A największa zaleta z Ukli - to by wam nawet nie przyszła na myśl, obwieszcza Ana światu.
No jaka, bom zdębiała.
Brama.
Ano taka więc zaleta, że już nikt nie przyjdzie mi z rana przed dom, ze słuchawkami na uszach, bo jest z pokolenia cyfrowego, nie puści fristajlem swojego psa, który nie narobi mi czech wielkich kup na krzaczki pieczołowicie sadzone przez ogrodnika, a jak będę się za nim lub za nią darła - nie będzie słyszała lub słyszał, no bo cyfrówka i muza dudni.
I będę dalej od Markoniego, gdzie kupy już kwitną na wiosnę na całego. Jeszcze przed trawą wyrosły. I wiosną.
I nie spotkam metr od domu żadnej durnej osoby, która z pozycji akcentowanej swej odpowiednio francuszczyzny matczyzny lub ojczyzny będzie mi udowadniać, że to dobre dla gleby. I że psy muszą.
Bo nienawidzę debili, co nie zbierają kup do worków. Jakem Ana.
Tak. Nie-na-wi-dzę!
No comments:
Post a Comment