mil ma jeden urząd do spraw emi-imi. A że akurat nastał kryzys - to z tydzień żeśmy staly, by złożyć papiery.
Ale udało się?
Udało. I znów nastało dobre, bo skoro czasu na kontrole nie mają, to raz byly, sprawdzili, żeśmy razem, i spokój mamy na kilka lat. Tak więc w sumie ten Mil Tysiak wyszedł na dobre.

Friday 6 March 2020

adamodante i italo-cezar

Adamodante zostaw swojego brata! On malinkij, pasmatri.
Italo Cezarze, nie ciągnij Adamodantego za włosy. Dawaj, mama da mleko!
Oj malcziki wy moje!

Thursday 5 March 2020

fidbek

Tego to naprawdę żaden koronawirus by sam nie wymyślił się - nawału poczty mianowicie. Czy do was też tak piszą, pyta te i owe z wysokich komisji, kawiarni dzieciatych i niedzieciatych, w tym języku i innym.
Bo do mnie masowo. Okej, ogólnie są to elektroniczne śmieci, ale jakie ciekawe. I ile o ludziach mówią, nic nie mówiąc zarazem wręcz.
Hipochondria rośnie, znam to słowo od tygodnia. Oj rośnie
Czyta więc se Ana Martin te korespondencje liczne, spływające z Sanżila i okoliczności,  na głos mi w tym, bo sama nie dojdzie, skoro oryginał przez y wygląda, jak wygląda. No załączę, załączę, wiem, że czekacie.
Kultury się Ana uczy - a przyda się w końcu, obudź się dziewczyno, czterdzieści i czy na karku i informować nie umiesz kulturalnie!
I wolności! Przyda się na 8 marca.
Dobrze, że pisać umie. Co widzicie i czytacie. Taki to fidbek.

Odsylam do najnowszych ogloszen m.in TSUE o kulturze informowania o tym oraz zaleceniami, ktore sa ogolnie dostepne.
Co do pisania to akurat mam wolnosc w tej kwestii wiec ale jak masz z tym problem to nie musisz sie fatygowac na odpisywanie.
Zrobilam blad  patrzac na caloksztalt dlatego, ze od ciebie to przyszlo to masz feedback.


Wednesday 4 March 2020

w ramionach

Przepraszam, zagadnę Państwa, bo wydają mi się państwo niezwykle sympatyczni i tak miło zagadywali państwo córeczkę w drodze do, w czym państwo pomogli, o czym dobrze państwo wiecie, bo samiście wszak rodzicami.
Łi, oczywiście, o co chodzi.
Tak, bo oto pada grad, wali właściwie, wicher dmie, więc chciałam się spytać, czy nie są państwo czasami w Szarlerła włatir z sież bebe? Bo ja akurat nie. Autobusem żeśmy jechały, co dobrze wyszło, no ale co za dużo, to niezdrowo, przysłowia wiadomo.
Jesteśmy włatir, owszem ale nie wiemy, czy mamy sież bebe. Ale si sa wuwa, córeńka może w ramionach? Dą lebra? 
Tak, sa me wa w sumie, bo choć wiem, że to niezgodne z przepisami, to w autobusie i tak by była bez fotelika, bo jest luka w przepisach, więc wolę w sumie, by była w moich bra u państwa w aucie, bo nie chce mi się tarabanić z tym wszystkim. Bo ja uwielbiam gazety w papierze, i właśnie ich nabrałam tonę z Polski A.
Faktycznie, ciężki plecak. A pani stamtąd?
Kiedyś stamtąd, teraz stąd. Z Sanżila i okoliczności, Ukli obecnie.
A to świetnie się składa, bo my tam po drodze. 
No tak, z Szarlerła w Tysiaka się wjeżdża Stalową, de Stal, a tam za kościołem my. Na nowej dzielnicy.
Ojej, jak fajnie. Mersi infinimą.

Tuesday 3 March 2020

korona

Zachciało się jeździć na ferie, zachciało. 
Kusi wielki świat, to macie! a-ha. U Włocha byłem, głosi Groszek, to i ma.
Właściwie starzy mają. Mejla mają. Zaczyna się od zwyczajowego witaj, jednakże bez pozdrowień na wstępie mego listu serdecznych. Ana nie poprawia przecinków, bo tak piękniej, i dosadniej. Ot, jak dzisiejszy wiosenkowy dzień Oto gwóźdź, tzw. klu, nie klunej jednakże, a szkoda! - za to z koroną:

Witaj. Przyznam, że osłupiałam dowiedziawszy się od Wioli że Iwonek ( i nie tylko on ) był we Włoszech i siedzi w ławce zamiast w domu. Wiem że moje słowa nie brzmią miło ale jest mi trudno bo martwię się o moje dzieci. Czy mogłabyś mi ,proszę, wyjaśnić skąd masz pewność że nie narażaliście się na zarażenie i czy nadal posyłasz Iwonka do szkoły. 

Nie brzmią miło, oj nie!

Monday 2 March 2020

popularność

Ta twoja patronka to musi być straaasznie popularna w całej Brukseni, Ksenio. Cały czas do mnie dzwonią teraz. Opedzić się nie mogę. Wieczorów brak. Iksel, Woluwy, Ukle, Anderlecht wręcz, naprawdę, no i Sanżil. Nie wyrabiam, ile dzieci!
No tak, puchnę z dumy. Ana zna tego i owego. Tę i owę. Ano cała Ana.

Sunday 23 February 2020

rodzinnie

Poczekaj, przecież koleżanki to feministki. Poczekaj Władziu, poczekaj, tu leży dzidziuś. A nad nim jego mama. Feministka. Widziałaś to stara? - rozlega się radosny rechot starego, co to nie jest stary wcale, za to rozweselony, że hej.
Nad głowami maluchów, bo radosne odkrycie feministki na ef w Anie i mnie, siedzącej nieopodal, odbywa się wzrokowo, na podstawie angielszczyzny na naszych bluzach - na Uklach, w kąciku gminnym dla dzieci, co to jest wielką salą właściwie, prawie w dzień, co to on służy prawom kobiet. Feministek czyly. Bo feminizm na ef to wolność i równość.
Aha, widzę stary. A-ha. No no.
Następuje radosne szturchnięcie się w bok. Dodajmy, że stara jest w ciąży. Stary nie, też dodajmy.
Bo my feministek nie lubimy.
A-ha, na to Ana. Bo my z Ksenią lubimy. Same nimi jesteśmy. Podobnie jak Winterka, Lora i jej mała, co to były się zmyły już na drzemkę.
Aha, no to mamy problem, co stara?
No! Bo my nie lubimy. Bardzo nie lubimy.
Aha. Aha. To w takim razie czego na Drogenbosie szukacie? Było w Polsce siedzieć.
Różności szukamy w życiu. Znamy języki itepe itede. Lubimy se wyjechać. Ale te geje i feministki tu nawet - to za dużo tego.
Bo tu dużo kobiet, więc dużo feministek. To chyba jasne. Do wyboru, do koloru.
I może mi powiesz, że między nami nie ma różnicy, co?
Jak to między nami nie ma różnicy, dziwi się Ana. Oczywiście, że jest. Masz brodę i jesteś młodszy. A ja starsza i chyba mądrzejsza.
Wiesz, gdzie sobie tę mądrość możesz wsadzić, no?
Nie, nie wiem, stara się nie popłakać Ana. A gdzie?
Pomyśl! Ale najpierw dam ci szansę, by mnie przekonać. Lubię, jak mnie feministki przekonują, co stara?
Jasne!
Ha! 

Tuesday 18 February 2020

walentynkowo

Od dawna tu jesteś, zagaduje Ana Martin Latarkę. Tak, a co, tak się nazywa w uklowskim dialekcie. Wolność jest, bo co.
We wrześniu zjechałam. U ciotki na Skarbku zamieszkałam.
Na długo?
Jeszcze z półtora roku pewnie. Byle by na wesele uzbierać.
A-ha. A - ha - coś wyraźnie zastanawia Anę. A chłopak w domu został?
Gdzie on by usiedział, skąd - śmiech. U Niemca robi już kilka lat.
I ty tam z nim tam byłaś? 
Nie, wcale nie. U nas. U siebie. A teraz tu. Trochę po stałkach, trochę po dzieciach.
A-ha. A-ha. Czyly nie mieszkaliście ostatnio razem, tak?
Ostatnio? cha cha cha. Nigdy jeszcze. Po ślubie pewnie dopiero.
A ślub kiedy ma być?
Gdzieś za dwa lata planujemy. Bo i z datą u księdza niełatwo, i dom weselny czeba, i dom skończyć budować, wyposażyć, by na gotowe wejść. Wszystko kosztuje. On ma działkę, tyle dobrego.
A-ha. A-ha. I na to zbierasz właśnie? Ale wiesz, że przed ślubem to nie masz prawa do tego domu na działce narzeczonego?
Jak to? My się kochamy przecie. 
A-ha. 


Monday 17 February 2020

ortopeda

Ana, a ty nie znasz czasami  żadnego ortopedy, dopytuje się napotkana w tramie Malina.
ortopedy? Nie. A co ci się stało? Na ostry dyżur najlepiej chyba bynajmniej
Nie, zdrowiśmy, chwała temu w ogóle i wogle. Ale zwolnienie mi poczebne.
Od ortopedy? Nie rozumiem, nie rozumie Ana.
Powiem tak wprost: my jedziemy na wesele, to wiesz. Nasze własne.
No wiem,wasze własne. Ale to latem.
Ana, no co ty, a gości czeba prosić! Czy tygodnie nam zejdą.
Czy tygodnie na proszenie gości? Jezusie. To połowę zaproście.
No co ty Ana, obrażą się. I tak tylko 180 osób.
O rany. No to faktycznie. Ale po co zwolnienie od ortopedy?
Powiem wprost: tam gdzie mój narzeczony robi, to niby Polak. Okej jest. ale ten drugi, co zarządza papierami, to taki Belg że hej. W życiu się nie zgodzi, by prawdę powiedzieć i dostać jakiś specjalny urlop. A że oni i w sobotę robią - to cały urlop na ślub pójdzie jeszcze przed ślubem.
No na proszenie gości to faktycznie by było trudno coś ekstra wyrwać, wyrywa się mi. Może nie jedźcie, a listami załatwcie se gości?
Nie no, tak się nie robi przecie. Osobiście czeba. Jeszcze się obrażą.
No tak Malina, ale co wy chcecie, ortopedy, co napisze, że wam coś się dzieje, a nic? Skłamie czyly?
No jakby.
Ale na czy tygodnie to by przecie jakieś złamanie musiało być. No przecie nie będzie ryzykował. No co wy wymyślacie.
Powiem wprost: musowo musimy jechać.
No to ja ci powiem wprost, że ciężko bedzie na kłamstwo. Jedyna szansa, że coś się naprawdę stanie, czego nie życzę, ale że rok jest wybitnie złamaniowy, to kto wie, kto wie, jeszcze ortopedę poznacie?

Tuesday 11 February 2020

pediatra

Udała się Ana z rana z wózkiem, kocem, karn donfons, zwanym książeczka zdrowia, w innyh czasach, innym miejscu - na nasze nowe, na Ukle.
Tramem, bo o korkach brukseńskich nawet tu pisać nie warto. Stało wszystko. Mądra Ana więc. Jak zawsze, tak marginesem. No, zazwyczaj może.
Na Sanżob konkretem mówiąc poszła, bo tam pediatra.
Pod numerem 9 na Dębowej, mówiąc na nasze, choć nie nasze ci to już, po sanżilowsku będzie: szen.
Paczy Ana: jest szen na szyldzie. Jest 9. Jest Djos na skrzrynce. Zgadza się.
Tyle że nie wygląda toto na pediatrę. Na remont za to.
Sprawdza w dzikim psie: 9 jak bumcykcyk.
Więc dzwoni na djosa, myśląc se: może gabinet remontują?
Czeka, bo przed czasem jest. Czyta ukradkiem książkę, co to jej Luksemburska podesłała. Grubą.
Stęka nieco Ana, bo stare ręce zmarznięte, stęka chorawa Winterka.
Otwierają się drzwi i nie otwiera pediatra. Już nie chodzi o strój nielekarski wybitnie, o płeć bardziej, bo pediatra była dotąd la, a ten tu jest le.
Ana uprzejmie po franse: Madame la pediatre ne pa la? Mamy rondewu o 9. Djos, jak na dzwonku widnieje, bo nie dzwoni przecie. Zgadza się?
Pan na to - le mesjem wystraszony bardzo nawet: Mła że ne se pa. Wu espanjol?
Dla Any to pestka, więc przytakuje: klaro, klaro. La doctora ya ha llegado? co brzmi: ja a jegado?
Pięknie, swoją drogą.
Le mesje: No se no se. Espanjol - pokazuje w prawo. 
To Ana grasjasuje i udaje się do numero sjete.
W numero sjete otwiera espanjola, owszem, za to nie doktora.
Ale każe nie tracić nadziei, bo doktora se a marczado, ale wiwe też na Dębowej, więc proszę szukać! O, ke bebe mas bonito tak w ogóle!
I znalazła Ana! Nie zgadniecie gdzie. Pod 53 są teraz!

Thursday 6 February 2020

lajkonik

Jak se z rana biegłem przez miasto, chrząka chrząkający po biegu Roman, no ale co, narzeka nań Ana, chce być modny i młody, to niech biega i chrząka; no więc jak biegłem przez miasto, zobaczyłem byłem ostatnio, że manekenpis, co to zupełnie pisowy nie jest, sika pewnie na pis co najwyżej  pis na pis - że jest przebrany za pacjenta.
Bo dzień walki z rakiem był to.
Ucieszyłem się, bo wiadomo, rak nie wybiera. 
No nie wybiera, więc po co biegać o świcie, po co, skoro można nie wdychiwać spalin. Ale nieważne. Biegaj se choćby do 46! O, widzę ten stroik w lesłarze. Super. 
A tu widzę coś innego. Mianowicie przypomnionko, że manekenpis może też być polski.
Ale nie pisowy?
Nie, krakowski. Za krakowiaka będzie robił, ja proponuję zresztą lajkonika, prawie każdy Polak czy Polka, z Sanżila czy nie, ma w sobie geny tatarskie, lajkonikowe czyly.
Czemu zresztą pewnie zaprzeczycie, o już widzę głowy latające na nie - ale tak jest, sorki! Z lajkonika my wszystkie i wszyscy.
A wiecie, co mnie z letka zszokowało przy okazji przebieranek w Polaka?
No?
Krytyka faktu, że pisze się o chorych na raka, a nie o Polakach, pępkach świata.
Na co nastąpiło usprawiedliwienie tego karygodnego czynu:

Oczywiście, pokażemy innym, ze ważne są dla nas rodzinne symbole.

Otóż może i one ważne, lajknik rządzi, ale czy pacjenci rakowi to jednak nie. Choć to przecież i Polacy Sanżilacy często, a nawet z Woluwów czy Iksela.
Niech żyje solidarność. Rodzinna. Plemienna. Polska czyly wyłącznie.

Wednesday 5 February 2020

zaraza

Zaraza przyszła z Belgii Labelżik naszej. Na Polskę D naszła. A mówiłam - było się nie ruszać. Było nie podróżować. Nudno wam na Sanżilu? Lub co najmniej w okolicznościach?
Do Chin się zachciało. A teraz Polaków zarażać. Niedoczekanie!
Od nas z Sanżila choróbsko idzie w świat? Serio?
Bardziej z okoliczności. Samolotem bowiem. Z Chin. Przez Belgijkę. Labelż. Tak o tym piszą w polskich internatach: Belgijka z wirusem koronnym na pokładzie samolotu z Polakami.
Aha, i to, że Belgijka chora - to prasy nie martwi - ale że tzw. naszych zaraża - już tak? Niedobra labelż. Jak śmie.
Nie ma to jak unijna solidarność.
Brawo Polacy! Zawsze czujni!

Tuesday 4 February 2020

czarownica

Czarownica! Sorsjer!  In wreeee! 
Czyly: prawdziwa wiedźma! Ratunkuuuu! - rozlega sie po całym Alsembergu w prawo i lewo, wte i wewte.
Kto się tak drze, ogląda się ta i owa, ten i ów.
A to pani z: wózkiem z niemowlakiem - rozbrykanym czylatkiem - no i telefonem w dłoni na ful. Gada se, dzieci sobie, ona sobie. Arab-franse na ful.
Na Anę się drze, bo Ana zwraca uwagę. Po swojemu. 
Ana: tak, zgadza się, jestem sorsjer, ale zajmij się pani swoim dzieckiem, co to gołym okiem nieuzbrojonym widać, że ma dość pani gadania przez telefon. Blablabla robisz pani. Dziecko mi pani obudziłaś.
Sorsjer! Wariatka! je parle a mon awoke la!
To niech se pani z nią parl w domu, jak synka potrzeby pani zaspokoi, a nie by mi się tu darł nad Winterką. Ja też jestem awokat zresztą, to mi pani awokat niestraszna.
Wielka pani! Wielka pani się znalazła. Blablabla po arabsku awokat!

Sunday 2 February 2020

rycząca

Który to numer urodzinowy, chce wiedzieć Roman, tak jakby liczył, że ktoś jeszcze na Sanżilu i w okolicznościach może mieć w ogóle wogle tyle lat co on.
Jezuuuu no, nie wiem, ale myślę, że 41 ani chybi.
Tylko, dziwi się Roman, tylko?
Ana, to 40. rycząca - odkrywam na ajfonie.
Mamo, ty ua urodziny tak idziesz? wyglądasz okropnie. Okropnie - wstydzi się Iwonek.
E tam, synku, nie znasz się trochę jednak. Mama wygląda fajowo. Tańce będą!
------------------------------------------------
Serio? Oni tu mają wszyscy chyba po 30 lat, albo i 28! Roman, damy radę? przekrzykuje Ana muzę, co to jednak jest z lat tutejszych, brukseńskich, a nie prastarych 80. - jak obiecano.To i tańczyć się nie da, choć Wezembek daje radę - mimo że noga prawie złamana u jednego, a brzuch niczego sobie - u drugiej.
Idziemy w to Ana. Kto, jak nie ty? zachęcam ją z moich lat 26.
Roman na to, że on nie tańczy. Woli rozmawiać z takim, co se palec złamał. Narty, wiadomo.
Kseniaaaaa! Poczekaj, tylko se rajtki podciągnę, co tom je jeszcze za luksemburską zagranicą przed swoją ryczącą zakupiła byłam, i nie była to rycząca 40., tylko 30. Prędzej, heloł! 
To i guma stara, zetlała, mówi się. Stare rajtki, stara Ana.
A i spodenki z lat 2000. spadają, ale zaraz se sznurem przewiążę, Ksenio, widzę, że Sztuka tu zawiesiła sztukę fotosową na sznurze takim właśnie. Tnij Roman.
Ja ci Ana rajtki podciągnę, odzywa się nagle z propozycją zza pleców Prezeska. Ana, co za stylówa, piękna jesteś. Tak kazali, czy to ty?
Ja, odpowiada dumna Ana, ja właśnie samodzielnie Prezesko ma. O, ale fajnie mi rajtki podciągasz.
No - jak w domu starców zupełnie.

Friday 31 January 2020

klowis

Czy do kreszu już dałaś, dobiega w obcych akcentach, choć w francuszczyźnie poniekąd prawie czystej znad głowy bawiących się w wózkowni. Zwanej też kawiarnią dla matek. Co sensu nie ma, bo i matka, i dziecko - ludźmi są - marginesem mówiąc.
Oczywiście, już dawno zapisałam. Bjansur, zanim się urodziła, bjansur.
Blisko domu?
Nie, do klowisa.
A co to?
No, komisyjny.
O - o, to dobra jakość zapewne.
No właśnie nie, mówią wszyscy. 
To po co ją tam dajesz?
Nie wiem. Bo wszyscy znajomi na Szumanie tam dają. Głupio się tak wyłamać trochę.
Niegłupio, myśli se Ana Martin. 

Thursday 30 January 2020

odrost

Piękny kolor ci Natka wyszedł. piękny odcień normalnie.
No! udało mi się. Pacz - tu tak pięknie biało  że aż siwo. Bo powiem ci stara, że kolor to najładniej wychodzi, jak go dużo razy dajesz. Ciągle w znaczeniu. Inaczej zawszej odrost wyjdzie, swoje wiem. Na przykład ten ta pani, co tam siedzi z tym chłopczykiem (spojrzenie na Anę Martin i chłopczyka) to nie bardzo, sama widzisz, tu żółtawe, tam białawe, tam nie wiadomo co. A u ciebie - nie takie g...na głowie wyszło. 
Gie w pisowni skróconej.
Mamo, a ta pani w fartuchu na fotelu to pani czy pan, rozlega się chłopczyk z polska. Czy on nas widzi?
Ament!

Wednesday 29 January 2020

pasztet

Stary, a pasztety brać na zagrychę? Bo tak są. Dobrze wyglądają, a jak mają wyglądać. Jakie? Czekaj, nie widzę. bo tu jedna pani z wózkiem stoi, czekaj, przesuń się Zbynek, panią blokujesz i mnie. Czekaj.
Mam. Szlachecki? Mówi ci to coś? Dobra biorę. Dalej: no-ga in-dy-ka. Dobra, dwa, rozumie się. A czekaj tu jeszcze coś: go-lon-ka. Aha, nie pasztet to, masz rację. Co? brać? Biorę!
I jeszcze coś  będzie - to  zza kasy nad głową Any Martin. I Winterki oczywiści.
Dwie setki, to na pewno. Aha, rozłączam się. Zbynek, to płać, kartą, i dwa piwka na drogę! Panią puścimy, bo widzę, że pani miny robi, ale nic dziwnego, mała nie ma cierpliwości, na dzieciach to ja się znam, to te dwa piwka i spadamy wieczorem w miasto!

Monday 27 January 2020

mleko

Musi pani zdecydowanie porozmawiać z córką. Już czas.
Z nią? Ma 9 miesięcy - nie raz to słyszała Ana w ONE, nie dwa, ale wciąż to dziwi na nowo jednak.
Owszem, z nią. Nie może tak być, by jadła w nocy. Już na to za duża - Ana Martin sama się na burę naraża, no sama, stara, a głupia, było kłamać, sama mówiła, że tak cza! Kiwać głową i zmykać!
No było kłamać, ale już mi wszystko jedno po krzykach szczepionkowych. Zestresowanam jakoś.
Ona proszę pani już spała całe noc, a teraz woli tak - przystępuje Ana do kontrataku.
Nie, nie może tak być - pediatra swoje.
Ale ona jest mała.
Nie szkodzi. Można z nią porozmawiać. Czeba jej powiedzieć, by więcej jadła na kolację. 
Ale to moje mleko - broni się Ana. Du le maternel. Tylko i wyłącznie w czystej postaci. A Roman nie będzie nosił godinami. Też ma stare plecy, co z tego, że boksera.
Tu ma pani plusik co prawda, to fakt, bo maternel mniej wpływa na próchnicę, karies znaczy się, ale na miłość boską, ona ma spać!
Oczywiście, porozmawiam z nią, godzi się Ana. Oczywiście. 
Oczywiście po zasięgnięciu odwagi na Montgomerach, gdzie z kolei zasiada polska pediatra i każe: karmić karmić karmić! Bo maternel najlepsze.
Oszaleć idzie.

Thursday 23 January 2020

pasta madre

Namnożyło się tych luksusowych piceryj na Sanżilu i w okolicznościach, namnożyło, ale i tak nic się nie może równać z ich nazwami.
Bottega - od dawien dawna króluje na Sanżilu.
Marczella- od niedawno robi swoje pod kościołem na świętej trójcy. Trynite.
A teraz jeszcze pasta madre.
Co to się wepchała przebojem w marokańskie naleśniki na Lemonje.
Okej, to Anesens bardziej, okej.
A najfajniejsze to, że taka jedna, co z innymi se poszli tam na pastę nie do zębów, ale tak się teraz mawia, od sasa do lasa, czy Polska A, czy D, czy inne kraje - pastę zwaną makaronem ongiś ogniś, ale dlaczego by dziś mówić po prostacku tak doprawdy, a fe, nowe przyszło w końcu, czasy i w ogóle - nadziwić się nie mogli, że na picę trafyly.
Tylko i wyłącznie.
I czeba było Any dopiero, jej talentów, zwanych ostatnio kompetencjami lingwistycznymi, że mi pozwolicie zacytować litera po literze - by się okazało, że te dwa piękne słowa: pasta madre, pasta i matka w jednym - w tłumaczeniu na nasze dają zwykły ...zaczyn!
Madre mia po prostu się z tego zrobiła. Jak zaczyn wyrobiła.

Wednesday 22 January 2020

kontynental

No zupełnie niebabcino to wyglądało, niedziadowo też, jak żeśmy se tak ruszyły z kopyta do Brukseni miasta, zwanego także brisel wil, a w napisie: bxl ville. 
W piękny mroźny dzień babci. Baby. Kobiet czyly.
A właściwie ruszły były one, bo jam z Winterką została, ktoś musi, no co. Niemowlę też człowiek.
Bez błędów przepisałam. Tak, miasto nas zaprosiło. Tak. Wiem, że nie wierzycie, ale takie kontakty mamy. Na ef. Feministyczne, nie bójmy się tego słowa.
Mają. Mamy. Mają mamy.
Na samej wierchuszce miasta? W tych strojach doprawdy? Fju fju, nie można by zgadnąć, pacząc na tę delegację. Zwaną misją.
Bo w delegacji: dwie różowe kurtki i płaszczatka. Dwa kaptury i kapelusik. Para adidasków ze sklepu dla dzieci. para bucików skrzata. I oficerskie kozaki. Błyszczące!
Chyba te kozaki nadały im trochę powagi. Bo nie kapelutek przecie.
Wjechało toto wszystko na szóste, tajemne piętro, na które dostać zwykłe ktosie dostać się nie mogą. Na Brukerze ci ono, w kontynentalu niejakim, gdzie rezyduje i prezydiuje prezes. I zarządza windą oczywiście, ale to już tak tylko marginesem, nie będzie się przecie w pracy windą chyba bawił, co?
Od równych szans jest w końcu po to, by każdy mogła i mógł do tej windy wsiąść.
Więc we czy były wsiadły: Ana - Sztuka - Karolina - a co z tego wynikło - to już na kongresie.

Tuesday 21 January 2020

bal

Myślała se Ana Martin, że nowy rok to tylko postanowienia i tyle, joga dieta weże, a może nawet wegan. Porządki w szafie zwane teraz nowym minimalizmem, na który stać zresztą głównie te i tych, na których konta wpływa raczej maks, w porównaniu do tych, co nie robią na komisji i minimalizm i tak jest ich chlebem codziennym.
Ewentualnie narty, pytania ciężkie: w jakim języku szkółka, pensjon cała, czy tylko pół, bo i tak jesteśmy na stoku? Wyżywienie to pensjon po niemiecku, tak Ana?  
No i co na wielkanoc, już czeba kupować bilety, a wy nie do Polski na święta?
Nie. A na bal polonijny idziecie? JA w sumie nie chcę, nie lubię Polski D, no ale chyba pójdę, waham się jeszcze....hmmm.
Bo nowy rok to także sanżilowski bal noworoczny!
Jaki sanżilowski Ana, co ty, kto by Sanżil z balem łączył, no proszę cię! Ikselowski, na samej Luizie!
Polski. Polone. Pols. Do wyboru, do koloru - jeśli chodzi o języki, bo jeśli o uczestników - to zdecydowanie nie, no jakże, polski ci on w końcu, a nie kolorowy!
O, i jaki drogi. Fju fju. Niby dla każdej czy każdego, ale chyba jednak wręcz nie, skoro 125 na głowę. 
Okej, ale oddajmy sprawiedliwość, że parking jest.
Okej, niech im będzie.
No i wierchuszka będzie.
Okej, oddajmy królowi, co królewskie.
Ale to nie król, n nie, tak dobrze nie będzie. Mimo że królewna z naszych ci niby ona.
To kto jest wart tych 125 ojro?
Ci, co panują na Stewinie. Wysłannicy Polski D.
A nie, to dziękujemy. Ci to chyba tyle warci nie są. To innym razem. To już proszę samemu rozprawiać o minimalizmach i nartach. Sori, naprawdę.!

Thursday 16 January 2020

zdjęcia

Zdjęcia są nowym noworocznym hitem, obwieszcza Ana, gdy wieczorem nakarmi tą i ową, uśpi innych, obudzi starego, i dla relaksu zorganizuje wendo. Co to dla niej, tak se wendo machnąć. 
Nic, tylko zdjęcia mruczy pod nosem, skrolując ef-be i co rusz napotykając na jakieś pienia dziękczynne dla kogoś, kto tego kogoś, lub ktosię, co to bardziej na ef feministycznie brzmi - sfotografował(a).
Może być na czarno-biało. Może być ustawiane. Może być naturalne. Wygięte ciała. Wiatr we włosach. Makijaż. Pozłacane, postarzane, ważne: by wyglądać pięknie. Czyly inaczej.
Też byś tak chciała i tyle, podsumowuje Roman.
Oczywiście, że bym chciała! Ale pókim po prostu sobą, tyle że starsza - mogę na luzie zauważyć, że widzę jeszcze jedną noworoczną falę. 
No ruszże się i oceń sam urodę tych fotosów. Kadrów. Pacz na to tu Romanie, no sam pacz. Kto to zrobił? Kto to sobie na pohybel chyba opublikował? Dlaczego? 
Plastikowe pudełko. W nim - ryba. Olej. Taca, Torebka od herbaty. Filiżanka jako upiększacz. Książka. Hmm. Co to za kompozycja? Udana niczego sobie.
Od nas ci ona, od Sanżilaków szeroko pojętych, z okoliczności jednakże.  No co, naród czyta i relaksuje się. Noworocznie, mój ślubny ty. Wieczorkiem. Lepszy relaks książkowo-dietetyczny, niż małpka, co?Okej, nie wegan, nie weże może, za to polski swojski. 
Czego się czepiasz Ana?
Niczego, no co ty. Pięknie jest. Pyszny wieczorek, co?
Zazdrości w tobie mnóstwo, Ana! Sama byś tak chciała, zawsze powtarzam. Przypominam, że w Ptasim Śpiewie dzięki takim udanym fotosom ci i owi domy nabyli!

Wednesday 15 January 2020

buk jak bóg

Rozpiera duma Sanżil i okoliczności, w postaci ślubnej takiego jednego zagramanicznego badacza ekobjo i tego tamtego; rozpiera ją i nas po znajomości, już nawet tyle jej - dumy - że wyszła nie tylko na sąsiedzkie Ukle, Iksel czy Anderlecht nie daj Boże - lecz do samej tiwi trafiła, czyli nie tylko LaBelżik, ale i świat, a przez satelitę - wszechświat, jak chce Groch.
Wszystko z powodu buków. Buczyny. 
Co to buk mamusiu?
Bóg Grochu, bóg, pan taki.
Jezus?
Ani Jezus, ani bóg Iwonku, tylko buk dzieci, b-u-k. Z u zwykłym, nie z kreską.
Badacz ten był ci wybadał, nie sam co prawda, ale niech mu będzie po sąsiedzku - że nasze tutejsze buki zamiast zostać w Belgii, Labelżik naszej matczyno-ojczystej - wyjeżdżają do Chin.
Do Chin bóg? To oni mają tę samą religię?
Nie bóg, co daje bogi, tylko buk, co daje buki. Takie drzewka w tym lesie, przez który jeździmy przykładowo rowerami w niedzielę. Ten las nazywa się z francuska: de Soigne. Desłań. Słoń prawie.
No i co z bukami, chcę wiedzieć.
Otóż badacz nasz ma misję. Sam król, ten od polskiej królewny, zorientował się, że dziwne jest doprawdy, by drewno z Brukseni jechało praktycznie za darmo do Chin, a wracało w postaci różnych produktów wcale nie za darmo. Schodów do domu, gdzie zlądowaliśmy przykładowo. A tak!
Zadał se pytanie, ten król i inni ważni, kto na to zezwolił. I dlaczego. Kto na tym zarabia. Odpowiedzi jasnej brak, więc po kilku miesiącach znaleźli badacza ekobjo naszego z Sanżila i powiedzieli mu: zrób coś pan z tym. Chcemy zatrzymać naszą buczynę. 
Bo buk to bóg!
I ten badacz to zrobi?
Oby! Na razie szuka po całej Brukseni dowodów,  że dzieje się źle. Na przykład u nas na Uklu. Proszę, jeszcze butów nie zdjął, a już się był przyjrzał schodom. Łap za telefon i raz dwa ma dowód.
I poszedł na policję?
Nie. Do tiwi, do gazet - by uświadomić ludziom, że drewno ma wartość. Buk jak bóg! Że może zostać z nami. Że tu można coś z niego zrobić. Meble, parkiety itp. Bo bardziej się szanuje to, co się zna. 
I tym zajmie się zwana z angielska: Sonian Wood Coop.

Tuesday 14 January 2020

brama

Słuchaj Ana, tylko tobie to mówię w wielkim zaufaniu i poufałości, bo wiem, że tobie to jak w grób normalnie. No więc mówię ci, że w pewnej szkole, a na dzielnicy jest to naszej - ciekawie się dzieje.
Podobno tylko, zastrzegam.
Nie jest to Sanżil, nadmienię, oj nie, choć i tu mamy polski kaganek oświatowy, nie wiadomo, czy oświecony, za to oświęcony wręcz nie jeden  raz i dwa zapewne, tak marginesem mówiąc.
Mianowicie doszły słuchy, nie mnie, tylko na samą wierchuszkę, że na bramie odbywa się przekazywanie.
Dzieci? - wyrywa się Roman. Bo to norma w Labelżik- leparon są anterdi dą lekol. Rodzicom wstęp wzbroniony. Brama się uchyla z rana i popołudnia i wtedy mogą zajrzeć. Więcej nie.
Nie, nie przekazywanie dzieci. Za to przez dzieci.
A czegóż to?
Zawiniątek takich. Zwanych niekiedy kopertami. Na weselichu przykładowo.
Maluchy sobie je przekazują?
Nie sobie. Tym, co na bramie.
A kto na bramie?
Nasi. Bo to swojska szkoła, choć brukseńska też. I ta swojska opłacana jest niby z pieniędzy podatnika, jak to zwą go, tego kogoś bezimiennego eksperci.
A jaki ma to związek?
Pomyśl! Podatnik nie wszystkim płaci chyba jednak. I ci, co na bramie, są być może wśród tych niedofinansowanych. Więc trwa narodowa zbiórka. Na bramie. Ręcami dzieci.
Ale jak w grób Ana!



Friday 10 January 2020

dinette

turcja albania malta iran włochy niemcy rumunia polska polska polska usa portugalia grecja francja no i belgia nasza labelżik - wymienia Ana Martin jednym tchem. Tylko tyle nacji wysłało swoje miniprzedstawicielki i przedstawicieli w najlepsze ostatnio dla Winterki okoliczności Sanżila.
Więcej słów nie czeba. Już tyle języków wystarczy, co?
Jadłodajnia działa. Dinette łączy. Małe i duże. Małych i dużych. W wózkach i po wyjściu z nich. Na kolorowe materacyki, a nawet papieroska na tarasie.
Taki to nasz Sanżil już.

Thursday 9 January 2020

kolano

Zasiadamy z Aną Martin na Kogenie, Coghen w pisowni. Ana - zepchnąwszy uprzednio zręcznym gestem dłoni i pupy też - plecak primerowca. No co, pupa wózkowej i plecy zwłaszcza doprawdy ważniejsze chyba niż błogostan plecaka.
Wyciągać nawet książki nie czeba. Czy jednak?
Jednak nie. Bo oto pani babcia obok wykręca numer i zaczyna w ten deseń:
 - Mon fis, tram.....altityd son. Ble ble ble. Żenu coś tam.
- Kła mamą?  - słyszy Ana wyraźniej, bo nagle wszystko na głośnomówiącym się rozgrywa. W pięciu językach i akcentach na oko, ucho - pardą!
- Że te di mon fis ke....tram...bis. Bis aret de bis tront set je krła....altityd son. Żenu!
- Atą mamą, że ne te komprą pa du tu. Szłazi 1 lang. Un long mamą! Franse si posibl!
-. Łi łi.. Bis! Bus, aftobus! On pan trama! Mą fis! Żenu!
- Oke mamon, sa wa. Sa wa mamą. Wsiądź i jedź!
Wsiadamy wszystkie i wszyscy.
Pani obok nas, już wyłączywszy głośnomówiące.
I uśmiechając się do Winterki, już nie z grecka, już nie z portugalska, tylko z francuska z czema akcentami naraz, chwyciwszy Anę za rękę: No co, dzwoniłam do syna właśnie, bo moja droga, tram nie jeździ. On do mnie: mamuś, idź na piechotę. A ja przecież nie mogę z takim kolanem! Zapomniał, że mam kolano zreperowane, a tu tram nie jeździ, popsuło się sankontean, 51! Z altityd 100 tu żem przyszła. Nie wiem jak, alem doszła. Z takim kolanem kochana!
-Wiem, słyszałam, uprzejmie przypomina Ana.
- A on mi, że mnie nie rozumie i każe po franse, jak ja wolę po swojemu! A pani wszystko zrozumiała!
Taka mądra nasza Ana.


Tuesday 7 January 2020

Blondposłanka

A co ona tu ma, o tu, pod kolankiem? 
Alergia jakaś. Nic takiego. Minie kiedyś. Lub nie - odpowiada uprzejmie na uprzejme zagadnięcie Blondposłanki zresztą Ana Martin. Nie pouczające, nie matkujące, tylko właśnie uprzejme. Rzadkość w polskim samolocie, choć to braselserlajnz, ujawnijmy to bez ściemy żadnej.
Czeba jakoś przetrwać ten lot, wzdycha Ana Martin do Winterki. I Blondposłanki. Bo ku niej, ku klasie biznes czy pierwszej bynajmniej, były się już udały spacerowo. We dwie. Jedna na drugiej.
Romanowi to już plecy od noszenia wysiadły. Urodzinowo. Na całego.
Pozwoli pani, że małą dam tu na chwilę, a sama odetchnę w rozmowie. uff. Gorąco w samolocie, jak w mieszkaniu w Polsce, nie przymierzając. 22 na plusie lub więcej.
Bidaki te dzieci w locie, bidaki, wzdycha Blond. Rumieńce ma mała z gorąca, widzę.
Oj tak. Żeby pani wiedziała.
Ale i tak dzielna! To kolanko jej nie boli? Bo reszta w pełni formy się wydaje, a jak gada!
Nie, bracia też to mają na skórze. Takie życie. Zatrucie środowiska itepe. Nie wiadomo zresztą.
A kąpie pani?
Nie bardzo, przyznaje się Ana. Nie bardzo, powiem pani. Bo po każdej kąpieli skóra jeszcze gorsza.
No, ja moich dzieci też nie kąpałam za często, też się pani przyznam. I w szpitalu walczyłam za komuny, by mi ich nie obmywali.
To możemy sobie rękę podać. Kongresowo. 
No tak. Parlamentarnie i komisyjnie potwierdzam. No i działamy w 2020. Dla tej małej i w ogóle kobieco. A mogę poczymać chwilę?