Tuesday, 29 January 2019

ten moment

Są takie wyrażenia, dla których warto się przemóc i włączyć fejsa, zauważa Ana Martin. Zdaniem Any rządzą nieodmiennie "aktywności" koniecznie w pluralu - ale zaraz za nimi - „ten moment”.
I oto nadszedł ten dzień. Wczorajszy. Czarno-szary poniedziałek, który wyglądał jak niebiesko-smutny poniedziałek, którym nie był, bo ten był- był aktywny w słoneczno-mroźnym zeszłym tygodniu. Tak przypadł niebywale. 
Za to ten wczorajszy miał bynajmniej swój moment. Ten moment. Fejsbukowy.
Który przypadł był w niedzielę. 
Więc ogłaszam oficjalnie pod dyktando Any:
Ten moment, kiedy w deszczową, handlową niedzielę dojeżdżasz do Ikei w Anderlechcie, chcąc zająć dzieci pałaszowaniem buleto-klopsików i frytek. Ten moment, kiedy miło zdziwiona, że lebelż i labelż, czyli Belżik jakby cała, wcale sobie nie ukochała handlu w niedzielę, bo tłumu brak, w tym tego tradycyjnego, anderlechtowskiego, rodem w dużej mierze z Afryki i niestety ubranego częściowo nie wedle własnej woli, lecz przymusu ze strony podobno jakiegoś boga. Ten moment, kiedy smutno ci, że nie będzie po marokańsku, tylko tak jakoś zwykle a la belż, może nawet a la polonez,  i wreszcie kulminacja tego momentu, kiedy patrzysz na jadłospis i widzisz, że Ikea to jednak miszcze są, bo oto jak się podporządkowali pod dzielnicę: na tablicach króluje kasulet maroken.
Ten moemnt, gdy kuskus jak bumcykcyk śmieje się do ciebie ze zdjęcia. Cassoulette marrocaine. W nim bulety we-że, zwane też falaflami, kasza i sosik. We -że - to i hipsterzy dadzą radę. Nawet ci z Hameryki. Mówiłam przecie, że Ikea to miszcze marketingu i pi-aru.
To wszystko za 4 ojro. Taniej nie zjesz w całym Anderlechcie, o Brukseni nie wspominając. No i Hameryce, gdzie dolary. Pi-ar i marketing.
Ten moment, kiedy to jesz i dobre jest. I cały czas równie tanie.
Wstajesz nawet po drugą miskę dla ślubnego i iks-iks w brzuchu.
Reszta zajada klopsiki nie -we-że.

Ten moment. I pomyśleć, że to Anderlecht.

No comments:

Post a Comment