Tuesday 31 January 2017

mineralna

Ale nam się zaczął luty, no naprawdę! Rewolucja lutowa, jak się patrzy!
Ksenio, co to za entuzjazm!
Patrzcie sami, jak rośnie! Cyfry się zmieniają w oka mgnieniu. O, już jest 98764, a jeszcze przed chwilą nie było!
Ale co to jest, Ksenio?
Akcja mineralna. 
To tu - licznik osób, które biorą udział w akcji niepicia alkoholu. Przez cały luty. Czyly od dzisiaj do 28 włącznie, bo 29 przecież nie mamy, heloł!
Najchętniejsi i najbardziej wytrwali mogą akcję oczywiście przedłużyć. Nikt im nie bedzie zabraniał, jeszcze nie ma obowiązku umilania posiłku winem, nawet jeśli to wykwintne i pożądane w wyższych sanżilowskich sferach i strefach. 
Za wytrwałość; róża gali-wiwy- twojegostylu. W ten deseń coś, w każdym razie - nagroda.
Nagrodą, z tego, co tu widzę, jest przede wszystkim zmniejszenie narażenia na raka. Taki sens ma to ograniczenie konsumpcji, jak się malowniczo zwało za komuny, i zwie nadal, za Polski D.
Zdrowie czyly, krótko mówiąc.
A kto uczestniczy w akcji?
Teoretycznie i jedni, i drudzy, a nawet czeci, w sensie emi-imi, jak Portugalczycy, Maroko i tacy różni. Także Polacy, który nie myślą, że są emi-imi.
A że akurat ci konsumują - to pewne. I widoczne.
Są Polacy w tej migającej liczbie?
Nie, tylko Walonia i ci drudzy.
I kto prowadzi?
Ci drudzy. Flandria.
Faktycznie, nieźle migają te liczby. Podziwu godne!
Szczególnie, jeśli pomyśleć, że to pierwszy raz! Gdy zorganizowali podobną akcję mineralną w Anglii, udział zadeklarowało tylko 15 tysiaków osób. A tu prawie setka.
I nie jest to setka wódki.
Bo może to było przed fejsem, studzi nas Ana Martin. Teraz łatwo kliknąć i przewinąć dalej. Z zachwytem nad samą sobą, że się uczestniczy w czymś ważnym.
A ja się tam cieszę, ogłasza Roman. Nawet jeśli nie 97659 czy ile osób nie będzie pić alkoholu w lutym, a tylko 67453, lub nawet 00002, to i tak dobrze. Ktoś będzie zdrowszy, a na pewno - trzeźwiejszy.
Wszyscy skorzystamy, a najbardziej ci- co na mineralnej. 
Tyle o zdrowiu wiemy,  ile wody wypijemy.


beldżjum

Jakby mnie kiedyś zabrakło na Sanżilu, to co zrobicie, chcę wiedzieć wczoraj, a był  smutny styczniowy poranek, szary i deszczowy, nie śniegowy wcale, bo śnieg już minął na 2017, jak zeszłoroczny śnieg zupełnie. 
Ksenio, a co, planujesz wielkie życiowe zmiany? niepokoi się Ana Martin. Opuszczasz Sanżil i udajesz w inne okoliczności?
No nie, ale że dziś blu mandej, to tak się pragnę ubezpieczyć. Po tiwi wczorajszym i jak se żem w lesłarze z rana doczytała. Że trampek wygania kogoś tam skąds tam, bo nie chce mieć u siebie Belgii.
Ja tam chcę, wtrąca Roman. U siebie jako Polsce D oczywiście.
Trampa się boję, co trampkiem tym hamerykańskim chce wykopać, nas emi-imi. W tym cię, Ano Martin.
I cię, Romanie.
Was nie, Iwonku i Grochu, boście tu zrodzeni, uspokaja potomstwo Roman.
A co, chce wiedzieć Iwonek.
Nic synku. Głupoty gadają, betizy takie.
Tramp tento powiedział przecież, sama zrozumiałam, że nie chce, by u niego było tak, jak u nas. na Sanżilu i w okolicznościach, upieram się. Wyraźnie mówił w łykend, choć nie w dialekcie nie stąd, który bym już opanowała: Beldżjum. Zamachy i takie tam robione przez innych. Dont łont dys.
Nie chce nas!
To i się boję i smucę, tym bardziej że blu mandej. 
Ani trampek trampkiem, ani nikt nas nie wygoni. Wszyscy możemy se być na Sanżilu i w okolicznościach tak długo, jak tylko chcemy. Gdzie Hameryka, gdzie Bruksenia. Ksenio, głowa do góry. Blu mandej minął. Dziś hepi tjuzdej.
I nawet już odbywają się protesty przeciwko trampkowej decyzji. W Brukseni zebrało się wczoraj 200 osób.
A wiesz, co najlepsze? Że blu mandej był ci minął dawno. 16 stycznia był ci on w tym roku. Nawet nie zauważyłaś w biegu z dzieciarnią. 
Zapamiętaj na przyszłość: blu mandej co roku tak zaplanowano, by był 3. poniedziałkiem roku.
Czecim.
I jak minie ten czeci, to juz tylko hepi. Ksenio, co się martwić? Dni długie już. Słońce świeci. Będzie hepi. 


Sunday 29 January 2017

ustawka

Roman twierdzi zawsze za takim jednym obeznanym w książkach i w parlamento- sejmach brukseńsko-unijnych, że młodzież na Sanżilu i w okolicznościach jest po prostu inna. Wychowanie. Szkoła. Zimno.
No a jak ma nie być inna, skoro to Sanżil i okoliczności właśnie, heloł, a nie jakieś Polski A B C i D przykładowo. Heloł! Rozumiem, że niektórzy z nas są już nawet po 40., nie wytykając palcem Romana albo Any Martin, i młodzieży nie zrozumieją, ale żeby aż tak nie poznać się na inności?
Nie jeżdżą po prostu na ustawki.
Na szczęście mają mnie. Jakieś 25 na karku. I wiem co nieco, także o młodości, co skrzydła ma w poezji. Które się przydają, jak się jest młodym i trzeba się na szybko udać z Brukseni do, no, jak to było, zaraz spiszę, o trafiłam: Lembeek.
Lembeek? Co to jest i gdzie to jest?
Miasto. Miasteczko. W okolicznościach tutejszych. Przywracające wiarę tobie Roman, Romanie wręcz, Anie i temu z parlamentów, że i w Brukseni młodzież potrafi pokazać, że młoda i w głowie jej fjubździu, a nie tylko zamachy, ajfony i papierosy.
Bo co się stało?
Bo doszło do ustawki.
Ustawka? A co to jest?
Jak się chuligani przez ch chyba zwołują i tłuką na zawołanie, wyjaśnia krótko i zwięźle ślubnemu Ana Martin. Jak kibole w PolsceKsenio, serjo?
Serjo.
Serjo, podchwytują Groch z Iwonkiem. Taaa, biją brawo.
A jest w lesłarze owszem. Ustawka, jak się patrzy. Brawo Ksenio za oko! W Lembeek właśnie. Gdzie jest mały dworzec. Na dworcu nie jeździ zbyt wiele pociągów, więc można się ukryć z bijatyką.
Która normalnie miała się odbyć w Brukseni, ale że tu miejsca wolnego nie dało się znaleźć - gdzie nie spojrzeć, ludzie jacyś chodzą do teatrów na przykład w lewo i prawo, zamiast porządnie tiwi oglądać - to się byli młodzi skrzyknęli  w około czterdziestu i wyjechali do Lembeek, by tam sobie poszaleć. Pobić trochę jeden drugiego. 
Ustawka czyly fakt.
Młodzież musi się wyszumieć, nieraz słyszałam i nie dwa, zanim z Łap na Sanżil nie wyrwałam w świat.
Też wyjechałam czyly, by się młoda poczuć. A że nie do Lembeek, lecz na Sanżil zjechałam - no to już dlatego, że Ana Maritn akurat tu zlądowała.
Do tego jednego od książek, co twierdzi, że w okolicznościach brukseńskich panka, skina czy inszego alternatowca nie uświadczysz, mam więc taki oto przekaz: jedź se pan do Lembeek. Najlepiej pociągiem. Ustawka już tam czeka. Wraz z nią policja. 
Potem dziennikarze. Wszystko w mediach. I oto jest młodzież inna. Normalna czyly. Jak wszędzie.

Thursday 26 January 2017

a la pubel

Pubel! Nobel a la pubel! Wszystko do publa!
Czy pubeli?
Tak krzyczeli na takim teatrze jednym, co mnie na niego Ana zaciągnęła w ramach wspierania artystów bez granic przez feministki na ef bez granic. Jezusie, oszaleć przyjdzie od tej sztuki. W poudnie sztuka, wieczorem sztuka. Dobrze, że ta jedna bez słów.
Za to, jako że na tej w południe w tym drugim dialekcie było głównie, spokojnie mogłam odpłynąć głową do swoich spraw. Do Polski D. A potem powrócić na scenę - przywołana głosami w znajomym dialekcie. Tym francuskim czyly.
Brzęczało słowo ze słownika sanżilowskiego żywo wzięte, a mianowicie: pubel. 
Wszystko do pubeli/publa chcieli wyrzucić ci artyści. Granic nie znali w tym wyrzucani. A la pubel! W tym nagrody Nobla/nobeli/nobela - jak to ugryźć w polszczyźnie? - obietnice polityków, itepe itede.
Twierdząc, że nagroda taka dla ludu nic nie zmienia.
Rację mieli poniekąd, mruczy Roman. Pubel polityczny rządzi, nie lud. Także na Sanżilu i w okolicznościach.
Wszyscy w jednym publu się kotłują.
A czasami coś znajdują.
W okolicznościach skarbkowych mianowicie.
Skarb znaleźli jakiś porzucony w koszu?
Skarb dla policji. Komputer mianowicie. Nie byle jaki. Zamachowy.
Hę? Marcowy? No co wy - Ana prasy z rana na oczy widać nie widziała.
No tak. Dawno do tego doszło, ale prasa pisze o tym dopiero dziś, gdy specjalni tacy hakerzy czy inni odczytali, co tam jest w tych tam plikach.
A jest co?
Oj jest. Cały planing operacji z Paryża i naszego tu marca feralno-felernego. Tak jak było - niestety.
Nazwiska, miejsca, co kto gdzie kiedy. I zapisy rozmów z wariatami z Syrii itepe itede.
Widzę, że są tam, w plikach tych, też rzeczy straszliwe, których w życiu prawdziwym nie było. O tym, że mogli jeszcze bardziej strzelać i się bronić, na Foreście przykładowo, a nie tchórzyć. I że na innych lotniskach chceli się wysadzać jeszcze, ale nie udało się.
Pozytyw jakiś czyly.
No i spieszyli się bardzo. Widać, że policja była blisko odkrycia kryjówki, dlatego na szybko robili zamach. 
To może i komputer w publu się znalazł, bo biegli?
Pewnie tak. Choć to osoby niekoniecznie mądre, skoro tak się dają omamić i z własnej woli wysadzają, zabijając innych. Może wydało im się, że tak nikt go nie odnajdzie, bo sobie ktoś już zabierze i na części sprzeda.
Jak to z publami bywa. 
Wszyscy w jednym publu skończymy.



Wednesday 25 January 2017

hear

Ana Martin robi w sztuce. Tak, takam z niej dumna, że właśnie tak zacznę pisanie o dwóch takich w czapkach, pod którymi Ana robi. A raczej: pod których przewodnictwem milczy, choć wedle słów Romana tytuł każe, by ją słyszeć.
Bo ten hir to nie tutaj, tylko słuchać. Albo usłysz.
To po angielsku, dlatego aż tak skomplikowane. Z tymi formami, czy inny trybami.
O pisowni nie wspominając, bo wtedy to całkowicie zmienia postać wogle już na hear. Widział ktoś coś takiego? Słyszał o czymś takim? Słyszała?
W każdym razie Ana Martin podobno miota się po scenie. Kaj się zwie teatr w wymowie, a w pisowni: kaai. Co podobno z kolei oznacza brzeg. Nie, nie w dialekcie z Sanżila, tylko raczej z okoliczności tych innych, gdzie po flamandzku. I gdzie są większe pieniądze na sztukę.
Które z kolei trafiły do tych dwóch w czapkach, do sztuki czyly.
Do Any nie trafiły, bo to wolontariatem się nazywa. Czyly za darmo się robi. Ale że to sztuka, to Ana mówi, że nie szkodzi w ogóle, a jeszcze się cieszy, że może brać udział.
Na Molenbeku się to rozgrywa, wyobrażacie sobie? Ale takim bliskim, uspokoję tych, co bardziej strachliwi. Bo nad kanałem. Mówiłam przecież. Kaai. Zapamiętajcie.
Skorzystaliśmy za to na darmowych biletach, Roman i ja, bo Ana kochana nas zaprosiła, a przecież każdego mogła zaprosić na takie oglądanie po flamandzku, choć ani słowo nie pada.
A na nas padło - wybór Any.
Słowa nie padły za to żadne, za to dźwięki. I wtedy zrozumiałam, o co chodzi z tym całym słyszeniem.
O usłyszenie dźwięków i ciszy.
Uszami tylko się posługując, bo oczu się nie ma.
Ma się je w ciemnościach.
Jak? Sprawdźcie sami. Już nie za darmochę, ale i tak luksusowo mało.
Bo to sztuka. W kaju. Kraju flamandzkim.

www.kaaitheater.be

Spektakl: Hear.
Do obejrzenia,a raczej: odczucia/ wysłuchania w dniach 25-27 stycznia 

Tuesday 24 January 2017

abraham

Nie Anuś, nie. Ani Martin, ani inna Ana Anuś. Będzie porządna sodomia i gomoria, uwaga, tak, a dlaczego nie, mogą politycy gadać, co chcą. i nic się nie dzieje, może i Ksenia. Uwaga: penetracja-anus-penis.
Uff, udało się na jednym tchu, jednej sylabie prawie że. Alem dała.
Co cię tak Ksenio z rana natchnęło do takich wyznanio-wyzwań, bada sprawę Anuś Martin.
Sztuka, wzdycham. Cytuje lesłara, a co. Oni to sami napisali. Że to na Sanżilu i w okolicznościach dostrzegli. Te czy słowa.
Oj, źle to widzę. Choć nie widzę, a chciałbym. Sodomia i gomoria jakaś przyjemnawa. 
Właśnie: sztuka - mówię, Roman nie słuchasz.
Jaka sztuka? Pewnie coś na Sanżilu ktoś znów zmalował na murze.
Zgadłeś poniekąd, bo nie na Sanżilu, lecz w okolicznościach. Kanałowych.
I wpuścił miasto w kanał, widzę, zerka mi Anuś przez ramię.
Taki kanał, że ciężko z niego wybrnąć.
Impas się to zwie.
A to ci kanał czy inny impas. Immy..
Komunikacyjny.
Bo oto lokalni zmalowali fresk. Żeby to penis był przynajmniej. Anus jakiś znów, ewentualnie lub ostatecznie penetracja, wybrzydzają w lesłarze. Nie. Skądże. Oni albo one, by oddać pola tym na ef, zmalowali nóż. Na gardle. Zarzynający. Syna.
Skąd wiadomo, że syna?
W sumie nie wiadomo, ale tak jakoś wszystkim patrzącym wychodzi, że to syn. Pod nożem ojca. Czyli Abraham z lizakiem lub lizak z Abrahamem, mruczy niezrozumiale Anuś Martin; choć to nóż jak na dłoni, choć w niej.
Ksenio, na religię nie chodziłaś czy co? Jaki lizak. Izaak. Syn Abrahama. Przez tegoż prawie że zarżnięty. 
Jezusie, a co to za sprawa?
Biblijna. Jedna z tych krwawszych.
Brr.
Brr, zgoda pełna. A teraz to brr panoszy się na murze w Brukseni, bo to chyba sam Tysiąc jest, i nie wiadomo, co z nim zrobić.
Freskiem tym.
Burmistrz chce zamalować, bo podobno nawołuje do przemocy. Historycy sztuki nie wiedzą i podzielili przezornie na dwie grupy: tych, co chcą zostawić, i tych, co usunąć. 
Działa zostały wytoczone.
Pozostaje czekać na reakcję ludu - czy kupi, czy odrzuci. 
Podobno ma być z tego wojna. Dzielnic. Abrahama z lizakiem.



Monday 23 January 2017

mastodont

Zapowiedzieli, mówi Ana Martin z rana w zeszłym tygodniu; zapowiedzieli prawie że minus dziesięć. No, tego to tu dawno nie widzieli.
Minus osiem tylko było, poprawiam ją. Wiem, bo nawet w kreszu tylko o tym z rana rodzice w kółko mówili - że zaanonsowali minus osiem. Kto to widział, dodawali z francuska, ale żem zapomniała oryginału przez y, jak to jest po miejscowemu, z tego wszystkiego. 
Z tego mrozu.
Fajnie, inaczej! Wyż wszędzie, że hej, słońce daje, przepięknie. Dzieciaki się martwią tylko, bo śniegu nie uświadczysz, nie to co u kuzynostwa z Polski D.
Za to dzień coraz dłuższy, radocha i u Any Martin, bo ona ciemności nie lubi akurat, a już sama w ciemnościach - to w ogóle i wogle nie.
Wiecie, jak to coś, co nam to piękno za oknem przyniosło, nazwali?
Dinozaurem jakimś chyba.
Hę Ksenio, dziwi się Iwonek.
Patrzcie sami.
Pacz, krzyczy Groch. Pacz!
No to patrzą, Roman i Ana. Aha, jest faktycznie. Mastodont antycykloniczny. Cha cha. Uwielbiam te belgijskie przepowiednie. Czysta poezja.
Poezja do śmiechu. Bo jak inaczej opisać minus zero, jakie podobno tydzień temu mieliśmy w mieście.
Przełknąć, nie opisując.
To jeszcze nic do przełknięcia, zerkam na stronę obok. W pięty to ta pogoda poszła dopiero tym, co mieli szczęście lub nieszczęście zauczestniczyć z własnej woli, a prędzej wręcz nie, w policyjnej akcji: łykend bez alkoholu. Bo ten łykend wypadł akurat w mrozy. 40 tysiaków kierowców przebadali, 190 zabrano prawo na dobre.
i co?
Na piechotę do domu wracali. W to minus osiem. Dziesięć. Albo więcej.




Wednesday 18 January 2017

miska

Zacznę przezornie od tego, że upadam też, mimo żem z niziny, a przynajmniej z tego, co na mapie w klasie wisiało na zielono.
Z niziny, niziny czyly, potwierdza Ana Martin, rozcierając ręce. A i na Sanżilu i w okolicznosciach nie ma co udawać, żeś wyżej.
Choć nosa zadzierać by można, i tym samy wspiąć się przynajmniej na wyżynę tego tam intelektu czy zachowania ą ę. Z nizin zaczęłam, przypominam, a więc pamiętajcie, ilem przeszła, w tym w górę. 
No i względem wyżyny chciałam jeszcze dodać, że startując z dołu, można zajść najwyżej. Po czym spaść.
Jak ta miska niejaka, co to ją se lebelż na lokalną miskę Belgii obwołali. Całkiem niedawno, ufam, choć bez tiwi to nic nie wiem, ale do tego to nikt Martinów nie przekona, by doinstalowali;w każdym razie  - jeszcze wszyscy pamiętają, jak miska wygląda, i nie musieli nerwowo guglać, jak to padł njus. Mys Belżik się to zwie w wymowie. 
Romanie Schotte, że spiszę z wolna powoli, bo trudne. O jej upadku z wyżyny na nizinę donoszę. Korona spadła.
Roman ma sławną imienniczkę, hi hi.
Brawo tato! krzyczy Iwonek.
Ta-tuj? dziwi się Groch, ale też klaszcze.
Bo ja nic nie wiem? zaciekawia się Roman spod roweru? Klocki Anie padły podobno, to i piszczy nieziemsko, a że Roman na czymś znać się musi, to leży plackiem i podobno reperuje.
Nie wiesz, bo tiwi nie masz.
Ty Ana też nie.
Fakt, owszem fakt autentyczny, za to lesłara czytamy, ujmuję się damsko-płciowo.
I tam to było? To coś o upadku. Korony itepe.
Rasistowskim, że dodam, dodaje Ana.
Że ścigać będą - uzupełniam.
Miskę? No co wy, gdzie wy żyjecie. Komu by się chciało? Pokażcie ją - podnosi się, stękając, Roman. No niezła miska. Mys prawdziwa. I cożeś ty naplotła dziewucho?
Nie dziewuchom naplotła do tego. Instagramowi. Zdjęcie skomentowała. Pana o ciemnej skórze brzydko nazwała. Słowem na en. Zabronionym.
To i ją pozwali, mimo że to słowo na en brzydkie, brzydsze niż sam feminizm na ef nawet, od razu usunęła.
A i ona niezbyt nie na en, ocenia fachowo Roman. Ładna, ciemna skóra. Chyba nie belżbelż, co?
Mys Belżik jest, to i belżbelż, co tam kolor. Najważniejsze, by nie obrażać innych. A ta się dopuściła tegoż.
I nie ma taryfy ulgowej, bo wymazała?
Bo ładna? Ładni tak samo upadają jak brzydcy, za którymi się nikt nie ujmuje, prycha trochę nieładnie ładna-nieładna Ana. I nikomu korona z głowy nie spada.
To ta pani do więzienia idzie, mamusiu?
Nie syneczku. Tylko powiedzą jej, by była miła bardziej. I na słowa uważała.
To dobrze chyba?
Bardzo chyba nawet. Popieram. I tak to miska szansę ma wskoczyć jeszcze znów na szczyt. W koronie, jak się pospieszy.
Błędy młodości chyba, bo złośliwie nie wygląda. Wybaczam. Ech.



serduszka

Narysowałbym coś, nudzi się Iwonek.
Albo daj mi coś pieknego, mamusiu. Masz coś dla mnie?
A mam synku. Patrzcie, co zdobyłam.
Serduszka? Fajne! szepczę.
Znaczki? Na list zwykłe takie? O -o - Iwonek sam nie wie, czy się do końca cieszyć i kręci kartką w łapach.
I nagle jak nie krzyknie: jakie piękne kolorowe serca! zachwyca się. Błyszczące! Patrz Grochu, jakie złote i srebrne, o tu kawałek złoty widzę, z pajet takimi. Mamusiu Ksenio tatusiu, a co tu jest napisane na tych znaczkach?
Be jak Belgia. Dlaczego Belgia, skoro to polskie serca? dziwi się Roman.
A nie, niestety nie. Zaraz wyjaśnimy zagadkę.
Belgię już mamy. A tu co to za litery?
To po angielsku synku. 
Aha, dziwne Ksenio, bo to takie piękne serca, jak te, co żeśmy je w niedzielę naklejali na buzek Grocha, jak grali ci panowie i panie z puszkami ubrani trochę jak mikołaje, też pięknie.
Masz rację synku. Bo to ta sama wielka orkiestra świątecznej pomocy. Na znaczkach.
Ale dlaczego tu nie piszą po polsku?
Bo to znaczki belgijskie synku.
A dlaczego nie polskie?
Bo poczta polska w tym roku nie wydała znaczków z serduszkami.
Dlaczego mamusiu?
Bo to Polska D synku. Taka niemiła trochę. Niemili panowie i mało pań do kupy nie chcieli wydać serduszek na znaczkach po polsku.
Ale niefajnie!
Nieeee, zgadza się Groch.
Czyly Sanżil i okoliczności uratowały honor światowej poczty, podsumowuje Roman. Aż się przejdę i więcej tego zakupię. 
Kiedyś jeszcze na alegro sprzedamy, podsuwam.
Jakim alegro, świąteczno-orkiestrowej aukcji!
No właśnie. Brawo orkiestra, brawo Sanżil!

Tuesday 17 January 2017

ałdik

Jak to z Elwirą było, pamiętacie? nie wiadomo skąd rzuca temat Ana, a może jednak wiadomo, bo za oknem daje po uszach podtjunowane auto. Wrrr. wrrr. wrrrr
Jak przez mgłę, udaje Roman, bo nie pamięta czyly. Przypomnijcie mi.
Chodzi o wóz?
Ano Ano.
To pokrótce: Elwira świetna niania i świetnie sobie sama radziła. Pracowała wieczorami, wiadomo, na Sanżilu i w okolicznościach nie ma zmiłuj się, rządzą kresze i maternele i tam są dzieci, a nie z Ksenią jakąś się bawią.
Wracając do pracowitej i robotnej Elwiry: nagle chłopak, zwany narzeczonym, mimo że Elwira lat 21, wpadł na pomysł, że oto ona wieczorami robić nie będzie.
O co chodziło?
A o co, wzrusza ramionami Ana Martin; o patriarchat, jak zawsze: że wieczorami ma w domu przy nim siedzieć i tiwi oglądać, jak to on z roboty wróci. Że jej pieniądze uciekają - nic to.
Piwo powinna podawać, podaje myśl Roman. Jak ty Ana zresztą.
Właśnie. I takie tam, Ana groźnie patrzy. Pod płaszczykiem bezpieczeństwa oczywiście narzeczony to chował, że lepiej po nocy nie chodzić samej.
Elwira bała się to powiedzieć patronkom, ale wydusiła.
I nie chodzi.
Nie chodziła. Znów chodzi. Bo oto pojawił się wóz!
Jaki wóz mamusiu?Wózek mój? Buzek?
Wóz synku, czyli auto.
Be-em-wu, niech zgadnę.
Też tak myślałam, jak stało i na wysokich obrotach robiło hałas na cały Sanżil, a może nawet okoliczności, jak ten tu zupełnie.
Podrasowana be-em-ka, ocenia fachowo Roman.
Wcale nie! Wiecie, jak marka?
No co, bo nie wiemy.
Ałdi.
Ałdik, krzywię się? Zwykłe ałdi? toż to szacun żaden się nie należy. Toż to wstyd w Polsce będzie się pokazać.
Może narzeczony o tym nie wie. Może u nich pod granicą to już ałdika przełkną. Ważne - że odkąd jest wóz, narzeczony chce się bujać. I nagle mu nie przeszkadza, że Elwira nocami pracuje.
Bo ją wozić można?
Jasne. I piwka nie bardzo można pić i tak, to już lepiej niech dziewczyny pozarabia, co tak bezczynnie będzie siedzieć.
Na czym skorzystają Rita i Stasiowa.
I tak to ałdik uratował Sanżila.

Monday 16 January 2017

młodość

Młodość, młodość, młodość wszędzie, młodości, co to skrzydła podała tej i owej, temu i owemu, co w międzyczasie tę to ją byli utracili. 
Ech, czasy młodości, to były czasy, wtedy się żyło.
Takie zdania i inne wybrzmiewały wprost głosowo, albo przynajmniej w cichym westchnieniu w sobotę wieczór, jak to była nam zjechała na Sanżil i okoliczności, wręcz do Tysiąca samego, pewna Ana.
Anja nawet.
O pięknym nazwisku z iksem, bardzo pasującym to tych okoliczności Sanżila, co to mówią tym drugim dialektem, gdzie w co drugim nazwisku iks uświadczysz, a niejednokrotnie w duecie z kolejnym lub trójce z k.
Działo się to teraz, w nowym 2017 r, ale nie ukrywajmy, była to wizyta z przeszłości. Taki skok w czasie.Tak twierdzi Ana Martin, która była się tam zjawiła, poprowadziła, ale nie wzruszyła za bardzo, bo Ana z iksem nigdy jej idolką nie była. Za czarna, na oko. Za pomalowana, w tym na oku. A na uchu - za ostra i za mroczna. No nie dla Any po prostu takie gitary i śpiewy, gdzie tam Ani z iksem do takiego dżordża, co też w międzyczasie już nie zaśpiewa, oj nie.
Za to jak najbardziej  dla szerokiej rzeszy fanek i fanów, co to karnie się byli stawili na spotkaniu, zasiedli, wypili, drobne i mniej drobne do puszki na orkiestrę wrzucili, no a potem koszulki i płyty zakupili i po autografy się ustawili.
Ze łzą w oku, bo to nie one i oni, lecz młodość ich stała. Która była upłynęła w Polsce A B i C, obecnie Polsce D na przetrwaniu.
Na słuchaniu Any z iksem i innych takich podobnych utworów z kaset i magnetofonów upłynęła, co to je Roman zbiera jako ciekawostki z przeszłości. Sprzed mojego narodzenia, zaryzykuję.
Tak od siebie dodam, że miła ta Anja z iksem cała, ciekawie pomalowana. Mówić lubi. A że głos ma - to ho ho, fajnie było i ciekawie.
Kawałek młodości po prostu.
Bo ta młodość zawsze jakaś taka inna.
Daleka, to i lepsza może się wydawać
Nie lepsza. Sanżil jest najlepszy, decyduje Ana. Tu i teraz. 

Thursday 12 January 2017

absenteizm

Absenteizm, no co, nie znaliście takiego słowa?
Ja też zresztą nie, więc okej!
Ale poznałam przy okazji nowego, co naszło z 2017, a szczególnie w poniedziałek jeden z drugim, co to się były odznaczyły na czerwono w kalendarzu absenteizmów 
belgijskich.
Już tłumaczę: z badań wyszło, że 11 pierwszych poniedziałków roku - każdego roku, czyli co roku - znajduje się na czerwonej liście, a nie czarnej nawet, dni z największymi absenteizmami.
Co jest nie wiem czym. Ale się dowiem. Roman. Końcówka, jak feminizm na ef, czyly już dobrze na wstępie.
Absenteizm? Pięknie nazwane, cmoka Roman cmok cmok.
Cmok cmok, ruszają ustami zgodnie Iwonek z Grochem.
Absencje to nieobecności.
Absą to jak prezą, tylko jak nie ma kogoś, tłumaczy Iwonek.
Aaaa, rozumiem. Czyli nieobecności. 
Z tym że nie w szkole, tylko w pracy.
To dorośli też są absą? dziwi się Iwonek.
I to jak jeszcze synku! Na całego, że ho ho. I mówisz, że aż 11 pierwszych poniedziałków roku znajduje się na wykazie dni z największym poziomem nieobecności?
Ano tak tu piszą, Ano i Romanie.
No ciekawe bardzo. 
Łatwo wytłumaczyć. I ciemno, i wilgotno, i chorowicie. I nie chce się. Po łykendzie i w ogóle. Wszystko się dobrze składa, by nie iść do pracy. Części się przynajmniej chce pójść do lekarza, a niektórzy to tylko dzwonią i śpią dalej.
Też bym tak nieraz zrobił, wyrywa się Romanowi.
Ja też i ty Grochu też, narzuca swe zdanie bratu Iwonek.
Patrzcie, ile w tym raporcie w ogóle ciekawych informacji o zachowaniach ludzi. Np. to, że poniedziałki to dni z największą ilością nieobecności w tygodniu - ponad 7%. 
Drugi jest piątek, niech zgadnę? zgaduje Ana.
Zgadłaś!
Skąd wiedziałaś, mamusiu?
Mój sekret, uśmiecha się tajemniczo Ana Martin. Mama jest czarodziejką.
E tam, żadna czarodziejka, tylko piątek to łykend, zdejmuje czar Roman. Co dalej wybadali?
Ano to, że im większa firma, tym więcej nieobecności. Jeśli zatrudniono 4 pracowników - średnia absenteizmów to mniej niż 5%. Gdy pracuje 100-200 osób- już 7%. A ponad 1000 osób to w ogóle hulaj dusza - 11%.
Też łatwo wytłumaczyć, tłumaczy Roman. Dużo osób - mniej kontroli. A więcej chorób. Bakterii i takich tam. Łatwiej udawać i zniknąć.
Być absą czyly. No no, pięknie się 2017 zaczyna.

Wednesday 11 January 2017

sanżos

No i proszę, kto wygrywa w pierwszym noworocznym konkursie?
Ja! wrzeszczy Iwonek.
Nie, ja! stara się go przekrzyczeć Groch.
Ja, ja, ja - udaje Ana Martin.
Nie mama, ja! prostuje i protestuje Iwonek. 
Mamo, tato, ja!
Spokój, zarządzam. Wygrywa Sanżos.
Kto? głupieje Iwonek. Sannikola chyba Ksenio?
Nie, Sanżos.
Ho-ho, godzi się Groch.
Nie żaden ho-ho, tylko dzielnica Sanżos. 
Święty Józef czyli, tłumaczy Ana Martin. Też świątecznie. Może być.
Co wygrywa ten pan Józef? I że to żużef mówiłaś, a teraz Józef mama mówi, to ja nic nie wiem już, skarży się Iwonek.
Abo żuż nie wiesz, wyrywa się Romanowi.
Co? nie dosłyszy Iwonek.
Dziecka mi nie zwodźcie na manowce, ujmuje się po męsku za synami Roman. O co chodzi Ksenio?
O raport z lesłara i ertebeefa, o tu, pokazuję.
Ciekawe, o emi-imi noworocznie. Dobry temat. I jakże na czasie. 
Żakże, żartuje se dalej Ana. Jartuje albo jartuże. Uff, ciężko z tym polskim, już-żuż przestaję.
Tak, z okazji zamachów, nowego roku, emi-imigrantów powstał oto łączony projekt, w którym zbadano, z kogo składa się nie tylko Sanżil i okoliczności, ale i Belgia. No i wyszło, że w ciągu 20 lat podwoiła się liczba osób z cudzoziemskim pochodzeniem. W 2015 r. dało to 2,3 mln mieszkańców Belgii urodzonych z obcym paszportem. 
Obcym czyli niebelgijskim, tak?
Tak.
Dużo. Dujo.
No ale to do zobaczenia na ulicach jest, prawda? Nic nowego.
Nowe jest może to, że by pocieszyć naród, że nie tak całkiem ci inni atakują, w lesłarze podkreślają prawie że na czerwono, że te osoby urodzone gdzie indziej są co prawda z gdzie indziej, ale w Ojropie. Nie spoza niej. 
Przed zamachami chyba by tak nie pisali, co? zastanawia się Ana.
Nie skąd czyly są? głupieję.
Ojej, no, nie z Maroka czy Turcji.
Oprócz Sanżosa zwycięzcy właśnie! triumfuję. Bo oto dochodzimy do sedna sprawy. Sanżos wygrał bowiem noworoczny konkurs na gminę z największą liczbą emi-imi. Aż 74% mieszkańców ma tu inny paszport.
Albo miało.
W ogóle w tym konkursie wygrywa Bruksenia, duże miasta, regiony przygraniczne. Przybywają ludzie zewsząd.
To dobrze. Kolorowo. A nie tak, jak w Polsce D. Gdzie po prostu jest inaczej.
No tak. Ale taki Sanżos przez to niedofinansowany. Niedouczony. Bieduje.
Dwie strony medalu, jak zawsze.
Emi-imi - to znów będzie nasz-wasz nowy rok. Na Sanżosie i w okolicznościach.

Tuesday 10 January 2017

łapanka

Teraz pozostaje już tylko kwestia akumulatora, podrzuciła temat Ana, jak żeśmy się w sobotni - pokrólewski - ranek uporali już z kwestią akumulacji śniegu.
Jak to, budzi się powoli Roman, nie to, by chciał, ale dzieciarnia powyżej ósmej nie dośpi, to i zwlec się musi.
No bo zimno od tygodnia, zaczyna niewinnie Ana Martin. A Groch z Iwonkiem dzielnie wczoraj kierowali autem na parkingu. Jak się po Ksenię na nasjonala podskoczyło i czekało. Może i zapomnieli potem to i owo wyłączyć, kubusia z płyty przykładowo, dodaje jeszcze bardziej niewinnie. A rodzice, to jest ja, i ty, nieobecny, ale zawsze rodzic, nie sprawdzili. To może i akumulator leży i kwiczy.
Ana, a dlaczego nie sprawdziłyście?
Ano nie wiem, duma Ana.
Ano, nie wiem, dlaczego Ana, skruszonam.
No i co teraz będzie?
Łapanka na ulicy! Jak w wakacje.
Co w wakacje łapałem?
Pamiętasz Iwonku, jak pan nad morzem auto nam kablami ratował? To i dziś takiego pana musimy znaleźć, by pojechać do jednej cioci.
Tego samego łapać będziemy? dziwi się iwonek. A to daleko nie było, to morze?
Daleko, prawda.
To może inny będzie jechał ulicami z kablami i go złapię o tak?
Może, jak ma opony śniegowe. Bo my chyba nie.
Co, to opon też nie zmieniłyście z Ksenią? jak żeście umówione były? Roman ma taki szok normalnie, że aż z łoża wyskakuje i to od razu przytomny nawet.
No nie, jakoś nie.
I jak teraz pojedziemy gdziekolwiek, denerwuje się Roman.
Roman, spokojnie, uspokaja Ana Martin ślubnego, coraz to starszego, to i nerwowszego,  po tych czech królach zresztą. Dokładnie i wnikliwie przestudiowałam prognozę pogody i widzę, że ta akumulacja 1-2 cm to maksymum opadów na razie. Nie ma co zmieniać. Opon czy trybu życia. A te resztki to do nocy rozjeżdżą i na woluwy aligancko się zajedzie.
Zaprognozowała i rację miała, bo dziś już tylko deszcz nasz brukseński.
Wóz trochę brudny stoi tylko, ale wiadomo, jak to na Sanżilu, cudów nie ma, nawet w nowym roku.

Monday 9 January 2017

akumulacja

Akumulacja. Tak to nazwali. I rację mieli, bo dobry akumulator nam się przydał w ten łykend. Pierwszy ci on był noworoczny, poświąteczny niby, a tak cichy, jakby ci czej królowie dopiero co zjechać mieli. Urodzinowo, a jakże, do Romana. Co to imienia jednak królewskiego nie ma, za to cesarskie, ale nie polskie, tylko inne, greckie na przykład. Jak to ten święty mikołaj nie uwłaczając nikomu.
Miałby akurat wyjątkowo się jak poślizgać, bośmy śnieg mieli. I lód. Takiego orła niejeden wywinął, że wszystkich świętych zobaczył, nie tylko mikołaja
Ale to można było wywnioskować potem. Z rana było biało. Co stwierdziłam około szóstej w sobotę, a Ana Martin nawet o 5.45, bo się była zbudziła pod wpływem snów. No bo przecież nie od tego jednego centymetra białego, co to nam było napadało.
Zrobiła się z tego mała akumulacja stwierdzeń więc, stwierdziła Ana Martin około siódmej, gdy to w ciszy przeddziecięcej zasiadła do lektury prognozy na meteobelżik.
Tak, bo chciałam zobaczyć, co oni zrobili z tą poetycką zapowiedzią akumulacji sprzed kilku dni, stwierdziła i potwierdziła.
Kiedyś to były noworczne akumulacje milionów w lotku totku, zwanym teraz lottem chyba, przypomniał sobie cesarsko-królewski Roman.
Jak Lotta z Kubusia Puchatka? o nie! dziwuje się Iwonek, który też już był wychynął z ciemności legowiska. Przeddziecięce się kończy, westchnął Roman; hejże hola przecież już siódma i czy, to co chcecie, z pretensją nijaką się odzywam.
Oho, znów pada i nawet po szybach daje, stwierdziła Ana o siódmej zero pięć. Kiedy to już byłyśmy przeczytałyśmy w nowinach fejsbukowych, że w polskich górach tacy Lapaże to wręcz i naprawdę dwadzieścia pięć na minusie mają.
My w Brukseni oficjalnie tylko dwójka na minusie o 6.43, ale dobre i to. W akumulacji z Tatrami daję to minus dwadzieścia siedem. Nieźle, jak na noworczną Ojropę.
Ciekawe, jak by wyglądała akumulacja śniegowa.
No, na Sanżilu to już na dwa centymetry idzie. Co daje maksymum zapowiedzianej akumulacji. Śniegu.
Bo o lodzie to jeszcze nie wiedziałyśmy.
W tym dniu czy na cały 2017 rok? podśmiewuję się.
Ha, kto wie? Trasy zjazdowe w Ardenach otwarte. W prasie dobre rady, jak się zachowywać na nartach takich i owakich. To może i dłużej się utrzyma?
Ojej, a czy amatorzy białego szaleństwa i wielbiciele białego puchu o tym wiedzą? pytam przejęta. To oni co roku cieszą się na zimę w końcu.
I ja się cieszę na bałwana, cieszy się Iwonek.
I ja, krzyczy Groch.
Nie ma to jak noworoczna akumulacja.