Widzę je, a raczej nie widzę, na własne oczy. Pustki są/ nie są wszędzie: na ulicach - brak korków. Na chodnikach - brak świeżych kup, dużo za to wyschniętych słońcem, jeszcze z czasów tłoku psiego i ludzkiego, nie padało, to i nie zmyło, pogoda przechytrzyła chamskich właścicieli, szkoda że im nie przygrzało. Co do pustek: na parkingach - nadmiar miejsc. W sklepach - małe rozmiary przecenionych ubrań nawet na takie osoby, jak ja i Ana Martin, czyli dwie osoby głównie i jedynie zainteresowane wyprzedażami pod naszym dachem. W barach - stosy krłasantów czekające na spóźnionych śnadaniowiczów. Tramwaje - z miejscami siedzącymi nie tylko dla młodych i szybkich, ale nawet dla starych, mniej sprawnych, ciężarnych oraz wózkowych. Knajpy - ze stolikami do zajęcia pod parasolem. Stragany - bez kolejek hipisów spragnionych jedzenia ekobjo, udaje się coś kupić bez kwadransu wysłuchiwania dyskusji o zaletach i wadach rzodkiewek.
Nie hipisów, tylko hipsterów, to taka nowa odmiana modnych ludzi, tłumaczy Ana, no proszę, z tego wszystkiego nauczę się czegoś od niej, jakaś też taka uspokojona, może to babcia Iwonkowa tak na nią wpływa. Hipsterzy są raczej artystami, co sprawia, że nie pracują jak normalni ludzie, mają za to dużo czasu na dyskusje i kupowanie też, po czym opowiadanie o tych zakupach innym hipsterom spotkanym w kolejce. A pustki wszędzie, bo i hipsterzy, nawet jeśli nie pracują, mają prawo wyjechać na wakacje.
Chodzę se tak z Iwonkiem i żal trochę wyjeżdżać niedługo, teraz to dopiero na Sanżilu jest swojsko! Cała dzielnica nasza.
No comments:
Post a Comment