Thursday 26 September 2019

sekonder

Mówiłam ci przecież, że on na ciebie paczy. Tylko na ciebie - zapewnia blondynka rudą. Już je Ana raz przyuważyła była w busie i zachwyciła się gwarą.
Nieee. Pa du tout.
Si, il te regarde! Je te dis.
Nie, na Luizę paczył.
Si!
Ale nie idź do niego, błagam! - ruda poprawia jednakże włosy.
Je vais y aller, zobaczysz. W jakiej on jest, francuskiej?
Nie, angielskiej. Ale nie idź, za nic.
O rany, pacz jakie słodkie bebe. Comme elle te regarde. Jezu, nie mogę, jaka mała.
Też takie byłyście, decyduje się ujawnić Ana Martin. Czas szybko leci...ile wy macie lat? 15?
Nie, czynaście, tylko takie jesteśmy wyrośnięte, że wszyscy nam mówią, że piętnaście właśnie bynajmniej.
To która klasa sekonder? Pierwsza? Druga? 
Pierwsza pierwsza. Na razie. Ale ona słodka! 
Nasz tram arrive! Szybko. Vite vite! Do widzenia, orewłar petit!

Tuesday 24 September 2019

grimonpon

Nie masz ci po prostu czekolady nad grimonpona, nie masz po prostu, i to nie dlatego, że to jakieś Ukle. Kto się nieco zna na Brukseni, wie przecie, że to praktycznie Fore, a może nawet Sanżil.
Czyly żaden luksus, dodajmy. W dzien bez samochodu to się tam można zapuścić, jak się na stibie nie zna i map czytać nie umie, a dziki pies w ajfonie akurat zamarł.
Ale żeby tam jechać? Po czekoladę do tego? Kto to wie o nim?
Ana wie, to i ja wiem. Sąsiadka wie. Roman wie.
Starczy więc.
O właśnie, starczy, a nawet starzy, też wiedzą, przypomina se Ana. Wiecie, co to się tam w piątek zdarzyło, jak żem karmiła w tych 18 stopniach, bo taka temepratura może panować maksymalnie w tym lokalu?
Ano zdarzył się klyjent, brawo tak.
Wchodzi, szura nogami. Jak do siebie wchodzi, panisko, drzwi nie zamyka, mimo że proszą, by te 18 stopni zaczymać w środku. No nic. 
Bez silwuple prosi o balotan, co to jest zwykłym pudełkiem czekoladek, tylko tak się fantastycznie zwie, o mały balotan prosi, narzekając, że drogo.
A jak ma być, rwie się do odpowiedzi Ana, skoro to wszystko za ścianą robią, ręcami własnymi, rozumiesz pan, ile to roboty, chciałoby się krzyknąć?
Nikt nie krzyczy jednak.
Sytuacja się za to rozwija. Bo oto balotan wybrany i miła, za miła pani, pyta: czy coś jeszcze?
I tu klyjent, dotąd niezbyt żwawy, ożywia się i wprost pyta: a co może pani jeszcze zaoferować?
Ana dębieje. Wiosna zamiera i paczy na dęby za oknem. Pani nieruchomieje.
Sekunda niepewności.
Pani wraca uśmiech. Sztuczny i wściekły. Zatacza ręką krąg i pyta: czekolad u nas nie brakuje. Czy czegoś sobie pan życzy?
A stary, że zaejdżuję z wściekłości za Aną, niespeszony zupełnie: E, to - to nie. Kiedyś to były czasy. Kiedyś to kobiety miały coś do zaoferowania. Rozumie panna? Bo madmłazel leci?
Pani udaje, że nie rozumie.
Ana rozumie i nie udaje nawet.
Wiosna nie słucha, uff.
Pan płaci i wychodzi.
Ekspedientka przeklina. Na głos
Ana przeżywa.
Ja wzdycham.

Monday 23 September 2019

równo

Za kilka godzin początek jesieni, i by se z polska ponarzekać, to już Ana Martin od świtu zacznie, a nawet przed nim, czyly teraz.
Oka ci była nie zmrużyła, i to wcale nie dlatego, by tak uparcie wypatrywała 9.50, 9:50, 9h50, newer sankont, dziewątej pięćdziesiąt, kiedy to na Sanżilu i w okolicznościach  podobno nastanie równość.
Równonoc na początek, dla porządku.
Cieszy się Iwonek, bo chciał wiedzieć, czy zmianę letnio-jesienną przespał, a tu wcale nie, przeżyje go na całego, w systemie szkolnym siedząc
Wcale nie dziś Ana, czytam właśnie, wcale nie...równonoc dopiero 25.
Czyly już po rocznicy ślubnej, odkrywa Roman!
Pamiętasz, cieszy się Ana. A to tak dawno było. Zanim Ksenia nam nastała była.
Pacz Ana, do czego to doszło, ślub braliśmy na równo. Po równo. W twoim stylu.
I by to równo uczcić właśnie, Ana doda z rana, że feminizm na ef zatacza oto coraz szersze kręgi i będzie coraz równiej. Bo za każdym razem, gdy już traci nadzieję, że kobiety z Marsa, a ci drudzy z Wenus, mężczyźni czyly, heloł! - to okazuje się jednak, że można. Czytać i popierać. Tak było z Delezowym, który poparł Anę i mnie ze dwa lata temu, bo czas leci, jak głupi, heloł! jesień nie jesień, zima nie zima, Wenus nie Mars i na odwrót.
I ta się zdarzyło z Japońskim w piątek, kiedy to ten, ledwo zszedł był żywy z hulajnogi, co to nią elektryczną był gnał po synów przez kilka komun wręcz, mianowicie Eterbek, Iksel, Sanżil, Fore i Ukle na finiszu. Szczęścia miał dużo, dodajmy, bo po pierwsze przeżył, po drugie lapolis nie dała go rady złapać i wlepić mandatu za jazdę po chodniku bez kasku. Po czecie - że duży kawał drogi w dół, więc nawet bez elektryki byłoby szybciej.
No i że po synów cały i zdrów zjechał, co to u Any nauki pobierali, z matczyzny polszczyzny, bo z czego, nie pisania przecie. 
I Ana szczęście miała, bo był ją pochwalił, że ho ho. Spłonęłyśmy rumieńcem zadowolenia i skromności. Ana i Ksenia, jedna za dwie, dwie w jednej. Bo kto to spisuje, te anine mądrości, jak nie Ksenia? Bruksenia? Ja?
I czeci wreszcie element męski na koniec lata, ale nie lat: od lat 9 wierny, i to nie dlatego tylko, że zaślubowany - Roman. Całym sobą, wielkim - dodajmy - popiera i zachęca do twórczości.
Nas obie. 

Friday 20 September 2019

w 37

Nasza nowa ulubiona linia autobusowa, o której się to najstarszym Sanżilakom nie śniło - to 37.
Łączy Sanżil z Uklami, czyly jakby dwa światy w Brukseni, które są jednakże jednym światem, szczególnie odkąd niezmordowanie krąży między nimi Ana Martin.
A ile się ja nam nasłucham!
Przykładowo od tych dwóch pan , co to wesoło machając sobie nogami w wyglansowanych butkach - nadawały o sąsiedztwie. W dialekcie tutejszym, ale Ana obeznana ci ona przecie, w lot rozumie i nawet sie tym swoim uśmieszkiem nie zdradzi, że wszystko nagrywa mózgowo, bo jednoczesnie grucha wiosenkowo.
Bo wyobraź sobie kochana, że Ukle się już nie nadają do zamieszkania. No normalnie nie wyrabiam. Już wcześniej nie było dobrze, jak mieszkali ci tam z Afryki, co to całe klany krewnych sprowadzali i zliczyć ich nie szło. Ale piekło zaczęło sie teraz dopiero, jak nastał rok akademicki. No mówię ci, oka od miesiąca nie zmrużyłam. Impreza co noc. Jak nie impreza - to grają na jakichś instrumentach bjo czy już nawet nie wiem jakich, kocią muzykę taką, rzępoli to okrutnie; na oczy nie widziałaś, chyba sami to zbudowali. Włosy w strąkach, ubrania dziwaczne. 
Rowery tylko, aut żadnych, to dobre przynajmniej, bo staremu nie stają na garażu i nie czeba lornetkować, na kogo donieść.
Poza tym mili za dnia, grzeczni, bonżur - bonżur, mersi madam itepe. Tylko te imprezy całonocne. Palą, piją, ekranami świecą, tańców brak, za to tupanie buciorami, że hej.
Ale wiesz co jest w tym najlepsze? Że to są sami belż. Lebelż i labelż, no mówię ci, jak bumcykcyk! Aksą żadnego i biali wszyscy, no tego, jak ty i ja. 
I co ty na to?
O, mój are, orewłar! O, jakie słodkie bebe!

Tuesday 17 September 2019

poprawiny

Pokażę, pewnie że pokażę, pokazuje na smarcie zadowolona jak nie wiem co klyjentka. Wszystkim, pod sklepem, ale nie przy piwie, że dodam, to w końcu dziewczyny, kobiety, no to naprawdę, wypraszam sobie, by piwo miało być.
O ważniejsze się tu sprawy rozchodzi, śluby mianowicie.
Całą noc żeśmy wczoraj na Sanżil wracaly. Jezu, jakie korki w tych Niemczech. No ale warto było i przed poprawinami nie udało się wyjechać za nic.
Udało się wyśmienicie zapewne, zezuje kątem oka znad wózka na ekran Ana Martin.
Mówię pani, że to mało powiedziane. Wszystko pięknie! Kosmetyczka - fryzjer - katering  - wszystko na czas. 
Serio aż tylu?
Ale piękne macie suknie, komentuje kolejna klyjentka.
Prosto z salonu siostra zamawiała. Ona już tak ma, że musi być po jej myśli co do centymetra.
A jaka sala była piękna! Niedroga nawet, jak na tyle osób, a szło sprosić 160 gości.
Serio aż tylu?
Tylu? Toż to mało! Jak ich zliczyć, to tak wyjdzie. Ale i tak ci spod Warszawy nie dojechali, widać nie wypaliło z transportem. Ja to się tam tylko cieszyłam. Bo poprawiny były na 60 osób, tylu zostało. No i kto musiał ich obsłużyć?
No kto, pyta nieco głupio Ana, widać, że choć ślubna, to na weselach się nie nabyła, oj nie.
No ja! Jako młodsza siostra i kolejna do ślubu.
Ja bym się tak nie dała, ma na to do powiedzenia tylko to Ana.
U nas cueba. Taka tradycja. Co robić, rozkłada ręce Malina.
Nie robić!
Za rok nie będę robić, jak będzie moje wesele. To wtedy ja będę królową. A moja młodsza siostra robić na mnie. Tylko kto na nią będzie robił, skoro więcej sióstr nie ma, a bracia, wiadomo, nie muszą?

Monday 16 September 2019

nie widzę powodu

Na dzień dzisiejszy nie widzę powodu absolutnie, odpowiada pani Tola ze szkoły polskiej. Nie Anie Martin przecie, Ana odpowiedzi w tym zakresie nie potrzebuje, ona do polskiej szkoły pod znakiem Polski D posyłać nie musi.
Niejedna ci ona tu w Brukseni, ta na Woluwach. Są jeszcze dwie, nasza rodzima sanżilowska oraz skarbkowa, no ale że tam nie tylko polytycznie D, to jeszcze kościelnie mega, więc o tym nie mówimy nawet.
By posyłała, nie że taka luksusowa, ani gardząca kimś, co nie ma wyboru, i do tej miniPolski D wysłać musi - nie, po prostu ma się czasami to szczęście i można umknąć polytyce.
No ale nie wszyscy. W tym Iengieowa.
Iengieowa zasłynęła tym, że ze starszą córką nie odpuściła, i zasiedzeniem wywałczyła dla niej fajna panią, czym wzbudziła Any podziw i dozgonną wdzięczność, że nie tylko na urządza takie akcje.
Bo jak to, że nie rozumiem, nie rozumie Roman.
Po prostu wzięła Jankę za rękę, wyprowadziła z klasy, gdzie byli ją wprowadzili wedel list obecności, i wprowadziła tam, gdzie swoim zdaniem była ją zapisała uprzednio, czyly do dobrej nauczycielki. W prawie była, swoim zdaniem, i moim, aninym też, bo wcześnie przez telefon i osobiście we własnej osobie zapisywała ją do tej fajnej.
Bo dlaczego niby nie do tej fajnej zapisać by miała?
I tak to Janka miała dobrze. Jak raz zasiadła w dobrej klasie, to już tam cały rok szkolny siedziała.
A teraz przyszła pora na Klarysa.
I tu pojawił się problem.
Bo mianowicie Klarys idzie systemem belż, czyly ma za chwilę lat 6. I Iengieowa dała go tak do szkoły. Ale tu panie, polytyka. Bo w Polsce D do pierwszej klasy idzie się teraz, jak się ma lat 7. 
Więc nagle się okazało, że Klarys był znikł z list. 
Jak to, nie rozumiem. Skreślili go?
Ano skreślili.
I co na to rodzice?
Wykazali się najnormalniejszą reakcją ludzką, jak i ja. po prostu wkurzyli. No i od czego głowa i silna wola? iengieowa sięgnęła po swój patent z zasiedzeniem.
Po prostu wprowadziła Klarysa do klasy i dopisała do klasy, w której go już nie było. 
Chwilowo nie było czyly?
Tak. Jak ten już tam siedział, w te pedy do pani Toli. I dalej dopytywać się, co robić. Skoro syn siedzi, to czy nie może zostać?
Na to pani Tola: na dzień dzisiejszy nie widzę powodu, by coś robić. Zobaczymy.
I za tydzień to samo, jak Iengieowa chciała syna zaregularyzować, by tak polecieć gwarą belż. Pani Tola nawet oka nie podniosła znad komputera: Na dzień dzisiejszy nie widzę powodu, by coś robić. Przecież siedzi w klasie, to niech siedzi.
Iengieowa więcej dzieci nie ma, że nadmienię.

To i walka skończona.

Friday 13 September 2019

bynajmniej

Czy są śliwki jeszcze, pyta uprzejmie, najuprzejmiej w świecie, jak umie, Ana Martin.
U Piotra pyta na Wanderkindere, choc nie Piotra, bo nie lubi jego żarcików. 
Maczo są, to nie lubię. Ale i tak go wolę od ślubnej Hani, co to nie pozwoliła kongresowego plakatu powiesić. O, to to sobie zapamiętałam.
Nie, nie ma śliwek. A mąż przecie był wczoraj, to nie mógł wziąć?
Ech, wie pani, faceci...z udanym rozbawieniem macha ręką Ana. Był, ale nie pomyślał.
No, tacy oni są. Wszyscy tacy sami. Albo nie pomyślą, albo zapomną.
Śliwek jednak bynajmniej nie ma. Może po południu dojadą z drugiego sklepu w Laken, bo tam coś gorzej poszła sprzedaż wczoraj.
No dobra. To dla mnie tylko pomidory i jabłka. A karta już działa?
Działa. Bynajmniej ona. Bynajmniej wczoraj działała.


Thursday 12 September 2019

mule

Pamiętasz, łocapuje Ana Martin na gorąco do Luksa - a pamiętasz kochana nasze mule w Luksie? 
Do Luksa łocapuje - czyly do tych, co tam ostaly. Ostały - także. W tym Stella od muli.
No, odpisuje Stella od razu, mimo że w pracy. No a jak. Widać im systemów kontroli czasu nie zainstalowali jeszcze, które są już wszędzie, jak objaśniła Lokatorka.
Jezu.
W pięknej matczyźnie se tak piszą, jak widać, no naprawdę - mimo że uczone w językach. No a jak. 
Musowo pamiętamy, wyjaśnia Ana Martin mi i Romanowi też, bo on jako ślubny nastał po tych mulach przecie.
Bo pyszne były te mule, oj pyszne. Ja w ogóle ich nie znałam, przyznae Ana, mimo że - jak wiadomo - rzadko się na czymś nie zna ona, Ana; za to Stella, ciągnie Ana, uczona za granicą niejedną, w tym franko-belż, ledwo wrzesień nastał, zabrała się do zakupów, bo - jak wyjaśniła Anie - mule je się tylko w miesiącach z r.
To sierpień też by się nadał, literuję se.
Ale to chyba miesiące z francuska mają być, ryzykuje Roman. Co Ana? W Polsce A B C mule to rzadkość. Dziś rzadkość, bo kiedyś rzeki były czystsze i je jadano. Wyczytałem tak.
Pewnie, że francuskie. Czyli ut się nie nadaje. A septombr jak najbardziej.
I w ten septombr żeśmy te mule zajadali. W komplecie: Ana - Stella -  2 warszawianki - kolorowa krakowianka - przyszły Ninowy - no i Węgier. I chyba Filutkowa potem wpadła.
Milczący był to ci Węgier, łocapuje Ana.
No, całe mule się nie odezwał. Chyba go przeraziłyśmy trochę. Bo i śpiewy były dzikie, przyznajmy.
I włosy długie miałaś blond, łocapuje Stella.
A ty krótkie blond, odłocapowuje Ana.
A wiesz czemu Stella piszę do Ciebie? Dla ciebie, jak by Ksenia powiedziała po matczynemu? Bo siedzimy se tu w ikei na Anderlechcie w komplecie, co w polskiej nowomowie brzmi: siedzimy w ikea. Część z nas, ta młodsza, je klopsiki. Starsi - kasulet maroken - czyli wkład ikei - ikea w kulturę multikulti, która nie tylko zahacza kasuletem o Maroko, lecz i o Sanżil, bo jest on ci wege, weże - czyly hipsterski. 
Obok nas mnóstwo rodzin nierodzimych z Anderlechtu. Właściwie pół-rodzin - bo to głównie młode nastolatki z wózkami i swymi matkami w wieku Any, nic nie wypominając wieku. Wózkowo-chustowe to rodzicielstwo, tak je nazwijmy. Grupowe.
I najdziwniejsze jest to, że nie jedzą grupowo kasulet maroken. Za to wsuwają mule. I dlatego Stella do i dla Ciebie piszę do Luksa, bo mi się przypomniało.
I widzę, że 16 lat minęło.
Ja tylko się zastanawiam, zastanawia się na głos Roman, czy te miesiące do muli to z er pisanym, czy mówionym? Bo co z żąwje?


Tuesday 10 September 2019

bułgarki

Słuchaj stary, rozega się po dżimie, nie wiem jak zacząć, ale skąd jest twoja żona?
Ana Martin? Ta co tu stoi? I boksować nie chce?
Ta tu. 
Nasza polska ci ona, polska jak królewna w Belgii panująca, czyly trochę taka, trochę stąd.
Aha, czyly z waszych stron Ojropy, tak?
No niby, a o co chodzi?
Jaka ona jest?
O rany,stary, co za pytania! No normalna. choć nie za bardzo chyba jednak, co Ksenio? Szalona. 
Aha, a w tych sprawach?
Tych, to znaczy seksu?
Tak stary, seksu, dzięki, że to za mnie powiedziałeś, seksu tak.
No normalna też. Chyba. Na swoim, aninym poziomie. Nigdy nie wiadomo czyly.
Ale ten tego w ogóle tak?
No tak, stary, a co? Sam widzisz, że dziecko ma na ręku. An bebe. Podobasz jej się zresztą, przyznała.
Bo widzisz stary, sesa mą problem. Tylu się podobam! I co robić?
Byłem w Bułgarii. Wspaniały kraj. Mówiłem ci, co? Dla czarnych - wspaniały. Bo wiesz, oni tam czarnych nie mają. Wyobrażasz sobie? Dziewczyny nas nie znają, nas, co z Afrik kiedyś. Wszyscy nas chcą! Wszystkie nas chcą!
I poznałem taką jedną. Stary, wspaniała i piękna.
Tyle że Bułgarka kurczę.
I to ten problem! Bo ja tylko po belż, franse znaczy się. A ona tylko po swojemu, bułgarsku, tak? Tak tam mówią, ty wiesz lepiej, bo ty stamtąd blisko.
Nie blisko, ale niech będzie. No po bułgarsku mówią i piszą, co gorsza. 
Nawet mi nie mów. My nie na tym etapie. Na razie etap seksu, pisanie potem.
Tylko widzisz, te dwa języki są różne. Belż i bułgarski, sam widzsz, co. A my w angle słabo, ani ona, ani ja.
I co?
I chodzi o to, że ja ją wezmę na imprezę. Bo mówiłeś, że żona będzie? Ana jej, sesa?  I że w językach uczona?
Owszem.
Ale po bułgarsku słabo jej idzie, wtrącam.
Owszem, słabo, ale może spróbować.
No to niech się wywie, jak ta moja w sprawach tego owego. Seksu! Bo ja nic o Bułgarkach nie wiem i czy ona chce w ogóle. Da się?