Ana Martin od rana w swoim żywiole, bo okazało się, że na innej dzielnicy, Pikselu chyba, o ile dobrze usłyszałam, doszło do skandalu. Ikselu, Ixelles się pisze, poprawia mnie od razu Ana, wszystko widzi, bo krąży nabuzowana, aż strach. Piksele są w telewizorze i na zdjęciach, dopowiada Roman, nie ma to czyli nic wspólnego z Belgią, ale niejednemu zjawisku się już tu dziwiłam, więc piszę jak każą, na odczepnego.
Skandal wybuchł w towarzystwie eszewinów. O ile dobrze rozumiem, są to ludzie, których wybiera się raz na kilka lat, tak jak prezydenta albo mispolonia, której kiedyś wyrosła konkurencja w postaci mispolska zresztą, pamiętam, że nie wiadomo kogo było posłać na misłerd, no ale wracając do eszewinów, to potem oni siedzą na stanowiskach i się między sobą kłócą. To znaczy oficjalnie debatują. W przeciwieństwie do mispolonii i mispolski, które co roku się wymieniały, bo dziewczyny się starzały, eszewini, jak już wlezą na stołki, to na całe lata, konkretnie. Miałam naukę o społeczeństwie, czyli WOS za czasów szkoły Romana i Any, podaję dla tych, co się nie załapali na gimnazjum i nie rozumieją podstawowych pojęć, to i wiem, że tyle czasu trzeba właśnie, by na jakimś ważnym stanowisku coś zdziałać, albo i nie, jak to najczęściej bywa, zgryźliwie wtrąca swoje trzy grosze Ana Martin, stąd te skandale zresztą, z nicnierobienia.
Eszewinów jest sporo, a wiadomo - im więcej ludzi, tym więcej charakterków. Do tego są eszewini i eszewinki, wystarczyło poczytać podręczniki w szkole, to by wiedzieli, że to się musi źle skończyć. No i się doigrali, jak to się mówi z rosyjska, bo z ruska mi nie wypada napisać, już kiedyś tłumaczyłam. Jedna żeńska eszewinka chciała uścisnąć rękę innemu eszewinowi, męskiemu. Po przyjacielsku. Podchodzi do niego, a on nic. No normalnie ręki nie podaje. To ona znów, a on stoi i nic. Ona drąży dalej, on jak skała. Wreszcie - i tu woda na młyn Any - odzywa się, że on kobietom ręki nie podaje. Religia mu zabrania, wyjaśnia, i myśli, że ujdzie mu na sucho, ale ta eszewinka jak Ana, jak się nie zdenerwuje! Jak na niego nie huknie, na cały ratusz! Że to wstyd i skandal, że mamy demokrację, to znaczy przynajmniej na Ikselu, na którym się to rozegrało, bo czy na Sanżilu, to już inna kwestia, dopytam.
Odważna eszewinka chyba pobierała nauki w tej szkole, co Ana, bo od razu narobiła hałasu, zadzwoniła po prasę i tiwi, a ci zlecieli w jednej chwili, wiadomo, sezon ogórkowy, to wygłodniali njuansów. Njusów, śmieje się Roman, ale to nie po polsku i tak, a niuansy przez i, a nie j, to po polsku z francuskiego, ale znaczy co innego. Nieważne, w każdym razie był niuans czy njus na całego, na całą Brukselę i Belgię raczej też. Coś mi się wydaje, że ten eszewin dostanie za swoje.
I dobrze, grzmi Ana. Bo to, że on sobie religią coś tłumaczy, to jedno, i to jego prywatna sprawa, w swoim domu może próbować, ale też nie radzę; jak jest eszewinem, to ma się zachowywać, jak myślący człowiek i nikim nie gardzić. Po to go wybrali, by ulepszał świat, a nie pogarszał. Ale naiwna ta Ana, myślę sobie, jakby nie widziała, co się dzieje w Polsce chociażby. W Polsce wiadomo, odpowiada, że kobiet nie szanują, ale tu w Belgii, chwała Bogu czy innej istocie, na szczęście jesteśmy już krok dlaej, choć ten przykład pokazuje, że nie wszyscy. Głupi prymityw po prostu, złości się Ana. Dobrze, że mu nie dali się wykręcić jakąś tam wiarą, wiadomo nie od dziś, że w imię religii ludzie robią największe głupoty, tu to niby pikuś, ale pamiętaj Ksenia, że od takich pikusiów się zaczyna, a potem wsadzają kobiety w buraki. Gubię się nieco, co ma burak do wiatraka? Ksenia, młodaś, to ucz się, byś nie wylądowała w burce. Aaa, to inne słowo, dopytam Romana, ale potem, teraz lecę po buraki, żeby było śmieszniej, bo z gotowania Any to chyba już nic nie będzie, a Iwonek pokochał buraki właśnie. Aronia losu.
No comments:
Post a Comment