Monday, 18 March 2013

(49) atak zimy

Roman żyje na świecie już chyba 40 lat, choć przyznam, że nawet na tyle nie wygląda, i to wcale nie maciupki Iwonek go tak odmładza; z ducha też wydaje się raczej fajny, oczywiście nie zna najnowszej muzyki, najważniejszych gwiazd z Warszawy, z Krakowa, skąd pochodzi, zresztą też nie, o programach telewizyjnych już nie wspomnę, bo ani Ana, ani on, telewizji nie oglądają. Ba! Nie tylko nie oglądają, ale nawet nie mają, znaczy się mają telewizor, ale nie płacą abonamątu Krajowej Radzie i tak się tylko kurzy; dla porządku dodam, że moi też nigdy abonamątu nie płacili, a oglądali cały dzień, i to kablówkę, no ale u Martinów to inaczej, oni po prostu nie są zainteresowani, a szkoda, bo na Zachodzie jesteśmy bliżej świata i satelitów, i mówili u Adriana, że z platformy można ściągnąć z 500 programów, czasu na oglądanie za to już nie, złośliwie komentuje Ana.
Roman zna bardzo dużo fajnych historyjek, które kiedyś wyczytał w bibliotekach, jak jeszcze do nich chadzał, lub usłyszał w barach w Polsce A, jak też do nich chadzał, choć jedno z drugim nie ma wiele wspólnego, bo w bibliotece niby studiował mądrości, a w barach – życie, mówi, zgrywając się nieco, jak to on. I w barach dowiedział się właśnie chyba na przykład, że jak zbliża się niespodziewany atak zimy, to zaskakuje drogowców, cieszą się na niego natomiast amatorzy białego szaleństwa. Myślałam o tym cycacie dzisiaj, gdy wstałam, spojrzałam za okno, a tam znowu biało! Atak zimy prawie wiosną! I to na Sanżilu, nie u nas, gdzie w marcu jak w garncu, a kwiecień plecień, więc kurtki do maja można nie chować, bo wtedy z kolei trzej zimni ogrodnicy i wstrętna zimna Zośka. Co my będziemy robić dziś, uwięzieni w domu? Komisję Romana zamknęli nawet, siła wyższa podobno zadziałała, to się pokotłujemy we własnym sosie.
Jakbyśmy mieli telewizję, przynajmniej jedynkę, to by sprawa była załatwiona. A tak co? Gapić się w okno? Możesz pooglądać, jak chcesz Ksenia, wzrusza ramionami Ana, jak już nie wiesz, co z sobą począć, my tu z Romanem sobie poradzimy, a ty idź do Stefana, on ma programów z tysiąc albo i dwa, i nie ogląda, to sobie włączysz, przynajmniej raz się na coś przyda abonamąt. Idź, tylko nóg nie połam, na drogach szklanka; w Belgii dziś zaskoczeni drogowcy, a amatorzy białego szaleństwa i tak nigdzie nie dojadą, bo albo stoją w korkach, albo nie mogą ruszyć na letnich oponach. Bo tu Ksenia nie odśnieżają nawet lotniska, za mało pługów, więc w dzień ataku zimy kraj po prostu zamiera. Idź do Stefka, sprawdźcie, co mówią starsi belgijscy policjanci, jak wygląda sytuacja na drogach itp., skręca się ze śmiechu Ana.
Mi tam zima niestraszna, wiadomo, zawsze jakiś Francuz mi w końcu powie, że w Polsce to dopiero mrozy. Trochę się zgadza, trochę nie, Polska A to nie Polska B, pogodowo też się różnią, ale nie prostuję już, bo ile można. W każdym razie w Łapach też pługu nikt nigdy nie widział, a żyć trzeba było. Więc lecę na tiwi. Że też nie wiedziałam wcześniej! Od razu żałuję, że Stefan taki stary, tylko niewiele młodszy od Romana, o garść włosów, można by powiedzieć, co by w Łapach na takiego powiedzieli. No i ma swoje na koncie, wiadomo, w tym wieku rzadko kto jest dostępny pod względem sakramentów. Takie czasy, jak mawiają najstarsi górale, kwituję sobie sama.

No comments:

Post a Comment