Wybitnie dziwnie, tak się czuję.
A ja wybitnie połamana.
Taki koniec roku, wzdycha Ana Martin. Wybuch, zamach, bóle wszędzie, co to będzie, co to będzie.
Wyjazd do Polski będzie. Niegdyś A B C, obecnie D. Ale to minie.
Jako kto jedziemy?
Jak to jako kto, Ksenio? Jako my? niedobrze?
Ale Polacy, czy Sanżilowcy?
Belż czy polone?
Hę?
No bo taka jedna nowa na dzielnicy była u Marioli na Alsembergu. I tam się dowiedziała tego i owego.
Mianowicie powiedziała już od wejścia, trzęsąc głową z nową fryzurą, że - cytuję, czytuję i szczytuję:
Było wybitnie politycznie - takie tam gadki o obywatelstwie polskim i belgijskim.
Jeden pan zasiał zamęt, mówiąc że rządzący facio taką ustawę przygotowuje, co zabierze polskie obywatelstwo tym, którzy przyjęli inne.
Na to Mariola aż przestała z wrazenia go golić, mówiąc:
- Co on gada?
- Co on gada?
Tak normalnie powiedziała z tego wrażenia, docieka Ana Martin.
Nie, na pe i er powiedziała, ale Iwonek z Grochem, hej, matko, opamiętaj się! To i nie cytuję.
I nie wiem, kim jestem.
Polone na pewno. My też. ale Mariola to belż pewnie od dawna.
Nic dziwnego, że po takim wstępie to ta, co nam doniosła nowinę cieszyła się, że czarna ją tnie, bo nerwowo się porobiło.
Panie, na co to przyszło w 2016 doprawdy.
koniec z tym.
Koniec z tym rokiem doprawdy i naprawdę. Najwyższa pora.