Koniec roku, wszystko się podlicza i zlicza, na Sanżilu też. Ale drożej wychodzi, niż u nas, nawet bez przeliczenia na nasze. Złote lub peelen, to podobno to samo. Tu królują euro ojro, ale ostatnio to są sumy, że ho ho, idą w grubie tysiące, miliony i jeszcze powyżej skali.
Przykładowo tacy wielcy szefowie. Tak się ich zwie, nie z powodu wzrostu, ale portfela. Grubego, nie wysokiego, no ale wszerz to też w końcu jakaś miara, nie będe tu nikogo dyskryminować ze względu na rozmiar, jakikolwiek by nie był lub był. Rozmair i on lub ona. Zresztą pieniądze gotówkowe trzyma się teraz na kontach, nie to co kiedyś, w zamrażalniku chwilowo. Taką historię słyszała kiedyś Ana Martin w poczekalni u lekarza, tak jej pan umilał czas opowieściami ze sfer rekinów finansowych. W zamrażarce to było Ana, czy w lodówce? W zamrażarce, potwierdza Ana,a na moje pytanie, dlaczego akurat tam, pan powiedział: no a gdzie miałem schować?
Co prawda, to prawda. Zamrożone pieniądze to chyba nawet to samo co zamrożone fundusze, coś mi świta, że to jakieś syniny. Synonimy Ksenia! poucza Ana, ale to nie całkiem to. A pensje? Hmm, też nie, ale ewentualnie w jakimś kątekście, kontekście napisz mi tylko, ale o co chodzi? No, o tych zamrożonych tysiącach chciałam napisać. Tzn. zamrożonych fikcyjnie, bo przecież pieniędze z budżetu są jeszcze mniej widoczne, niż pieniądze na koncie. A kto je zamroził? Rząd, ale nie ten nasz na Sanżilu, tylko ogólny belgijski. Komu? Rekinom finansowym chyba, tak, Roman?
Ano, piszą coś tu o tym, wytyka nos z fotela Roman. Zza właściwie, bo Iwonek trzyma gazetę, jak to ostatnio, a Roman czyta. Może, bo na pierwszej stronie o tym piszą, znaczy: ważne. Ale sumy, o! O-o, podchwytuje Iwonek, i ma rację, dwa o potrzebne, takie to niewyobrażalne pieniądze. A mianowicie 290 tysięcy. Tyle rząd chce dać najwięcej szefom wielkich firm, jak belgakom czy bepost, telefonistom i listonoszom czyli. Miesięcznie co prawda nie, rocznie, ale zawsze nieźle, co? Jakby było mało, to nie wszystko, bo na to nakłada się, mówiąc po gospodarczemu, zmienna. Czyli wariabla., rodzaj paraboli. W wysokości zmiennej do 30 tysięcy, też ojro. Zmiennej w zależności od czego? Od wyników tak zwanych. A kto to sprawdza? Rynek. Weryfikuje, nie sprawdza. Tak się pisze, jak nie wiadomo, o co chodzi.
No właśnie, zmienna, jaka zmienna, dobrze Ksenia myślisz, to znaczy, że zmienna jest niezmienna, bo kto by chciał dostać mniej, jak może więcej? A tym, co dają, też nie zależy, by dać mniej, i tak się to toczy. Poczekaj Ana, wcale nie tylko tak, bo to nie wszystko, czyta dalej Roman. Bo oto wielcy magnaci i inni oligarsi, oligarchowie poprawnie, się zezłościli i zgodnie powiedzieli, że za tyle to oni pracować nie będą. Znaczy się, za mało, czy za dużo, bo już straciłam orientację? Oczywiście, że za mało Ksenia, gdzie ty żyjesz, co to, akcja charytatywna z okazji świąt? Więcej chcą. I całkiem nieźle więcej, bo od 900 tysięcy - co skromniejsi - do miliona sto, ci nieco bardziej chciwi. Plus nakładająca się na to zmienna niezmienna, ale to już chyba naprawdę nieważne, ile, w końcu.
Ale po co im tyle pieniędzy, pytam? Ach, bo to są tacy ludzie, co uważają, że mają wysoki profil. Hmm, nos długi? Nie, profil zawodowy. Kolejne słowa, by powiedzieć nic, a raczej : nic nie powiedzieć. Wszystko można pod to podpiąć, a głównie duże pieniądze. Miliony, miliardy, coraz więcej i więcej.
Problem powstał w Belgii, podsumowuje Ana. W Polsce jest już od dawna, ale tam to w ogóle wolna amerykanka, nierówności jak w Ameryce czyli. Ale tu niby demokracja, i co powiedzieć teraz narodowi w kryzysie? Że są tacy, co nie chcą się dać zatrudnić łaskawie za 290 tysięcy, a i na milion kręcą nosem? I to wszystko w imieniu ludu, bo to spółki państwowe. Ha, to ci zagwostka w roku wyborów. Oby do maja.
No comments:
Post a Comment