Tuesday, 13 November 2018

eksport

Wracam se właśnie z maternela, zwanego także szkołą, i myślę tak se, co będzie, jak nam Grocha wyeksportują do innej dzielnicy.
Wyeksportują Grocha?
No tak, tak pisali w lalibr. Że Bruksenia pęka w szwach od dzieci. Szczególnie tych najmniejszych. Nie wie nikt, gdzie je wysyłać, by każdemu zapewnić miejsce w maternelu.
Ale co ma do tego eksport? Do tego dzieci? Jak to brzmi zresztą?
To już Roman zwykła urzędnicza nowomowa, a co ty, dziś się narodziłeś, i gdzie ty robisz wogle i w ogóle, jak nie na komisjach, by na takich językach się nie znać?
Eksport - bo w Brukseni są takie okoliczności, gdzie tych dzieci jest jednak nieco mniej, a miejsc w szkołach - nieco więcej. Dotyczy to szczególnie gminokomun na obrzeżach. Więc by jakoś sprostać chyba nawet konstytucyjnemu obowiązkowi umieszczenia wszystkich chętnych w maternelach - komuny wysyłają maluchy niejako do innych komun.
Co się nazywa eksportem.
Uspokoję was nieco, choć czas płynie szybko, że dotyczy to jednak głównie sekonderów. To tam kumuluje się górka chętnych do edukacji. Ale warto się przygotowywać, gdyż będzie gorzej, bo maluchów - czyli tych na dole drabiny - coraz więcej. Z wiekiem pną się w górę, no i przy wejściu do sekondera - powstaje zator.
Z zatoru bierze się eksport.
Oczywiście nikt nie zadba o autobusy itepeitede. Takie luksusa to już tylko w ojropejskiej szkole.
Szok normalnie.
I kto to mówi, jak nie Ana, co sama się do tej górki dokłada.

No comments:

Post a Comment