Thursday, 8 September 2011

(13) hipochondria

Już wiem, to słowo na samo h, o którym ostatnio pisałam, to wcale nie hipokryzja, cokolwiek by to miało znaczyć, ale hipochondria, chyba z greckiego, albo jeszcze starsze, z łaciny albo żydowskiego. Wszystko wyjaśniło się dzisiaj, gdy Ana Martin powiedziała w gniewie, że ma dość swoich koleżanek hipochondryczek, patrząc na mnie tak, jakby szukała zrozumienia, a ja nie wiedziałam, czy mam przytaknąć, czy zaprzeczyć, więc odważyłam się spytać, o co chodzi. Więc wiem, że chodzi o fałszywe zachorowania, a jeszcze bardziej nawet o umiłowanie złego samopoczucia, które z czasem pozwala znaleźć w chorobie (nieprawdziwej) wytłumaczenie dla całego zła świata. By się nie ruszać z domu. By narzekać. By zawsze we wszystkim potrafić znaleźć coś złego i oczekiwać, że świat to zrozumie. Tak mniej więcej wykrzyczała to Ana Martin i westchnęła, że i tak lubi koleżanki. I że ona im pokaże. Że skończyła się dobra Ana Martin, zawsze gotowa dojechać, donieść, dopieścić. Podobno teraz ją mają dopieszczać inni, nie rozumiem co prawda kto, ale zdaje się, że Ana Martin ma dość. Hmm. Spytałam czego, a ona - smutno jakoś - że ma wrażenie, że przyzwyczajono się, że ona może. Może co? pytam. Ana na to, że po prostu może być obecna i pomocna, bo ona tak ma. To prawda, potwierdzam, zawsze w biegu i zawsze chce gdzieś pójść. No właśnie, gorzko ciągnie Ana, oczywiście, że zawsze mogę, bo inni są bardziej zajęci, zapracowani, a przede wszystkim - zmęczeni. Tak jakby ona nie. To nieprawda, ośmielam się powiedzieć, sama widzę to przecież, że od rana gdzieś lata i pięciu minut nie usiedzi, nawet na filmie, jak z uśmiechem skarży się Roman, więc siłą rzeczy musi być troszkę zmachana. Ana mruczy, że ona tak lubi, i że nawet nadal może do wszystkich dojeżdżać, byle by tylko zrozumieć, że czasem trzeba dojechać do niej. I pocieszyć. I nie mówić na okrągło, jak ktoś się ma źle i jak boi się zarazić, bo na świecie są szczepienia, leki itp . i naprawdę większość chorób nie przenosi się tak lekko jak dżuma. Że większość koleżanek ma końskie zdrowie i że to tylko głupie nawyki.
O, entuzjastycznie podnosi głos Ana, mam! Ale jestem głupia! Że też wcześniej na to nie wpadłam...one to wyniosły z domu, wiedzą, że tak się zachowują mądre kobiety! Że niejedno można załatwić jako biedna istotka! Siedzę cicho i pytam, czy Ana też taka chce być, i mówi, że owszem, tylko jak ja mam Ksenia sobie spojrzeć w oczy, skoro czuję, że tak nie można? Że te choroby są w większości wymyślone i że ona jest zdrowa? I one też! Ksenia, ani mi się waż!

No comments:

Post a Comment