Jak to, podejmuje wątek Ana Martin, a ja się nieco niespokojnie poruszam w fotelu, choć za bardzo nie mogę, bo akurat siedzę na myciu, a pilnują mnie dwa pekińczyki, z tego jeden głuchawy, a drugi ujadający. Nie to, bym chciała dorabiać, już Iwonek z Grochem wystarczają, a feminizm na ef też czas wolny pożera, od kiedym się zaangażowała.
Jak żem na Sanżilu nastała, ponad 20 lat temu, to Polki nie bały się pracy Polki, oj nie. Niedawno się zaczęło, jak titry wprowadzili. Czy pani wie, że ja żadnej do umycia okien zgodzić nie mogę, bo mają w umowie podobno, że to niebezpieczne? Kurzu z półek wysoko też nie zetrą, chodnika przed zakładem nie zamiotą, bo to poza domem, pani, brudaski takie, ciekawam, czy u siebie też by tak się broniły?
Ja bym powiedziała tak: teraz Rumunki to są takie, jak Polki kiedyś. Kiedyś i Polki żadnej pracy się nie bały i o czystość dbały. A teraz takie dziadostwo się porobiło, wielkie panie, że już żadnej nie wezmę. Ja zakład mam, włosy nonstop latają, przyjdzie kontrola i co, zamkną? To ja jeszcze bardziej do tyłu będę. Nie będę ryzykować.
A chciałam przecież Polkom dać zarobić. Przecież ja pamiętam, jak to jest, na początku, bez języka. Ale nie chcą. To ja też się wypnę i obrażę - będą Rumunki. Trudno. Taki rumuński czas nastał.