Monday, 13 May 2019

wiosna

Wiosna wszędzie, mimo że majowi zimni ogrodnicy dają akurat czadu.
No i co, że nie pisałam, no i co naprawdę, co mi zrobicie? Czy to oznacza, że znikłam z życia, bo się nie udzialam programowo na fejsie? zżyma się Ana Martin.
A i owszem, siedziałam w domu, bez internata zupełnie, tłumaczy się  jednak jakoś tam nam i wam; bo przecież tak to w świecie nie ma, by nowa matka, nawet ci jeśli ona potrójna w międzyczasie, niedoczasie, a nadczasie nawet, patrząc na metrykę Any (bo tak to się zwie po pańsku, mimo że ta ci niekościelna, do tego po filmie szalejącym po Polsce D wręcz na szczęście); a więc jednak tak nie ma, by nawet najbardziej feministyczna z feministycznych matka na ef czuła się tylko i wyłącznie wyśmienicie, siedząc - nie siedząc w domu i karmiąc, przewijając itepeitede.
Bo fakt taki, że z wiosną to u nas właśnie zapanowało. Przewijanie. I to na nowym terenie, bo to już nie Sanżile bynajmniej, oj nie. Przyszło i nam dorosnąć i porzucić artystyczne progi barudumatan na rzecz uklowskiej przestrzeni, zieleni i bezpieczeństwa, które wszyscy sobie chwalą, jako że występuje w postaci bramy, jakże podobnej do tej, która wita tego i tą w Polsce D, jak latem zjeżdża się na grodzone osiedla.
Bo i Ukle nasze grodzone. Nie wiadomo po co, ale tak wyszło.
Chyba by tej wiosny nie wypuścić na dobre, bo przecież dopiero co nadeszła.
Wyszła.
A nawet - wysunęła się. Po dwóch stęknięciach.
Sama.
Taka ci to wiosna niespodziewana w tym roku.
Tylko pogoda stara. Jak to mawia Nauczycielka: Ana, ty już jak typowa Bruksenia gadasz, zimno, że hej, chmury lecą, wieje, a ty zauważasz tylko, że przez pięć minut świeciło.
Chyba zresztą dobrze robisz, dodaje po zastanowieniu. Też tak będę.
Bo kocham wiosnę, potwierdza Ana. Wszyscy ją kochamy. 
Roman, jak nic nie napiszę, to masz mnie męczyć, bym się poprawiła. Pomysły mam; kongres jest; nawet internat podłączyli. Nie ma już sory zmiłuj się.
Czas jest nawet tej wiosny. I od wiosny. Ot, wolne 30 minut. Wspaniale. 

No comments:

Post a Comment