Wednesday, 2 July 2014

(199) szklarze i rzeźnicy

Co ja słyszę! I od razu z góry żałuję, że matury się chciało, mimo że potem pracy i tak nie było i trzeba się było ratować ucieczką na Sanżil. Że nikt nie nakierował na konkretny zawód, dzięki któremu mogłabym nieco ulżyć rynkowi pracy, a on mi. I to lokalnemu, zagranicznemu, belgijskiemu na wskroś i poprzek.
Ledwo dziś wstałam, moje oko kole następująca wiadomość: w Belgii nie jest obsadzonych - jak rozumiem, od lat - 72 tys. miejsc pracy. Które czekają na kandydatów lub kandydatki, i już można zarabiać. Od ręki. Własnymi rękoma. Wystarczy tylko pójść do urzędu i praca już twoja. Oczywiście nie to, że dla takich jak ja, po maturze czystej i gołej. Ale jakbym tak była rzeźnikiem, to dopiero bym miała wybór.
No tak, piszą o tym w całej Europie, że pogłębia się rozdźwięk między ofertą na rynku pracy a tzw. profilem osób poszukujących pracy. Że według rynku ci pierwsi powinni być na przykład operatorami dźwigu, a ci drudzy na siłę chcą kończyć politologię i mędrkować. Tylko że potem mędrkują często - jak słyszę - na kasie albo na miotle. Co boli. A wszystko można by ustalać wcześniej, jakby tylko doszło do wymiany informacji i uświadomienia młodzieży, że może warto się jednak pochylić nad matmą i zostać inżynierem. To tylko moja propozycja, z której bym sam nie skorzystała, ani kiedyś, ani dziś, ale może inni są zdolniejsi? śmieje się Ana Martin.
Takiej to łatwo mówić. Wczytałam się w jej profil i widzę przecież, że jej poszukują nie tylko na Sanżilu. Proszę, literatura moderna i język germaniczny koniecznie. Toż to pasuje jak ulał na Anę, potwierdzą wszyscy, co ją znają. Taka to nie ma problemów, w przeciwieństwie do większości, co w tej rzeczywistości cienko cienko. Roman znalazł właśnie, że w Belgii 4 oferty pracy na 5 muszą zostać zlikwidowane, bo nikt ich nie chce. Tzn. może i chce, ale przecież nie każdy umie ciąć marmur ot tak na zawołanie, wiem coś o tym, też nie umiem.
A tu spójrzcie jeszcze, jaka głupota. Raz piszą, że brakuje robotników, a tu z kolei - że w takiej Walonii aż w 80% ofertach pracy umieszczono wymóg wyższego wykształcenia. Nijak ma się jedno do drugiego, bo przecież chyba nie ma jeszcze studiów, jak jeździć koparką? Bez sensu zupełnie. Sens jedyny w tym widzę taki, że przez to jest praca dla naszych, których o studia nikt nie pyta, tylko sadza do walca, bo i tak na czarno robią, więc po co dyplom? Wóz-przewóz, jak nie umie walcować, będzie nowy chętny, albo ten się nauczy szybko, bez studiów. Tak tłumaczyli jeszcze u nas, w Łapach. Do całego życia się to zresztą odnosi. I problem rozwiązany.
Chyba nie bardzo, a już na pewno nie dla tych, co sporządzają statystyki zatrudnienia, ana to Ana. Praca na czarno się nie liczy. Przykro tylko czytać, że taki delez, delhaize w zapisie, już zapamiętałam, zwalnia 2,5 tys. ludzi, a gdzie indziej nie mogą znaleźć chętnych. I zmian nie widać. Podaj jeszcze dla porządku, kto może się zgłaszać do urzędów pracy, a nuż ktoś przeczyta. Albo ciebie wypchniemy w świat. Żartuję, dodaje wielkodusznie. Iwonek cię nie puści tak łatwo.
No, bo już się zmartwiłam, a przecież ja nie rzeźnik, ani szklarz. Ani nie: kierowca maszyn budowlanych; marmurarz czy jak nazwać takiego, co rąbie marmury; kucharz, kreślarz; elektryk lub specjalista od instalacji elektrycznych; pielęgniarz; mechanik; elektromechanik; cukiernik; ergoterapeuta, jeśli ktoś wie, co to?; asystent nauczania; inżynier i wreszcie literat. Oczywiście w moim przypadku nie jestem tym w wersji żeńskiej, ale nie chce mi się tyle stukać, mężczyźni są krótsi. Może znacie chętnych. Podkreślam, że to prace na stałkę!

No comments:

Post a Comment