Wakacje za pasem, ale Ana Martin nigdzie nie jedzie na wywczasy, byli tylko z Romanem na ślubie takiej jednej Eli. Ela z Luksemburga, mąż nie wiadomo skąd, nie dosłyszałam, z daleka na pewno jednak, a ślub - nigdy byście się nie domyślili - w samym centrum Warszawy! Podobno na placu Trzech Krzyży! Boże, jak tam pięknie musi być, bo nie dość, że polski kościół, to i reprezentacyjny, więc pewnie gustownie przystrojony, tak jak się należy na wesele, i ksiądz pewnie nie za głupi, prostaka by nie puścili, by Polsce wstyd przynosił.
Ubłagałam jakoś Anę, by coś o tym weselu powiedziała, no i teraz nie wiem, czy mnie nie zrobiła w konia i zamiast tego nie opowiedziała o jakiejś imprezie, bo na wesele to mi nijak ten opis nie pasuje. Owszem, panna młoda podobno na biało, ale już sukienka krótkawa, bez fiszbinów i tiuli, no i nie było welonu! Można by powiedzieć, że się w gości wystroiła. On, zagraniczny mąż, w garniturze, jak się patrzy, więc pytam Any, jakie prezenty, a ona, że nie wie, bo ani jednego nie widziała. Pytam więc dalej, ile kopert, czy mina ojca i teścia zadowolona, a ona, że nie było kopert. To już mnie zupełnie zdezorientowało, no bo jak to, gości przyszli najeść się i napić za darmo? Toż to wbrew tradycji i wesele się nie zwróci! Roman zaśmiał się i mówi, że oni też mieli bez kopert, wszystko szło bankiem i przekazem pocztowym. Ja oburzyłam się nieco i mówię, że przecież to nie sposób sprawdzić, kto ile dał i czy jakos dyskretnie nie przypomnieć, a na to Roman, że koszty nie były aż tak duże, u nich też nie, bo śluby szybkie, a imprezy w klubach, bez stołów, mięch, zup, prosiaka. Ja na to, że może to i się bardziej opłaca, takie nowoczesne wesele, ale czy nie żal, że rodzina nie zasiądzie w komplecie, pozna się, zatańczy do przebojów młodości? A Ana mi na to, że to wesele państwa młodych i rodzina się ma dopasować do nich, a nie oni do rodziny. I że oni też tak mieli. W Warszawie trochę się napili, pogadali ze znajomymi, wysłuchali plotek o polsko-niemieckich skandalach i poszli.
Ja na to, że w teorii to może i pięknie, ale przecież wiadomo, że wesele nie jest dla państwa młodych bynajmniej. A dla kogo, pyta Roman? A dla wszystkich wokół, dla ulicy, miasta, znajomych, rodziny wreszcie. By wiedzieli i widzieli, że stać. W Łapach tak jest, i nie tylko, sama Ana nieraz mówi, jak koleżanki z pracy na rzęsach stają, by się pokazać. Można i tak, kwituje Ana, tylko po co? Czy myślę naprawdę, że jak najbogatsze wesele jest ważne? ja oburzam się, że jak to, wcale nie, no ale tak bez tradycji? Ela miała przynajmniej księdza, ale Ana i Roman nie! Czyli jakby ślubu wcale nie wzięli! Cieszę się, że przynajmniej Ela poszła po rozum do głowy i tego Australijczyka czy innego Amerykanina na dobre do siebie przywiązała. Facetów trzeba pilnować, każda mądra babka to wie. Ja tam zrobię wszystko, by było, jak pan Bóg przykazał. Wtedy Zbyszek nie ucieknie, a ja odetchnę.
No comments:
Post a Comment