Wracam, wracam. Krok po kroku w Nowym Roku, że tak polecę wierszem. A co mi zostało w końcu, jak nie Sanżil.
Choć czasami myślę sobie, że lepiej to już było. Piękniej. Plu bo.
Ksenia, głowa do góry! Gorzej to dopiero będzie, jak się będzie czeba zwijać na Ukle. Przeprowadzka. Korzystaj, pacz, jak pięknie, nawet chmury wywiewa chwilami. Pięknieje wszystko. Z rana przybyły dwie minuty jasności.
A tak najpiękniej to jest w ogóle w Antwerpii, donosi Roman, co to jęczy nam tu z sypialni złożony prawie że do grobu bólem pleców. Przeprowadzka, wiadomo. Ale właśnie jakoś tak dziwnie podniecony woła.
Co się tak ożywiłeś, pyta Ana, lepiej się czujesz? A nie, już widzę. No no. Noooo. Hmm. Kto to?
Antwerpianka. Najpiękniejsza noworoczna belż. Mis Belżik 2018. Nówka sztuka z soboty. Elena Castro Suarez. Belż de susz, że tak się wyrażę.
Ale jak to belż, jak to, protestuję. Przecież Ana nie raz i nie dwa podkreślała, że to zupełny idiotym, takie konkursy, bo tam same niby-panny. Miski czyly. Nie wszystkie belż mogą startować. Nie-mężatki tylko i pewnie też nie-matki. Młode i niewinne niby. Niezmącone.
By stare dziady w żiri mogły się pogapić. Choć kostiumy chyba już zabronione.
Owszem, podtrzymuję krytykę, puchnie dumą Ana. Ale przyznajmy; ładna ci ona. Nawet mimo wymalowania. Ileż to ma lat, że tyle musiała nałożyć na facjatę?
Cooo? 0-siem-naś-cie? O kurczę. O kurczę.
Ana, nie bądź tak surowa, dorosła w końcu. Jak chce, może się wymalować.
Tylko po co.
Fakt, tylko po co?
Elena Castro Suarez, sylabizuję ponownie. Angeline Flor Pua. I tak dalej. Arabki, Hiszpanki, a może nawet lebelż i nasze, Sanżilki.
Ale o co chodzi?
O to, że to są belż.
I co?
I super! Że Belżik ma takie reprezentantki! Międzynarodowe.
A najpiękniej to już jest w Antwerpii. Cztery na pięć ostatnich misek pochodzi z tejto prowincji. Tak piszą. Nie, że z jakiejś Hiszpanii czy innej Polski, tylko z Antwerpii właśnie.
Demokracja. Brawo.
No comments:
Post a Comment