Nastały mgły i wilgotność z wilgocią, wreszcie można z zadowoloną miną narzekać na belgijską pogodę, bo dotąd mieliśmy raczej włoskie klimaty. Twierdzi Ana Martin, bywała w świecie. Za to teraz wszystko wróciło do mokrawej normy, a wraz z mżawką nadciągnęły zimowe przyjemności. Owszem, tak dziwnie i przewrotnie.
Plaisirs d'hiver nazywa się ta impreza, plezirdiwer mogłoby jak dla mnie, ale nie będę tu wprowadzać jakichś rewolucji gramatyczno-ortograficznych. Co ja jestem w końcu. Zimowe przyjemności, tak mi to przetłumaczyli Martinowie, dwa razy dopytałam nawet, bo trochę mi się to wydawało nieprawdopodobne. A jednak. Co roku lebelż organizują ją w najgorszej porze roku, czyli okresie przejściowym między jesienią a zimą, tradycyjnie przypadającym na grudzień. Zagadka, jak je przesunąć, jest, bo podobno musi być musowo przed świętami, a one zawsze i uparcie tkwią w grudniu. Siłą tradycji. A ona wiadomo - święta i nienaruszalna. Hmm.
Sanżil zaskakuje, co tam dużo mówić, mimo że pleziry odbywają się chyba w Tysiącu. Brukseli Tysiącu, co właściwie jest pięciokątem. Takie zimowe, przyjemne lub nie, komplikacje, zależy, jak na to spojrzeć. Pięciokąt mieści się w każdym razie w otoczeniu Bursy, czyli ścisłego centrum, które zdaniem Romana nie wygląda. A jednak to tu zajdą największe zmiany. W Europie, a może i świecie, jak chwalą się niektórzy radni.
Co, jeszcze nie słyszeliście? To widać nie trafiliście na pleziry. Tam aż huczy od plotek. I w gazetach też, dla tych, co wolą sprawdzać nie nogami, autopsją, tylko okiem i szkiełkiem w nim. Bo oto już postanowiono, że w pięciokącie, który jest wpisany w tysiąc, jak to się mawiało niegdyś i ongiś językiem matematyki, powstanie największy deptak...właśnie czego? Europy, świata lub kosmosu. Tak mi przekazała Ana Martin, dodając zarazem ze śmiechem, że niektórzy radni przechwalają się, że cała strefa będzie większa niż podobna niż w samym australijskim Wiedniu lub jakimś bordowym czymś, też chyba mieście, jak dociekliwie dociekam?
Bordeaux to się pisze, leży toto we Francji i dotąd nikt nie słyszał, by słynęło z deptaka, a nie win, ale niech radnym będzie, tłumaczy Roman. Marzy im się Tysiąc bez samochodów, bo prawda prawdą, po tych uliczkach i tak się nie da poruszać, mają raczej wymiary odpowiednie dla jeźdźców konnych, a nie samochodów dostawczych. To i postanowili jednym dekretem, królewskim może nawet, skreślić auta i wykreślić nowy, pieszy pięciokąt.
Pięciokąt mój widzę ogromny, kątempluje Ana z przyjemnym uśmieszkiem, w końcu plezirdiwer. A co z tymi, co jednak zapragną dojechać do miasta samochodem? Będą mogli zaparkować na jednym z nowych parkingów, doczytuje Roman. Mają powstać na obrzeżach pięciokąta. A dalej jak? Więcej tramwajów i autobusów. Nogi. Hulajnogi. Rowery.
Ale nie tylko, cieszy się Roman, normalnie jakby był w wieku Iwonka. Będzie jeszcze kolejka! Elektryczna i darmowa. Pojedzie 5 km na godzinę. Ho ho ho, jak to w grudniu mawia taki jeden w czerwonym płaszczu, co to w grudniu szaleje po plezirdiwer. Będzie się działo. Tak, podobno już od czerwca. Takie tempo aż, dziwi się Ana? No, zagraniczne. Zachodnie. Jak im się uda - a podobno, twierdzi jakiś radny mądrala, lud się ma przyzwyczajać dwa lata - to znów nie będzie się na co skarżyć, że w tej Brukseli i Belgii taka beznadzieja, chyba że pogoda pomoże i będzie tradycyjna wilgoć z wilgotnością. I to nie tylko w plezirdiwer, ale także w plezirdete.
No comments:
Post a Comment