Thursday, 11 July 2013

(57) kelbebemińą

Już nie pamiętam, co się mówiło w takich sytuacjach w Polsce B, w każdym razie tu, w Belgii B, bo Sanżil to najbiedniejsza komuna w Belgii, takie belgijskie Łapy, mimo że tu wcale nie komuna, tylko Zachód całą gębą, mówi się: kelbebemińą. A sytuacja wygląda tak, że Iwonek jest wyspany, rozdaje uśmiechy na prawo i lewo, jedzie wózkiem jak panisko, a jak ktoś wygląda interesująco, w rodzaju: pije piwo, zatacza się, jest zarośnięty, obdarty, porusza się krokiem księżycowym, jednym słowem: przyciąga uwagę małego człowieka, to wtedy już w ogóle jest wspaniale zainteresowany. Wtedy ten ktoś, o ile pozwala mu na to stan ducha i równowagi, nachyla się zazwyczaj nad wózkiem i zachwycony mówi: kelbebemińą. Czyli: ale słodki dzidziuś. 
Zastanowiło mnie to, bo Iwonek rozumie dokładnie tak samo dobrze, jak w Polsce, czyli przyjmuje uwagę ze spokojem, z miną mówiącą jednoznacznie, że się zgadza i że tak się należy. A głoski przecież zupełnie inne. Widać mądry. Pa mamusi i tatusiu trochę też.
Druga grupa nachylających się to panie w wieku iwonkowych babć, czyli nie za stare i dobrze zakonserwowane, ale już nie na tyle młode, by jeszcze mieć swoje dzieci, za to z wielką potrzebą babciowania, tulenia, przewijania i gugania oraz ze świadomością, że ich dzieci wcale a wcale tych potrzeb nie odczuwają. Nachylają się miło i ze smutkiem w oczach gruchają: kelbebemińą i ilakelaż, choć czasami wychodzi im elakelaż i wtedy speszone muszą się poprawiać, bo przecież Iwonek to nie el, tylko il, ale pomylić się łatwo, fakt, w końcu ma zupełnie nieprzepisowy różowy wózek.
Różowy jak róża z persilu, uśmiecha się Roman. Znaczy się jaka niby? Ana wzdycha: nie z persilu, tylko z Persji, perska róża, jak kot pers, też stamtąd pochodzi, choć nie różowy wcale, a Persja to był taki kraj podobno kiedyś, teraz jest tam Irak, Iran lub Izrael, nie pamiętam, na duże I w każdym razie i daleko, to i tak wszystko jedno w sumie.
Perska róża i róża oraz róż ogólnie prawem płci przypisane są jednak na pewno do dziewczynek, a nie do chłopców, też się dziwię, że Roman sobie na to pozwolił, bo że Ana tak chciała, to nic dziwnego, ona zawsze robi wszystko na opak i specjalnie tak, by się wszyscy pytali, co to za iwo dziwo, ale że Roman, kawał faceta, choć nie wiem, czy przystoi mi tak pisać, a więc że taki duży Roman nie wstydzi się krążyć z różowym wózkiem? A nie, mówi. Wiedziałam, że on nowoczesny, nie tak, jak Ana, no ale pod tym względem ciężko by ją było przebić, ale że aż tak...Hmm, muszę popytać dziewczyn z wózkami, co one na to. 
Kolor zwodzi jednak najbardziej tolerancyjne osoby, tak zwane do przodu, i wyjaśnia, dlaczego czasami nachylający się nad kelbebemińą nie wiedzą, czy to el czy il, na nasze: ona czy on, po polsku jeszcze może być jeszcze ono. Jak twierdzi Ana, płeć obojętna, ważne, że Iwonek jest mińą, jakich mało.

No comments:

Post a Comment