Wednesday, 26 April 2017

plecień

Nie..nie…nie…no nie, nie wierzę. takie coś się słyszało wczoraj ze wszystkich gardeł  na Sanżilu i w okolicznościach.
A jeszcze częściej: ną, pa posibl sa. Żame wu sa, e tła?
Tła najczęściej też kręciło głową z niedowierzaniem.
Bo było czemu niedowierzać, oj było. Niby kwiecień plecień  owszem, ale i tak bardziej w Polsce D chwilowo, bo przecież skąd oni tu, lokalni, co mają awryla i aprila, mają niby wiedzieć, że w Polsce wszelkich maści politycznych nastał by im tym tam - kwiecień. Co plecie. Pogodowo, w dodatku do polityki pseudo, jako taka wisienka rzec by można. Pleść..
Co to niejednych zaskoczyć może.
A więc zaskoczyło.
Oto koło południa pociemniało i nagle...
Panie i panowie, spadł śnieg. 25 kwietnia roku pańskiego tego tu, tak, ni mniej, ni więcej. Ana Martin cyknęła fotosy. Drugi raz w tym roku może padało, i akurat śnieg wybrał na ten opad sobie majówkę prawie że.
Tak śnieg. Nie grad. To potem dopiero. Uwierzcie mi.
Bałwan? radował się Iwonek i wyciągał rękawice.
Bałban? chciał lepić Groch.
Na szczęście przestało! I gradem posypało.
Poplotło się wszystko i polątało. Żame wu sa. Laneż w awrylu. W Sanżilu i okolicznościach. Pa posibl.

No comments:

Post a Comment