Jeśli myślicie, że cały naród żyje wyborami i tą tam, pedo w kościele i poza nim - to się mylicie.
I dotyczy to zarówno polone, jak i belż. Sanżila i okoliczności.
I mimo że jest to dzień, dzień dzisiejszy wręcz, kiedy król belż, wszystkich belż do tego, nasz też więc troche, szczególnie tych z e plus - tak, ten od polskiej królewny - zaprosił do siebie tego tam z Antwerpii, co to Polaków nie za bardzo lubi, a innych jeszcze mniej, a ci jeszcze startują pod nim.
Jego flagą właściwie. Głupi i naiwni.
Ale właśnie ja nie o tym.
Bo wiecie, czym żyje Anderlecht taki?
Kangurem.
Którego właśnie ktoś dostrzegł był koło ringu.
Czym Ksenio?
Kangurem.
Czyli kim nawet, poprawia mnie Ana. Ssak ci to. Zwierzęta to prawie ludzie.
W każdym razie trwa nań obława.
Obława?
No tak. Bo kangur, jak wiadomo, szybko skacze, i był już raczył przesunąć się w stronę Wielkiego czegoś tam, Grand-Bigard, w pisowni francuskiej, Groot Bijgarden, jak czytamy na autostradzie.
O drugiej czydzieści w nocy go dostrzeżono. I sfotografowano oczywiście . Ciekawe, co ten ktoś tam robił, swoją drogą.
Swoją drogą jechał zapewne.
A kangur swoją kicał. Poboczem, mówiąc dokładnie.
I tak sobie kica dotąd. Dwie ekipy policyjne go gonią. Gazety piszą. Tymczasem Bart u króla.
No comments:
Post a Comment