Nie sądziłam, że kiedykolwiek noga moja postanie na meczu. W Łapach chodziło się co prawda w niedzielę po kościele pogapić się na chłopaków, jak próbują grać w nogę na łączce, bo wszyscy tam naturalnie trafiali, więc dlaczego akurat ja miałabym iść do domu inną drogą, co zresztą miałabym do roboty w domu, o ile oczywiście bym do niego doszła po mszy, do czego, jak wspomniałam, nie dochodziło, bo popołudnie spędzało się na smętnym wiszeniu na płocie i obserwacji mecza.
Meczu, poprawia Ana Martin, znalazła się specjalistka od piłki, akurat ona; rozumiem, żeby mnie jeszcze Roman zbeształ, ewentualnie Iwonek, jakby umiał mówić oczywiście, piłka męska rzecz, a nie babska, nawet jeśli ta baba jest feministyczna do szpiku kości, babochłopska chwilami nawet.
Mecze były więc jakieś w moim życiu, ale jeszcze nigdy, oprócz opery, nie byłam na wydarzeniu tej rangi, co w ubiegłą środę, kiedy to prawie u nas, pod nosem, bo na Anderlechcie, tam, gdzie cafe pierogi i coraz więcej Polaków, tak tak, uciekają z Sanżila, grali milan i lokalni. Milan z Włoch podobno, co dziwi, bo jest czeski pisarz o tym imieniu, i film nawet nakręcili według jego książki. Ale on tu nie grał, tylko ci niby-Włosi.
Dla Belgów mecz nie na wyjeździe był chyba, tak się mówi fachowo, pamiętam z telewizji? Roman mówi, że to nie ma nic do rzeczy, grał zespół z Włoch i drugi z Belgii, ale czy po boisku biegał choć jeden Włoch czy Belg, to już wątpliwa sprawa. Jak to, pytam, no to w czyim imieniu oni grają, jak nie narodu? I co krzyczeć wtedy, jak nie jakieś włoskie czy belgijskie "Polska golaaaaaaaaaaaa"?
Grają w imieniu forsy Ksenia, grubych milionów, które dostają za bieganie po trawie, krzywi się Ana. Roman próbuje nieśmiało wziąć piłkarzy w obronę, że nie tylko biegają, ale i trenują całymi dniami, ot taki zawód mają, może niezbyt uczony, fakt, ale Ana krzyczy już, że już jej nie wmawia, że granie w nogę może być tyle warte i że Euro już jej wystarczy, pieniądze zmarnowane w jej Polsce A wołają o pomstę do nieba. Roman zwraca się więc do mnie, cierpliwie, jak to on, tłumacząc, że w meczu liczy się klub, a nie kraj, i tu mi proponuje: Ksenia, chodźmy na mecz!
To i poszliśmy. Okazuje się, że Roman leciał kiedyś samolotem z menażerem piłkarza, których było właściwie dwóch, bo bliźniacy, coraz więcej bliźniąt się rodzi, nawiasem mówiąc, choć to nie dotyczy tych bliźniąt akurat, no bo oni się już dawno urodzili. W Polsce, ale kupili ich w Belgii, brzydko to brzmi, a komu się płaci i skąd na to kaska, to nie wiem zupełnie. Więc ci bracia, albo co najmniej jeden, grali w Anderlechcie. I jak Roman poznał menażera, to żona menażera bardzo go polubiła, moim zdaniem, bo przystojny, a Romana - bo cierpliwie wysłuchał historii, ile kalorii mają marchewki gotowane, a ile surowe, i jak sobie pod tym względem poradzić w hotelu olinkluziw, o to jeszcze dopytam.
W każdym razie Roman ma odtąd bilety dla wipów, ile razy chce, może nogę oglądać jak panisko zza szklanej szyby, popijając piwo. Ale że ja młoda, to tym razem piwa nie było, za to emocji w bród! A ile by ich było, gdybym wiedziała, kto gra z kim! Bo w obu klubach gracze wyglądali identycznie, trochę białych, trochę czarnych, trochę długowłosych, trochę blondynów, ogólnie wszyscy ufryzowani i jacyś nie za piękni. Za to bogaci! wtrąca Roman, może się tu pokręcisz za trybunami, co? I już nie będziesz musiała znosić Any, kusi...Ale ja Anę lubię! I Iwonka! Więc nie poszłam sama, tylko grzecznie stałam przy Romanie, jak gadał z jakimś Włochem chyba po włosku nawet, pewnie sławny był, Włoch, a nie Roman znaczy się. Spytałam, o czym tak zawzięcie dyskutowali, a Roman - że o pogodzie. Że Włochom nie poszło, bo podobno po wyjściu z samolotu dmuchnął na nich lodowaty północny wiatr i że wszystko źle od tego, remis tylko! A to co, oni nie wiedzieli, dokąd jadą? Że każde dziecko wie, że wieczne lato, to tylko na Południu? W sieci na ajfonie nie mogli sprawdzić, ile stopni? To co oni robili w samolocie, jak telefony powyłączali, a alkoholu przed meczem nie wolno pić?
Roman rozbawiony wzrusza ramionami, a ja sobie myślę, że może faktycznie piłkarze nie zasługują na grube miliony i że do szkoły by lepiej dłużej chodzili. Jeszcze się z tej piłki nożnej zrobię feministką, jak Boga kocham!
No comments:
Post a Comment