Zdziwienie było wielkie, to fakt. Bo po pierwsze Ana nie pija napojów alkomatowych właściwie i bez Groszka. Po drugie - bo Sanżil i Iksel, gdzie to zdarzenie miało miejsce - a dokładniej Flaga - uchodzą za tolerancyjne, kafe belga i te sprawy, no i nawet jakby Groszek już się eksmitował, a Ana nabrała lokalnego zwyczaju popijania obiadu, ups - lanczu, obiady wyeliminowała ojromowa, jak zawsze się krzywi Roman - kieliszkiem wina, to chyba by uszło, skoro większość tych, co siadają za kółkiem o 13 lub 14 jest już po kilku głębszych. Po trzecie - bo na Fladze i w mieście w ogóle ciężko uświadczyć policję, jeszcze trudniej ją zatrzymać, a żeby ona cię zatrzymała - to wręcz można pomarzyć. Oczywiście zależy, o czym kto marzy, dodam, a tak na marginesie: co oznacza, jak się śni policjant? Czyli marzy? Bo nie maże?
No i po czwarte, bo Ana jest przeciwniczka wożenia się autem, jak można wieźć się tramwajem, starym lub nowym, i wygodnie czytać. Więc małe były szanse,że na nią trafi. No ale tu był gość, ważny gościu z Luksemburga, gdzie to bez auta ani rusz, bo lalajów nie znają, więc nawet Ana poszła na kompromis. I stąd ten alkomat.
Jedziemy więc sobie wygodnie rozparte i rozparci, Ana szusuje, chce zakręcać, z prawej już przepuściła, całkiem przepisowo, a tu: miły pan w granatowej marynarze, białym kasku i z białą pałą, choć chyba była pomarańczowa, stwierdzam po namyśle. I każe zjechać na bok. Ana nie wierzy własnemu szczęściu, chyba, bo pyta: to on na mnie kiwa? To samo tłumaczy na obcy dialekt, bo gościu ważny nie z byle skąd, z Włoch na oko. Po si poznałam. Więc on: si. Więc Ana na bok. Otwiera okno, a policjant, miły, młody i przystojny: dokumencik proszę.
No owszem, mogła Ana się z nim zabawić i spytać: jaki dokumencik? I on by pewnie zdębiał, szczególnie, jakby spytała po polsku, ale szczerze mówiąc, nie wykazała się przytomnością umysłu i po prostu dała, co tam miała. Dwa wielkie papierzyska. A on: a prawko? A Ana cała w nerwach, sięga po ten nafoliowany portfelik z komuny, jak to mówi, i czerwona jak burak przyznaje: nie mam. Mój synek wyciągnął. Tyle to i ja zrozumiałam.
I zamarłam na tylnym siedzeniu, bo ani chybi więzienie za coś takiego, a mandacik i przesłuchanie na komendzie - to na pewno. Tymczasem na tym Ikselu normalnie nic, tylko każą się Anie nie martwić, bo na pewno się znajdzie, i ile lat ma synek, i że to normalne. Gadają i gadają, coś tam kasują na takim bankomacie, i nagle ten miły mówi: no a teraz proszę dmuchnąć. Ana na to: dobrze, ale nie wiem, jak. I że wysiądzie, bo w pasie nie może zaczerpnąć oddechu, gdyż wiadomo, pasażer Groszek nie pomaga.
Wygrała, od razu zobaczyłam. Trzeba było widzieć, jak Ana się tarabani w swoim starym futrze zza kierownicy. Wielkie, okrągłe oczy niebieskich, jak stanęła z nimi w całej krasie z Groszkiem pod futrem, a oni byli na tyle lotni, że w mig zrozumieli, że to badanie alkomatem będzie na darmo. No ale cóż, do końca musieli grać w swoją grę. Ana dmuchnęła. Oni sprawdzili. Wszyscy uśmiechnięci i mersi-mersi z dwóch stron. Myślę, że wyszło zero.
Bilans: Ana zadowolona, bo już wie, co robić z alkomatem. Policjanci zadowoleni, bo lepsze statystyki trzeźwych. Gościu zachwycony Ikselem, że policjanci tacy mili. Ja szczęśliwa, że sama wszystko zrozumiałam, i że nie mam prawka, więc i nerwów mniej. Roman dokształcony, bo od razu doczytał, że te kontrole to element strajku policji. Bo to zwalnia trafik, taki ruch czyli. Czyli same zmiany na plus.
Tylko Groszek bez zmian, ale w końcu jak coś postanowi - to będą emocje dopiero, niech się alkomat schowa!