Thursday 27 October 2016

na ce-pe-esie

A z czego ona się utrzymuje, ta fryzjerka czarna?
Niech pani nawet nie pyta, wstyd taki, młoda, a już na ce-pe-esie leci. Te wszystkie lata! W domu siedzi, to z nudów by normalnie do tej szkoły poszła chociażby. Tym bardziej, że fach ma w ręku i widać, że to lubi.
Ja do niej mówię, Iwona, bierz się do roboty, mnie to by k…wzięła i nic nie robić. Nie umiem tak! Na starość to ja dam im wszystkim popalić, z moim temperamentem, o łatwo im nie będzie.
Siostra moja tak samo, wdową za młodu została i pracować jej się nie chce. Na Sanżil zjechała, owdowiała i tyle ją widzieli w robocie. Ja jej mówię: ja na te wasze ce-pe-esy na zakładzie robię, wiem, co się święci, że ludzie się nie wyrabiają, to i długo to nie potrwa. I jeszcze zapłaczesz, że nie pracowałaś.
Iwona tez popamięta. Nie ma szans, bu to trwało. Obywatelstwa nie dostanie bez języka, nic nie dostanie. Zresztą ja mam obywatelstwo pięć lat, a tez nie wiem, czy coś z tego będzie.
Lepiej być Belgijką, tak myślę, wtrąca Ana. W Polsce D to dopiero jest.
Jasne jedno, że ku dobremu to nie idzie, ale co z tego przyjdzie - to jeszcze zobaczymy. Ja już siedem lat, jak obywatlestwo mam i co mi z tego przyszło?
Przynajmniej tyle, że na swoim pani jest, stwierdza Ana.
Ech, pies mi na jedno oko nie widzie, nie słyszy, nie czuje, tylko całe noce szczeka, sika i chce czegoś, a uśpić nie mam serca, zresztą dzieci by mnie zabiły. I co ja mam robić z tym wszystkim. Piętnaście lat ma. Starość nie jest fajna. A robić trzeba.
I jak wyszło? Zimą może trochę blondu dodamy, ale nie dziś, bo mam umówioną taką jedną z domu starców na czesanie na dziesiątą.

Wednesday 26 October 2016

article 60

Teraz to kogo pani ma, tę czarną tylko? Ona dobrze obcina i miła bardzo, synek do dziś wspomina, zaczyna Ana ostrożnie u Marioli.
Kochana, mam i nie ma, co to za problem nowy. Wszystko dziś na dzień dobry, pies nasikał, głowa mi pęka, no i jeszcze ten artikle słasont.
Artikle słasont? Ana naprawdę nie rozumie, o co się rozchodzi.
Article 60, dopisuje Roman, ale to potem poprawił, na czysto.
Na razie spisuję dalej w brudnopisie: z tą Iwoną sprawa. Bo jak pani mówi, porządna jest i chciałam ją wziąć na pół etatu, ale z aktirisa, bo to już bym 500 euro miała na ubezpieczenia i inne takie, co to dają na zachętę. Ale jest problem! Bo ja na Sanżilu, a ona na Anderlechcie mieszka. I języka nie zna. To już przyznam jej zaniedbanie, co nie znaczy, że pracować nie powinna.
Czyli jak, to się nie liczy jako jedna Bruksenia?
Pani, ależ skąd! Każda komuna na siebie robi, jakaś taka konkurencja między nimi. Ile ja się już nachodziłam po komunach, by to pozałatwiać, ale coraz gorzej, a ja sił coraz mniej, nie mam jak się starać. To i sama robię.
Poszłam na rande-wu, miałam z babeczką z aktirisa. przez tydzień nie raczyła potwierdzić, no ale skoro jest rande-wu, to mówię: idę. Poszłam z Iwoną oczywiście, a ona ani be, ani me. Nic normalnie nie rozumie. To oni do niej: do szkoły.
A ile ona tu już lat jest na Sanżilu i w okolicznościach, pyta Ana.
Niech pani nawet nie pyta: długo. I wstyd taki, że nic nie umie, dzieciom w szkole pomóc czy coś, nic!
A miejsca w szkołach językowych są? Bo chyba słabo, co?
Oczywiście, że nie, ale w kolejkę już się dawno mogła ustawić. Teraz to trudniej będzie, dzieci w szkole na tronie, ja na Sanżilu, a mieszka na Anderlechcie. u mnie wieczorami ruch największy, po pracy. I jak to pogodzić? Nie da się. Człowiek chce pomóc i nie może.
Najgorsze, że ja jej nie mogę wziąć na czarno, bo kontrole są surowe i częste, a bez aktirisa nie dam rady. Płaca minimum 1800, a do tego drugie tyle na ubezpieczenia, to z czego ja się potem utrzymam. Ale robić nie ma komu.
Teraz ucznia dostanę ze szkoły. Etudią ma być. Z piątego roku, może coś będzie umiał. Siedem lat szkoła trwa, to kto wie. może już kolorasjon zrobi i męskie strzyżenie. Bo u nas mężczyzn dużo przychodzi. To już będę trochę do przodu, bo za etudiantów szkoła płaci ubezpieczenie. Byle się do czegoś nadał.
A ta Iwona to nie wiem, co zrobi.

Tuesday 25 October 2016

2 runda

A  mój balon gdzie? pyta rozpaczliwie Iwonek, słusznie w sumie, bo miał obiecane, z tym że nie takie czarne. O nie, ja też chciałem krzyczeć!
Dlaczego ty mamusiu i inne panie żeście te balony wypuściły wczoraj do nieba koło mamusi pracy? I dlaczego one wszystkie czarne były? Piękne w sumie, chociaż nie, smutny kolor taki, ja nie lubię czarnego, a ty Ksenio?
Też nie. Ale wczoraj karnie stałam z uwiązanym do nadgarstka balonem. Roman Stał. Fjotr stał. Rita stała. Inne mamusie od innych dzieci stały.
I krzyczały.
Co one krzyczały te mamusie one?
Różne takie hasła. Na przykład: jestem-czuję-decyduję.
O fajne. A co to znaczy?
Że mamusia i Ksenia same wiedzą, co dla nich dobre. I nikt im nie będzie mówił, co im wolno, a co nie. dlatego, że są paniami.
Bo siusiaków nie mają.
W sumie do tego się sprowadza, śmieje się Roman. 
Choć to wcale śmieszne nie jest, o czym wiemy dokładnie, nasłuchując co się dzieje w Polsce D.
Na szczęście i w Brukseni znalazły się ze dwie setki takich, którym się to nie podoba i którzy czuli, że trzeba przyjść na Szumana.
W tym my. Sanżil i okoliczności w godnej reprezentacji. CZarnej i na czarno.
Mamusiu, a kto tam był jeszcze? Ta pani co tu krzyczy?
Ta pani to ciocia, co książki dała. O Padingtonie i Panamie, pamiętasz?
A, to taka, co jest zakochana w Brukseni, mówiłaś kiedyś?
Właśnie. A tu zakochana w krzyczeniu. W słusznej sprawie! Pięknie jej wyszło.
Ale jakiej mamusiu sprawie? Puszczania czarnych balonów?
Balony to tylko taki znak, synku. Że trzeba walczyć.
A ty walczysz?
Walczę.
A Ksenia? 
Też. I babcie i ciocie na Sanżilu i w Polsce, gdzie byliśmy na wakacjach.
To tatusia praca jest w Polsce teraz?
Nie, ale protesty są wszędzie.
To brawoooo! Grochu bij też! A czy te balony wysoko poleciały? Bo może ich poszukamy jeszcze? Pokrzyczymy i jeszcze raz wypuścimy?

Sunday 23 October 2016

balony

Bęc bęc! Bam bam! Puf i bum.
U nas w domu przejść normalnie nie można, odkąd na Sanżilu i w okolicznościach nagromadziło się nagle stado czarnych balonów. Z gazem.
Spytacie, skąd balony i dlaczego czarne.
Jeśli o to spytacie, oznacza to jednak, żeście nieco nieuświadomione, zapóźnione fejsbukowo i plakatowo, bo przecież czarny protest balonowy, nasz rodzimy brukseński, okolicznościowy z niechlubnej okazji Polski D - już dziś, w poniedziałek 24.
Owszem, Szuman znów nasz. taka jedna długowłosa, robiąca piórem, ale nie ze wspomnianych długich włosów, tylko wiecznym, jak z Kleksa normalnie - otóż taka jedna i inne feministki na ef poszły do polis i załatwiły, że w ten to poniedziałek nam nastany na Szumanie można się drzeć wniebogłosy w sprawie kobiet, która to w ocenie Any Martin jest sprawą na ef jk najbardziej, ale jeśli ktoś nie chce iść w ekstrema - po prostu kobiecą dla kobiet w najlepszym stylu.
Par ekseląs, że się pochwalę.
Więc napompowano tych balonów, ile wlezie, a raczej - ile gazu wlazło do butli. Teraz za to to wszystko wlazło i rozlazło się po całym domu; chłopaki najmniejsze na ef mają radość, goniąc to całe baloniarstwo i skacząc pod sufity, lub próbując skakać, jak Groch miesięcy równo dwadzieścia dwa, przypominam.
Tylko jak wy się z tym wszystkim zabierzecie na Szumana, martwi się feministycznie Roman.
Spokojna głowa! Jużeśmy zmówione i umówione. Po prostu idziemy przez miasto, niesiemy to wszystko, dzierżymy w garści dumnie i dumne.
Z tego dumne, że będzie nas masa, będą transparenty, przemowy i hasła. Będą Polki, Belż i i inne. Będzie prasa, tiwi i zdjęcia. Będzie sie działo.
A o 13 czarne poleci w górę.
Piękny protest, nie ma co.
Szkoda tylko, że w ogóle.

Thursday 20 October 2016

nożownik

Połowa października. Ponad pół roku po atakach. Wszyscy powoli odżywają i myślą, że oto będzie już fajniej i spokojniej i powoli nawet świątecznie. Figa z makiem.
Wiedzą o tym wszyscy, którzy we wtorek wieczorem znaleźli się na Alsembergu koło szpitala Moliera, a szczególnie ci, co to właśnie na koniec dnia zaplanowali zakupy w kerfurze, co to kiedyś był czempionem i mieści się w bramie.
Atak normalnie. Nie słyszeliście?
Bo też pewnie nie mieszkacie ewentualnie na Sanżilu lub w okolicznościach i nie słyszeliście stada helikopterów krążących nam tu nad głowami i niepozwalającymi oglądać pepy i dżordża, o czym nie omieszkał poinformować wszem i wobec Iwonek.
Wrrrrr. Tyrrr. W kółko.
To i Ana Martin była podeszła do komputera, by sprawdzić, co tak głośno nad głowami i okazało się, że jest niefajnie. Całkiem blisko nas. Bo to jakiś ktoś przetrzymuje w karfurze zakładników.
Tak dokładnie.
Byliśmy w oku cyklonu podobno.
I nie wiedzieliśmy trochę, co myśleć, czy to prawda, że zwykły bandyta, czy jednak nie.Wrrrr wrrrr wrrr. Tyr tyr tyr. 
To i Ana znów do komputera, obstawia lalibre i lesłara, a Roman zgłaśnia pepę. Tyr tyr wrrr.
Nowa informacja po godzinie: że to podobno naprawdę nie terroryzm, tylko ktoś tam sobie kradł, złapali go, nie chciał iść do więzienia, gdzie już raz był zawitał w młodości, to i wpadł na topowy pomysł, że jak zagoni kilka osób do głównej kasy - to go tam nie wsadzą.
Brawa za logikę, skomentowałam byłam wówczas i po minach Romana i Any widziałam, że nawet trafiłam z obcym słowem.
O ósmej skończyli latać. Na szczęście dzieciarnię udało się przekonać, że już pepy nie będzie słychać, to i do łóżek się położyli. W protestach oczywiście, taki to dzień już był - niezadowolenia - czy to z więzienia, czy ze spania.
Odetchnęliśmy. Usiedliśmy w ciszy na kanapie.
Tyr tyr w głowie. Wrrr w brzuchu. Wojna znów blisko.
I nikt nie wie, co się stało.
Jak się dowiem - to napiszę.

Tuesday 18 October 2016

buvette

Bu-wet de po-lo-ne. mer-si. La pu-bel pur le kanet se truw o kłan de la ru.
Uff, łatwo nie było, ale same i sami widzicie, trochę sylab, a w nich liter na dodatek, się nazbierało. Akcentów nie zliczę i nie uwzględniam nawet.
Że to wszystko po francusku - to już nawet nie wspomnę. Dialekt już dawno żeście se wykoncypowali, by zacytować Anę Martin, i pewnie nawet zauważyli, że to wcale nie flamandzki, tylko waloński tak w ogóle.
Może i znaczenie już odgadliście.
I odgadłyście oczywiście. Żeby było krócej - do końca tekstu będę się posługiwać już jedną formą, żeńską dla odmiany.
Odmiana piękna i dosłowna. O nazwie poniżającej - niemęskoosobowa. Tak się to nazywa w polskiej gramatyce - wiedzie po nas wzrokiem Ana Martin. Staram, ale coś tam pamiętam.
Wróćcie do merytum, nawołuje nas Roman. Chętnie, tylko gdzie wrócić?
Do meritum. Sedna sprawy.
Ach sedno! Oto ono, dno to: taka kartka oto rzuciła mi się w oczy, jak to żem po kreszach i ekolach zboczyła na Ukle chyba.
Na Mejerbera dokładnie, gdzie stoi najczystszy aldik świata, o którym to jużem nawet raz pisała.
W każdym razie idę se Mejerberem, który jednak - po sprawdzeniu - nie jest luksusowy uklowski, lecz swojski prawie że, nie sanżilowski, lecz forestowy - a tam taka oto kartka w oknie.
La buvette des Polonais. La poubelle pour les canettes se trouve au coin de la rue. Tak to idzie w ajfonie na fotosie
Apel do Polaków, tak?
Tak.
Czy ja dobrze rozumiem, że ten ktoś, kto to napisała niebieskim pięknym pisakiem, jakby zapewne stwierdził Iwonek, prosi Polaków z Sanżila i okoliczności, by wyrzucali puszki do kosza?
Owszem. Miło prosi, ocenia Ana Martin. Rozumiem i w pełni popieram. Też bym nie chciała mieć pubeli dla puszek po piwsku pod naszym oknem. Brr.  Tylko kupy psie są gorsze.
Patrzcie, jak ta ktoś się postarała - Roman ogląda w ajfonie poczynione przez mnie zdjęcie. Wielkie, wyraźne litery, jakby Iwonek pisał, a przynajmniej próbował. Kartka estetycznie wsadzona do koszulki. Deszcz jej niestraszny.
Na długo starczy. Na dużo piwnych wieczorów.
Od razu widać, że nie nasi pisały tę to inicjatywę.
Smutny to wniosek, co?
Smutny. Obecność polska jest tu niestety po tej drugiej stronie. Brudniejszej i śmierdzącej piwem, a nie w czystej, plastikowej koszulce.
Ale jest coś niezwykle cieszącego - mianowicie, że w narodzie rośnie znajomość języków. I to nie w tzw. tym narodzie, tylko u le i labelż. Przecież jeszcze z 40 lat temu nikt by nie wiedział, że to Polacy se popijają pod tym oknem i owym. A teraz proszę.
Jesteśmy wszędzie! 

Sunday 16 October 2016

siusiak

Co do murali jeszcze, to ja w tym temacie wypowiem się w ten sposób, że wszędzie ich pełno i każden jeden bardziej kontro, no jak to szło, a już wiem - niekontrolny, tylko kontrowersyjny niż poprzedni.
Nie kontrolny, za to porządnie skontrolowany za to, śmieje się Roman. Prześwietlony pewnie nawet przez służby. Bo pewnie Ksenia mówisz o wielkim siusiaku na barierze?
Jakim wielkim siusiaku, tatusiu? - Iwonek podobno źle słyszy, ale jak nie trzeba koniecznie - to pierwszy jednak.
Dlaczego nie trzeba Ksenio? Trzeba jak najbardziej właśnie. Siusiaki to część nas w końcu.
Racja! warsztaty dżender się zbliżają, sam widziałam, że Ana na boku skrobała pytania, to co ja się chowam jak głupia?
No ale trochę mam prawo. Bo tak wielkiego siusiaka to nie widziałam, jak żyję, Może nie tak długo jak prawie 40-letnia Ana i ponad 40-letni Roman, ale zawsze coś już widziałam. A takiego nie. Siusiaka i muralu. 
Bo to pierwszy aż tak odważny mural w Belgii. Do tego autorstwa artysty o polskim nazwisku. Pseudonim ma ładny: Bonom.
Siusiak?
Artysta, Ksenio, artysta. Graficiarz.
Bałwan bonom to namalował? dziwi się iwonek. A jak on tam malował tego siusiaka, tak wysoko?
Nikt nie wie. tajemnica!
No i wisi tak sobie od rentre normalnie na środku bariery.
Wisi nieco, zwisa prędzej. A jaka atrakcja turystyczna się zrobiła. Pod oknami Stefana normalnie pochody turystów z aparatami się przewalają. Każdy chce mieć zdjęcie z siusiakiem.
Ciekawe, kiedy go zamalują?
Wygląda na to, że nieprędko. Okazuje się, że artysta wybrał ścianę, która nie wiadomo do kogo należy. A że zamalowanie taki wielkiej powierzchni dużo kosztuje - na wszelki wypadek wszyscy umywają ręce.
A siusiak jak zwisał, tak wisi.
I jego sława rośnie.
A wraz z nimi - Sanżila i okoliczności.
Dżender się tu nie narobi, ot co!

Wednesday 12 October 2016

czarna

Przepraszam z góry, przeprasza z góry Ana Martin, że jeszcze raz wejdę wam w paradę z czarnym, no ale patrzcie sami: czarna Polka jest ostatnio po prostu we wszystkich okolicznościach Sanżila i nie tylko!
Na papierze, w komputerach, a nawet na murach. Na zdjęciach, w artykułach i koszulkach. Ale się dzieje.
W roli matki do tego. Czarnej. Tego w Polsce D nie widzieli zaprawdę.
I będzie na balonach niedługo przecież, podpowiadam.
I na parasolkach, wylicza Roman.
Mamusiu, ja też chcę taki piękny czarny balon! I pisak. I drugi dla Grocha daj mi mamusiu, to ja tam napiszę takie litery es o es, o sam napiszę es-o-es, mogę mamusiu, albo Ksenio, dajcie mi balony i pisaki, niecierpliwi się Iwonek.
Cierpliwości synku, cierpliwie tłumaczy mu Ana, co była zapożyczyła to wyrażenie od niesanżilowskiego dziadka sanżilowskiego Fra. Cierpliwości. Będą i balony. Na razie chodżmy zobaczyć ścianę z czarną panią mamusią.
Czarna mama? Jaka czarna mama - pyta Iwonek z właściwym tylko 4-latkom zdziwieniem. Co ona tam robi, ta pani?
Siedzi i karmi.
Na ścianie siedzi? jak to? słyszysz Grochu? to niemożliwe, mamusiu!
Taaa, potwierdza Groch.
Jak ona tam wlazła, ta mama?
Nie wlazła, tylko ją namalował pan artysta.
A dlaczego na czarno? Wcale nie zresztą, Ksenio kłmiesz! Tylko buzię ma czarną, jak Kejt z mojej szkoły, piękną taką. I za nią druga mała czarna dziewczynka stoi. Fajne to! 
A tu kolory piękne widzę! Dzidziuś też piękny, choć ty Grochu byłeś piękniejszy, dada słyszysz, piękniejszy byłeś, tato pamiętasz, jak Groch był mały, i ja? kto wcześniej?
Iwonku, a podoba ci się ten rysunek?
Bardzo piękny jest mamusiu, czy możemy go zobaczyć? tramwajem tam pojechać?
Dandaj, łapie Groch.
Trochę to daleko, co Roman?
Bo gdzie? 
Bulwar Simona Bolivara, koło dworca na Nordzie. 
Hmm, czwórką prosto dojedziemy.
To jedźmy może, póki nie zmażą? zaczynam się gotować do drogi
To to można zmazać, Ksenio? dziwi się Iwonek. Takie duże rysunki to czym się maże?
400 m², łatwo nie pójdzie, fakt, potwierdzam.
W Polsce D by panowie niemili mazali pewnie w ramach akcji państwowej, na szczęście w okolicznościach Brukseni takie malunki są jak najbardziej pożądane, a wręcz - zamawiane przez miasto.
Czarna matka Polka jak żywa.
Mamo, a długo to malował ten pan?
Ponad dziesięć dni. I zużył 150 litrów farby.
To dużo?
Tyle i tyle i tyle i jeszcze razy sto.
To dużo. Ale pięknie namalował, prawda?
Pięknie
Kto w ogóle to jest, pan autor?
Niejaki Sainer z Łodzi.
Co to jest Łodzi?
Miasto takie w Polsce synku. Łódź.
Byłem tam?
Nie, i jak tak dalej pójdzie w Polsce D, to pewnie długo nie będziesz.
Za to mamy kolejny polski mural. Fajnie, że Bruksenia dała na pieniądze, co? entuzjazmuje się Roman, wielbiciel murali i czarnych Polek, w tym matek.
Super! A jeszcze lepiej, że to się świetnie wpisało w tydzień czarnego protestu, pażdziernika i w ogóle. Do tego ten tytuł: macierzyństwo. Czarne. 
Sanżil dla Polski D, brawo! Czarna Polka na sztandarach i balonach już wkrótce.

Tuesday 11 October 2016

podglądamy

Szok normalnie, obwieszcza Ana Martin po wizycie u jednej takiej czarnoprotestującej, od niedawna matki kolejnego narodzonego dziecka. Szok, bo siedzę sobie w salonie z innymi kongresowymi feministkami na ef, patrzę, co tam na stoliku, a tam: trójnóg. Trójnożek. Na nim: telefon. Na telefonie: nagranie leci. Na nagraniu: łóżko. Na łóżku - kołdra. W kołdrze: dziecię (zapewne).
Pochodzę bliżej, bo choć wzrok się akurat ostał i nadal ten, to jednak lepiej sprawdzić, czy to faktycznie to, o czym myślę, czyli: mają w domu kamerę.
I co? poganiam, bo napięcie rośnie.
Mają! to szło nagranie z góry. Szok normalnie.
A co to za nowość niby Ano, wzruszam ramionami. Mało to już tego widziałyśmy u innych ludzi?
Niby czego?
Ano bejbifonów tak zwanych. Wszyscy mają i noszą w kieszeni, jak dzieciarnia uśnie. A ta na ef po prostu apgrejdowała, w końcu mała narodziła się nam w 2016 r., a nie jakieś tam zacofane technologicznie kilka lat temu, heloł!
Co wy, serio, naprawdę można mieć kamerę podłączona do ajfona czy szajsunga? nie wierzy Ana.
No pewnie. Wszyscy się śledzą, ile wlezie. Nagrywają, komentują, podglądają. Zresztą nie tylko w skali prywatnej, ale i państwowej. Oto akurat pasujące badanie z Sanżila i okoliczności. Patrzcie, ile mamy pod domem kamer. Silwuple.
Ojej, mapa kamer? a to ciekawe. Dajcie zerknąć.
W Brukseni w 2014 r. naliczono 1365  kamer (w tym 796 zainstalowanych na stałe). Do tego dochodziło 1800 kamer stibowskich, głównie w metrze. Ale od tego czasu na pewno ich przybyło. Podobno dzięki nim złapano koleżków od zamachów.
Dobre to więc czy złe, nie wiem, a wy wiecie?
Sama nie wiem. Kontrole ogólnie mnie przerażają, brr. Oczywiście lepiej, by ktoś nadzorował wandali, ale od tego mały krok do nadzorowania wszystkiego i wszystkich.
Nawet oddechu. Jak bejbifonem normalnie.
Kto to sprawdza, swoją drogą?
O, do tego akurat, podglądania i śledzenia bliźnich zawsze się znajdą chętni. Pod nazwą: służby bezpieczeństwa.
Rządy się zmieniają, a ludzie ci sami w końcu.
Hmm. Pamiętacie, jak na spotkaniu dzielnicowym eszewin obiecał, że i na Sanżilu pojawią się przenośne kamery, by wyczaić, kto nielegalnie wyrzuca domowe śmieci obok publicznych koszy? Wtedy przyklasnęliśmy, bo niby od tego ma się zrobić czysto i winni zostaną ukarani.
Ale teraz sam nie wiem też, markotnieje Roman.
Hmm.
Co na to wysoka komisja?
Chce bronić danych osobowych. Prywatności. Ale chce też mieć wszystkich w garści. Ciężki wybór. 
A gdzie najbliższa nam kamera? 
Nad koszem na rogu ulicy. Nie widzieliście, że brud jakby mniejszy?
Nie.
To i niekoniecznie działa widać.
Albo nie widać. Końca choćby.





Monday 10 October 2016

blabla

Właściwie dojrzałem do sprzedaży samochodu, obwieszcza w łykend z rana Roman.
Skąd ten pomysł w sobotę rano, zachodzi w głowę Ana Martin. Fakt, jakby już nie było o czym myśleć, w rodzaju obiad, pielucha, mycie zębów, urodziny dziecięce, odwiedziny niedziecięce, próba odkurzania, plac zabaw na Sanżilu lub w innych okolicznościach..
Obliczyłem na szybko, że honda onda kosztuje nas jakieś dwa i pół tysiąca ojro. Samo ubezpieczenie, paliwo, które Ana zwie benzyną, a które nią nie jest, i drobne za parkowanie dla komuny. To już pikuś.
Aż tyle?
To wcale nie aż tyle, tłumaczy Roman. Przypominam, że jeździmy tylko w łykendy plus jedna większa podróż do matczyzny latem i ewentualne przejazdy do Szarlerła.
I to daje dwa i pół tysiąca? nieźle faktycznie.
Z drugiej strony wynajem też drogi, zastanawia się Ana. Hmmm. Do Polski D tak nie dojedziemy, choć może i nie chcemy jakoś ostatnio. To i sprzedaj.
Blabla by nie można?
Blabla? jakie blabla Ksenio? Grochu, słyszysz? Blabla. Co to znaczy?
Kseni chodzi o samochody blabla, tak?
A to już auto honda niedobre? dopytuje się Iwonek.
Dobre, ale blabla to takie coś innego. Mianowicie, że się jedzie z innymi paniami i panami i rozmawia po drodze. Czyli robi blabla, tłumaczę na dziecinne.
O, to fajne! słyszysz Grochu? Blabla się robi.
Blabla, radośnie podchwytuje Groch.
Ale ja jednak chcę z mamusią i tatusiem śpiewać kaczkę w aucie honda. Niedobre blabla. Zostawmy nasze autko sobie.
Ale może kogoś nim przejedziemy, fajnie by było. Na Sanżilu i w okolicznościach naliczono już 460 tysięcy przejazdów.
Ciekawe swoją droga, czy skoro honda zostaje z nami, czy można by się nim dzielić z innymi, że popróbuję innych opcji?
Dzielić autem? Ksenio, co to za pomysł? krzyczy Iwonek. Mam się dzielić moim fotelikiem? o nie!
Chodzi ci o drajwnał, Ksenio?
Coś takiego. Drive now, że przeliteruję, to to?
To to. Czyli masz kartę do auta, bierzesz je, zostawiasz gdzieś i nie martwisz o nic.
Bez pieniędzy, dziwi się Ana.
Ano, gdzie ty żyjesz, że się nad nią ulituję. Masz kartę, a na nią wpłacasz.
Jak w banku mamusiu, podpowiada Iwonek. Mamusiu, przecież to umiesz? dziwi się.
Umiem, ale jakoś mi się to w głowie nie mieści. Jeden taki system mamy w Brukseni?
Ależ skąd. Co najmniej trzy. Czy. Zen i zipkar.
I cambio.
I uber jest.
To mnie już przerasta zupełnie. Nawet nazw nie rozumiem. Dobrze, że zdążyłam zapisać w tym łykendowym rozgardiaszu.
A ja nazwy łapię, ale systemów - to już nie, kończy Ana. Rób Roman, co chcesz, sprzedawaj hondę lub nie, ja wymiękam. Ech, 40-tka blisko, rozum nie nadąża za światem chyba powoli.
Damy radę, mamusiu.

Thursday 6 October 2016

oljoboks

Oliwa zawsze sprawiedliwa. Wypłynie, nie ma zmiłuj się.
Dobrze naoliwisz, dalej zajedziesz - to z drugiej strony. I która prawda jest tu prawdziwsza? zabawiamy się językowo z rana z Aną Martin, by dać nieco mózgom odpocząć po czarnym proteście i pi-arze też.
Nie ma łatwo, jak się walczy, czego się spodziewałyście, na to Roman.
Dobrze, jest, do roboty naoleić się, koniec z użalaniem się! Już! Szkoły i żłobki się zaraz pokończą, a tu niepoprane i niepozmywane! Przez te protesty, to człowiek nie ma kiedy domu ogarnąć, jak słusznie zauważyła na fejsie jedna słynna bardzo pisarka z kolorowym włosem.
Nie człowiek, tylko kobieta, śmieje się Ana. Że to żarty dżender - wiem nawet ja, która z feminizmem na ef zaznajomiłam się na dobre dopiero z czy lata temu. Inaczej się nie dało,w  domu pełnym feministów, a teraz to i innej drogi nie widzę.
Ale że trzeba działać, jak dobrze naoliwiona maszyna - to insza inszość. protesty sobie, a dzieci sobie.
Zastanawiałam się za to nie raz, co z takim starym olejem zrobić. Roman, wiesz coś?
Wystawić gdzieś? podpowiada Ana. Znów się butelek po oliwie nazbierało.
To się robi na Sanżilu- wystawia koło pojemnika na szkło - ale się robić nie powinno. Oleje są okropnie szkodliwe dla środowiska, poucza nas. Szczególnie te przemysłowe, ale i zwykła frytura produkuje tyle zła, że natura w życiu tego nie oczyści, a tego wylanego byle gdzie - to już dno zupełne.
Uwaga, jest mały promyk nadziei, dostrzegam coś w lesłarze na temat. Błyszczy mi się tu, jak tłusty papier, nie przymierzając. 
Co?
Informacja o dwóch oljoboksach.
A co to?
Oliobox, tak to literuję. Miejsce, gdzie się wlewa stare oleje. Z podziałem na oleje domowe, czyli głównie kuchenne i przemysłowe. Tyle pojęłam ze zdjęcia.
W życiu nie widziałam, ja, Ksenia, a ty Ana? Czego to ludzie nie wymyślą, jakby już drukowanie koszulek nie wystarczało.
Nie widziałaś, bo nigdzie tego nie ma. Na Sanżilu, w Brukseni, w Belgii, oraz w Polsce D. Dopiero teraz dwa staną. Na Dżecie, doczytuje Ana. Jette się to pisze.
Ano faktycznie. Pierwsza tego typu inicjatywa w Belgii. Ho ho, dzieje się.
Jaskółki zmiany? uśmiecha się Roman. Może z czasem staną wszędzie w okolicznościach Sanżila i znów ubyje trochę śmieci?
Już ci. Ale dobrze, pierwszy krok zrobiony.
Jak z marszem. Pierwszy za nami.
Co za tydzień! W Polsce jaskółki czarne, tu tłustawe. Ale lata tego wszystkiego po sieci, nic tylko lajkować!
I wprowadzać w terenie. Fejs to nie życie. 
Chętnie przejadę się 51 z dzieciarnią i wrzucę, co trzeba i gdzie trzeba, myślę se. Ktoś musi działać! Jak w proteście - bez naoliwionych kół daleko nie pojedziemy, że doleję swojej oliwy do ognia walki.

Tuesday 4 October 2016

morze czarne

Czarne, normalnie morze czarne wczoraj na nas płynęło, wspominam sobie z rana, po odprowadzeniu dzieciarni, gdzie trzeba, by rodzice i opiekunowie odpoczęli. 
Czarny ocean czarnej mocy.
Pamiętasz Ana, jak stałyśmy na górce, na tym to, no, a już wiem - rondzie Szumana, a tłum na nas dobijał zewsząd?
Super to wyglądało, jak czarnoodziane i odziani szli szli i szli,  i dawało moc! przyznaje zadowolony Roman, który też tam stał przy nas, dość widoczny nawet, bo takich fryzur to wiele nie ma wśród kobiet. 
Fryzury w pierwszym rzędzie w ogóle topowe, no a ta ritowa siwawa robi wręcz zdjęciową karierę ogólnoświatowo-kosmiczną, a już po całej Polsce D  - to na pewno. Roman bardziej dyskretny, to tylko ojce i matki go li i może rozpoznali w polsacie, tefałenie czy innej trybunie ludu, bo i takie coś o nas pisało, jakem nocą wyczytała.
Ksenio, najfajniejsze było patrzeć, jak ze wszystkich dziur na Szumanie, spod ziemi, z budynków, przystanków sunie i sunie masa ludzka. W naszym kierunku. Który stał się tym samym jedynym słusznym kierunkiem, czarne przebiło czarne, co to nam Polska D dawno narzuciła, jeszcze za A-B-C, a D tylko wzmocniła. A tu figa z makiem.
Figa z makiem jak na waszych koszulkach, przypomina Roman. Maj bodi, maj czojs i jaja z wody, też taką mam i wypinam na zdjęciach w prasie międzynarodowej na tym i owym. 
Do Łap wysłałam linki, niech się od córki odwagi uczą. A nie tylko syn i syn.
Ja już nawet nie patrzyłam do tyłu, ile nas naszło, ale poczułam, że jest tłum, gdy miły pan z policji kierujący tłumem kazał iść na koniec placyku, by wszyscy się zmieścili.
W końcu żeśmy ruszyły. I miły pan nawet nie krzyczał, jakeśmy nagięły nieco prawo belż i szłyśmy środkiem Stewina. Prosto na ambasadę! Pięćset osób, piencet w wymowie było. Ho-ho!
A potem już wywiad za wywiadem, okrzyk za okrzykiem, brawa za brawami, wieszanie wieszaków, cykanie fot, prasa, kamery, no wiecie, wielki świat.
Jest moc z nami! Przeciągnęłyśmy na swoją stronę czarne, cieszymy się wspólnie nad kawą.
Jedyne, co mnie martwi, martwi się Ana, to że było wręcz za fajnie. Ale to już inna historia.


Monday 3 October 2016

jajo(z)wody

Czarne czarnym wyplenimy! głosi Ana, wciskając się w czarną żałobnawą na oko sukienkę sprzed ciąż. Daje radę, nasza Ana. Tyle lat na karku, a proszę, jaka zwinna.
Wszystkie dajemy rad! Wszystkie damy radę! 
Taa, potwierdza Groch, znający to zawołanie z Boba.
Ana, a nie miałaś czasami założyć zadrukowanej koszulki, co to ją żeście z Iwonkiem wyprodukowali w czwartkowy, strajkowy wieczór?
Nie był to jeszcze czarny strajk, że zaznaczę. Ten dzisiaj. Za 3 godziny. Czy!
Fakt, gdzie ja mam głowę, Ana zaczyna się wyciskać z sukienki. Szkoda, bo ładniejsza prawie że od tej koszulki, która jednakże ze sto razy bardziej symboliczna, jak to się mawia uczenie, i nada się wspaniale.
Co to na niej jest, przypatruję się ciekawie ja i chłopaki małe.
Mamusiu, to rogi byka, oznajmia Iwonek.
To-to? pyta Groch.
Byka Grochu, byka, entuzjazmuje się Iwonek.To taka krowa Grochu! Muma!
Muma, cieszy się Groch.
Nie byk, tylko jajowody pokazujące środkowy palec. Politykom w Polsce D, o!
O! tak pokazują, pokazuję chłopakom.
Co mamusiu, dębieją chłopaki. W tym Roman, że też go tak odmłodzimy i do chłopaków zaliczymy.
To-to? nie ustaje w pytaniach Groch.
Co to mamusiu są jajka z wody? I dlaczego mają palec?
Mają palec, by pokazać, że stoją na straży. Mamusi, Kseni, babci jednej i drugiej, cioci tej tamtej i owej, wszystkich pań po prostu! 
Dużo pań na czarno będzie dziś mieć takie koszulki.

Piękne! A ty mamusiu najpiękny jesteś!
Tylko zapomniałem zapytać, dlaczego mamusiu na tej wodzie są jajka? W wodzie być powinny! O, już wiem, ja narysuję to na papierze!
Narysuj synku, a ja przyczepię do patyka i w poniedziałek zaniosę pod tatusia pracę.
O 12, w samo południe, jedziemy Ksenio, pamiętaj!
Ja też o 12 wychodzę, przypomina Roman. Podobnie jak inni panowie i panie. Co się jeszcze nie poddaliśmy, póki mądrość nie zginęła.
Wszyscy na czarno. Jednym chórem. Wężem. Przewodem. 
Jajowodem wręcz, stosownie do sytuacji, myślę sobie.



Poniedziałek, rondo Szumana.
Czarne kobiety w czarnych sukienkach pogonią co najwyżej czarne mozgi polskich polityków.