A choćby nie wiem, jak się wytężał, to nie udźwigną, taki to ciężar. Tak to chyba szło, pardą, jechało lokomotywą. I to mi się ciśnie na usta, jak pochylam się nad listą najpopularniejszych nazwisk na Sanżilu i obok, czyli w samej stolicy Ojropy. Nijak nie idzie zrozumieć, skąd się one wzięły, ale ich nosiciele na pewno nie powstali z wan-rompoja czy de-wawra.
Prędzej z prochu, choć i ten proch jakiś nie nasz, amerykański chyba. Albo jeszcze z dalszych stron tego świata, albo zaświata nawet, odmienianego zresztą tylko w liczbie mnogiej, co daje: zaświatów, i tak to brzmi doprawdy. Właściwie nie brzmi nawet, bo nic wdziękiem swoim nie przypomina, a bynajmniej nic znanego uszom ojropejki, którą w końcu jestem, nawet jeśli z Polski. Co to to nie, za Azję się nie dam uznać, Łapy leżą po tej stronie miedzy!
O czym świadczą chociażby napotykane na łapskiej miedzy nazwiska. Między Nowakiem a Kowalskim, tak je określę. Całkowite przeciwieństwo tego, co na Sanżilu. A tu - po prostu są nieobecne w zbiorowej świadomości i opinii publicznej. By nie było, że rzucam puste słowa na wiatr - oto zwycięska dziesiątka. Porównujcie z tym, co znacie z własnej miedzy.
Prędzej z prochu, choć i ten proch jakiś nie nasz, amerykański chyba. Albo jeszcze z dalszych stron tego świata, albo zaświata nawet, odmienianego zresztą tylko w liczbie mnogiej, co daje: zaświatów, i tak to brzmi doprawdy. Właściwie nie brzmi nawet, bo nic wdziękiem swoim nie przypomina, a bynajmniej nic znanego uszom ojropejki, którą w końcu jestem, nawet jeśli z Polski. Co to to nie, za Azję się nie dam uznać, Łapy leżą po tej stronie miedzy!
O czym świadczą chociażby napotykane na łapskiej miedzy nazwiska. Między Nowakiem a Kowalskim, tak je określę. Całkowite przeciwieństwo tego, co na Sanżilu. A tu - po prostu są nieobecne w zbiorowej świadomości i opinii publicznej. By nie było, że rzucam puste słowa na wiatr - oto zwycięska dziesiątka. Porównujcie z tym, co znacie z własnej miedzy.
1 - Diallo - 2.155
2 - Bah - 1.244
3 - Janssens - 1.087
4 - Peeters - 974
5 - Dubois - 46
6 - Nguyen - 925
7 - Barry - 847
8 - Jacobs - 804
9 - Mertens - 798
10 -Martin - 750
Spisałam i rozkładam ręce po raz kolejny. Dlaczego najwięcej jest Diallów, Bahów, a niewielu mniej Nguyenów? Co z wan-fan i de-du?
Wyjaśnienie jest proste, doczytuje Ana Martin, dumna zapewne z pierwszej dziesiątki, psim swędem, ale zawsze. Te nazwiska nie pochodzą z Ameryki, jak pisałaś, lecz z Afryki Zachodniej i Wietnamu. Tam nie ma wielkiej tradycji nazwiskowej, do niedawna brano, co popadnie. Czyli że popadały djale, bahy i ngujeny? Pewnie tak. A że emigracja potężna - to i najechało stosunkowo dużo nosicieli tych nazwisk właśnie. I wdarli się na szczyty spisu, wyprzedzając o całą prostą lokalnych synów Janów, Piotrów, Jakubów i innych.
Kogo?
No Janssensów, Peetersów, Jacobsów i tym podobnych.
To synowie są? dziwię się. Nie, już nie, śmieje się Ana. Kiedyś tylko. Obecnie to już tylko nazwisko. W Polsce tradycja była akurat inna, nazwiska mają inne pochodzenie.
Ale wiecie co, to nie zmienia najważniejszej informacji z tego spisu, uśmiecha się Roman. Tego, że jakby połączyć Mertensów z Martinami, to nasza Ana wylądowałaby o wiele wyżej. Dałoby to ponad 1500 sztuk osób odmarcinowych. Plus chłopaki nasze małe. Tłum po prostu się robi.
No i dziwi, że żadnych wan-fan i de-du. Tego dubojsa to dodali tylko tak dla równości językowej, bo nawet jeśli wkradł się błąd, to początkowe 49 nie wróży nic dobrego. Żeby chociaż 6 na początku stała, to z 69 i 9 przykładowo dubojsi mogliby stanąć w szeregu za Aną. A tak to naprawdę na tym Sanżilu tworzy się zupełnie nowa tradycja. Nazwiskowa tym razem, bo to już nawet nie bardzo ładne imię dla dziewczynki, cytuje coś tam Roman.
A ja tam swoje wiem: nowe czasy wymagają nowych ludzi, nie synów czyichś tam. Precz z wan-fan i de-du. Witamy djalów, bahów i ngujenów.
2 - Bah - 1.244
3 - Janssens - 1.087
4 - Peeters - 974
5 - Dubois - 46
6 - Nguyen - 925
7 - Barry - 847
8 - Jacobs - 804
9 - Mertens - 798
10 -Martin - 750
Spisałam i rozkładam ręce po raz kolejny. Dlaczego najwięcej jest Diallów, Bahów, a niewielu mniej Nguyenów? Co z wan-fan i de-du?
Wyjaśnienie jest proste, doczytuje Ana Martin, dumna zapewne z pierwszej dziesiątki, psim swędem, ale zawsze. Te nazwiska nie pochodzą z Ameryki, jak pisałaś, lecz z Afryki Zachodniej i Wietnamu. Tam nie ma wielkiej tradycji nazwiskowej, do niedawna brano, co popadnie. Czyli że popadały djale, bahy i ngujeny? Pewnie tak. A że emigracja potężna - to i najechało stosunkowo dużo nosicieli tych nazwisk właśnie. I wdarli się na szczyty spisu, wyprzedzając o całą prostą lokalnych synów Janów, Piotrów, Jakubów i innych.
Kogo?
No Janssensów, Peetersów, Jacobsów i tym podobnych.
To synowie są? dziwię się. Nie, już nie, śmieje się Ana. Kiedyś tylko. Obecnie to już tylko nazwisko. W Polsce tradycja była akurat inna, nazwiska mają inne pochodzenie.
Ale wiecie co, to nie zmienia najważniejszej informacji z tego spisu, uśmiecha się Roman. Tego, że jakby połączyć Mertensów z Martinami, to nasza Ana wylądowałaby o wiele wyżej. Dałoby to ponad 1500 sztuk osób odmarcinowych. Plus chłopaki nasze małe. Tłum po prostu się robi.
No i dziwi, że żadnych wan-fan i de-du. Tego dubojsa to dodali tylko tak dla równości językowej, bo nawet jeśli wkradł się błąd, to początkowe 49 nie wróży nic dobrego. Żeby chociaż 6 na początku stała, to z 69 i 9 przykładowo dubojsi mogliby stanąć w szeregu za Aną. A tak to naprawdę na tym Sanżilu tworzy się zupełnie nowa tradycja. Nazwiskowa tym razem, bo to już nawet nie bardzo ładne imię dla dziewczynki, cytuje coś tam Roman.
A ja tam swoje wiem: nowe czasy wymagają nowych ludzi, nie synów czyichś tam. Precz z wan-fan i de-du. Witamy djalów, bahów i ngujenów.