Bokwa, bokwa, nie bukwa, jak chciałby Roman. Tak jakby bukwa miało znaczyć coś więcej niż bokwa na przykład. Roman patrzy dziwnie i mruczy, że bukwa to litera, ale chyba chodzi mu o to, że u i o to litery, bo niby po jakiemu to miałoby być bukwa i dla kogo zrozumiałe? Bokwa natomiast już niedługo będzie znana, założę się, to coś całkiem nowego i służy do fitnesu. Tak mówili wczoraj na spotkaniu o tajemniczej nazwie szampan(tr) w centrum Sanżila. Ana Martin już stoi nade mna, czego chce?
Ksenia, to nie w Sanżilu wcale, zaczyna, tylko przecież pod pałacem królewskim było, a że szliśmy na piechotę jak u siebie na dzielnicy, to tylko dlatego, że był dzień bez samochodu, jak zresztą co niedzielę powinno być, dodaje w swoim stylu; w każdym razie to nie szampantr, tylko szampętr, dowiaduję się, bo nie od szampana, który przecież jest francuski, a wręcz szampański, z takiego minikraju, lecz od szą, pola, szamp w pisowni; i to wydarzenie polne było u królewny polskiej pod oknami, upewniam się? Tak, to już chyba nawet Bruksela Tysiąc, zastanawia się na głos Ana, nie wiem, mruczy dalej Roman, któremu to najwidoczniej obojętne, gdzie ten szampon, szampan czy szą się odbywał, najważniejsze, że było fajnie! I smacznie!
To prawda, najedliśmy się jak dzikie świnie, można by to obrazowo powiedzieć, to znaczy my duzi we troje, bo mały uczestnik jadł tylko chleby przeróżne ekobjo zapewne, ale chyba mu to nie przeszkadzało, bo żuł z wielkim przekonaniem zębami sztuk 6 i 2 kawałki. My natomiast krążyliśmy między stoiskami, to uszczknęliśmy owoców, to kiełbasy, to wpisaliśmy się na listę obrońców pszczół, to nadgryzliśmy śliwkę, to gofra, to sama nie wiem co, bo takie nazwy, że w dawnych czasach powiedziałoby się: można pióro i język połamać, ale teraz już tylko palce na klawiaturze. Można też było własnoręcznie zrobić szejka, a nawet własnonożnie, bo pedałując. Na rowerze, prawdę mówię!
W każdym razie było tam co jeść i pić, i to nie tylko tylko te szejki. Z innych atrakcji były też sceny tańczące i śpiewające, a także lekcja gimnastyki dla tych, co na co dzień mają jednakże dzień z samochodem, czyli nie my, ale większość. No i patrzę, tańczą, więc podchodzę.
Myślałam, że salsa, czy jakaś inna rozrywka dla dziewczyn po 30., bo na tyle mi wyglądały, zagaduję taką jedną fikającą, co jużem słyszała, że nasza, więc na pewno zrozumiem, pytam z miną znawczyni, czy salsa czy samba, a ona, że bokwa! Zdębiałam więc, jak wy teraz, nie dziwię się. Bo co? dukam. Bokwa, czyli taka zumba plus. Zumba? Rumba chyba? Nie no stara, zumba, nie znasz? Znam, znam, a jakże, nadrabiam miną, a czym się różni? Znaczy się bokwa od zumby? Wszystkim, po prostu to inna wizja ciała, tłumaczy ta ćwicząca.
Hmm, co po tym powiedzieć? Widać, żem z Łap i ominęło mnie po drodze kilka wizji.
E tam Ksenia, nie martw się, dziarsko mówi Roman. Ja też nie wiem, co to zumba, rumba, sambę widziałem sto lat temu w tiwi, a salsę może też, ale nie wiem, co to było, więc może i salsa, ale kto wie, czy nie inna wizja ciała? Cha cha, co za określenie. Wizja pewnie niezła, na to Ana, dodając skromnie: co to bokwa, to nawet ja nie wiem, ale próbowałam zumby, jak jeszcze mogłam się zginać, i ta wizja mi nie odpowiadała. Ciału może i tak, ale duszy nie. Podobnie jak inne wizje, więc nie martw się Ksenia, przeminęła zumba, nawet nie zauważyłaś, że była, przeminie i bokwa, tylko salsa zostanie chyba, bo te dziewczyny po 30. są sprzed fejsa, i jak ja nie potrafią się tak szybko zmieniać.
No comments:
Post a Comment