Niektórzy twierdzą, że Ksenia nie pasuje do Bożek, ale Ana Martin mówi zawsze, żeby się nie przejmować i dalej robić swoje. Zresztą jak tu teraz być kims innym? Przecież jakby matka znowu rozdarła się z okna: "Ksenia do domu!" od razu bym wiedziała, że chodzi o mnie. A jak bym miała inaczej na imię, to już nie. Chyba żebym się przyzwyczaiła, ale kto to wie.
Ana Martin mówi też, że to nie moja wina, że mam takie dziwne imię i że w sumie powinnam się cieszyć, że rodzice wpadli na ten pomysł. I że to ładnie brzmi. Ona na przykład, ciągnie Ana Martin, ma na imię jak dziesięć milionów kobiet, albo i więcej, sama nie wie ile, i ja też nie wiem. Jeśli dodać to tego wszystkie nieżywe Anny, to zbierze się milion milionów. A Ksenii jest mało. Ja, ta czarna z filmu i może jeszcze pięć.
Cieszę się bardzo, że Ana Martin pokazała mi, jak działa blog. Spytałam się, dlaczego ona nic nie pisze, skoro ma tyle czasu, ale to nie było dobre pytanie, bo znowu się zdenerwowała i zasmuciła i mruknęa coś, czego nie zrozumiałam, bo że niby nie tak łatwo. No, jak nie łatwo, skoro sam widzę, że łatwo? W sumie to samo się wszystko pisze, nawet nie muszę patrzeć!
Ana Martin mówi, że jeszcze sama zobaczę, ale na razie nie ma czasu, bo leci do pracy, a ja też powinnam, bo w końcu przyjechałam tu się uczyć życia, a nie byczyć!
No comments:
Post a Comment