Tuesday, 17 September 2019

poprawiny

Pokażę, pewnie że pokażę, pokazuje na smarcie zadowolona jak nie wiem co klyjentka. Wszystkim, pod sklepem, ale nie przy piwie, że dodam, to w końcu dziewczyny, kobiety, no to naprawdę, wypraszam sobie, by piwo miało być.
O ważniejsze się tu sprawy rozchodzi, śluby mianowicie.
Całą noc żeśmy wczoraj na Sanżil wracaly. Jezu, jakie korki w tych Niemczech. No ale warto było i przed poprawinami nie udało się wyjechać za nic.
Udało się wyśmienicie zapewne, zezuje kątem oka znad wózka na ekran Ana Martin.
Mówię pani, że to mało powiedziane. Wszystko pięknie! Kosmetyczka - fryzjer - katering  - wszystko na czas. 
Serio aż tylu?
Ale piękne macie suknie, komentuje kolejna klyjentka.
Prosto z salonu siostra zamawiała. Ona już tak ma, że musi być po jej myśli co do centymetra.
A jaka sala była piękna! Niedroga nawet, jak na tyle osób, a szło sprosić 160 gości.
Serio aż tylu?
Tylu? Toż to mało! Jak ich zliczyć, to tak wyjdzie. Ale i tak ci spod Warszawy nie dojechali, widać nie wypaliło z transportem. Ja to się tam tylko cieszyłam. Bo poprawiny były na 60 osób, tylu zostało. No i kto musiał ich obsłużyć?
No kto, pyta nieco głupio Ana, widać, że choć ślubna, to na weselach się nie nabyła, oj nie.
No ja! Jako młodsza siostra i kolejna do ślubu.
Ja bym się tak nie dała, ma na to do powiedzenia tylko to Ana.
U nas cueba. Taka tradycja. Co robić, rozkłada ręce Malina.
Nie robić!
Za rok nie będę robić, jak będzie moje wesele. To wtedy ja będę królową. A moja młodsza siostra robić na mnie. Tylko kto na nią będzie robił, skoro więcej sióstr nie ma, a bracia, wiadomo, nie muszą?

No comments:

Post a Comment