Tuesday, 12 November 2019

adrian

Adrianów ci u nas na Sanżilu dostatek, bo to i wymówić nie trudno, a na pewno niezbyt łatwo, i wygląda jakoś tak ładnie, po zachodniemu doprawdy wręcz, i jakoś tak brzmi, jak z tiwi dosłownie. Dla uszu polskich i belż też, bo przecież ten malec sąsiadek to belż de susz, że aż boli, więc proszę, heloł, bez takich rasizmów czy innych, zwłaszcza jedenastego.
Co nie zmienia faktu, że najsłynniejszy sanżilowski Adrian jest Polakiem. Od 10 lat co najmniej.
10 lat ma ten chłopiec, ciekawy go Groch.
To nie chłopczyk, to sklep Grochu, taki do kupowania! tłumaczy mu Iwonek.
Znasz go?
Nie, nie znam, bo mama chodzi do Pawła, a w ogóle nie lubi kufni, więc tylko po warzywa, co my je jemy potem. Ale jest duży, Adrian ten, widziałem przez szybę. Mamo, a co to za plakaty tam były z takimi literami jakby greckimi?
Nie greckimi, tylko rosyjskimi.
Rosja jest największa, stwierdza z miną znawcy Groch.
Ale dlaczego rosyjskie litery w polskim sklepie? Czy ta pani, co tam sprzedaje, jest z Rosji.
Gdzie tam. Ona jest z Armenii?
Armenii? Co to jest Armeni, wykrzykuje Groch. I mówi po armeńsku czy polsku czy rosyjsku, bo Rosja jest największa?
Mówi mieszanką. Polsko - rosyjsko - ormiańską. O, jak teraz. Adinadcat i wosjem. Czyly: 11 euro i 8 centów.
Serio? Prawie jak po polsku
Serio. Polskie było tylko i.
A co ona teraz powiedziała?
Że nie przyjmie tego banknotu.
Ale go już wzięła przecież. Karty nie chciała. Najpierw skasowała, sam przecież widziałęm, jak wydawała. Adinadcat i wosjem czy ile to, i wydała. A ty dałaś bilet.
Nie bilet, tylko banknot.
I ona go nie chce?
Nie chciała. Bo niby nadgryziony.
No to co. Ja jej mogę skleić.
No właśnie to jej poradziliśmy. 
I sklei?
Najpierw nie chciała. Ale jak zobaczyła, że serio oddajemy ogórasy, śliwy i nowinki - to już poszła po rozum do głowy.
I co?
I nic. Dasfidanja dasfidanja i do domu.

No comments:

Post a Comment