Friday, 13 June 2014

(191) optymalni

Co dzień, to słowo, można by powiedzieć, nawiązując do co roku to proroka. No bo naprawdę. Co otworzę gazetę, tiwi lub wręcz usta do Any Martin - zawsze się okaże, że wypłynie z tego lub z nich coś nowego.
Dziś bez wyjątków, stara bieda. Słowo na dziś: optymalni. Są wszędzie, gdybyście nie zauważyli, tzn. wszędzie na Sanżilu i ewentualnie także w Belgii. I są młodzi! Nie tak, jak ja, ale prawie, też nieźle, szczególnie jeśli porównać nas, młodych, do Any Martin, bo do Romana to nawet szkoda gadać. 25 do 35 wiosen, lat, zim lub jesieni, jak pisałam w końcu, co rok to prorok, notują na koncie ci optymalni. Optymalni w jakim sensie? pyta Ana. Bo że wiekowym, to samo się rozumie, wzdycha z wyżyny swoich więcej lat, nie będę jej wypominać. Optymalni, bo optymalnie nastawieni do życia, mówię, cytując oczywiście źródła rządowe, mówiąc językiem dziennika. A co to znaczy, że są optymalnie nastawieni do życia? Życzeniowo? Że im się należy, i to w wersji optymalnej? Nawet nie tyle, mówię, z tego, co zrozumiałam. Nie, nawet nic nie chcą dostać, po prostu sami optymalnie uważają, że zanim skończą 40-tkę, że tak rozpiszę, będzie im co najmniej tak dobrze, jak ich rodzicom. 
A nie chodzi tu czasem o słowo: optymizm? zaczyna coś podejrzewać Ana. No, a co ja przecież mówię? dziwię się. Krócej czy dłużej, sama Ana mówiłaś, że do zrozumienia głównie potrzebny jest koniec i początek, że na uniwerku tak uczyli? Fakt, bije się w piersi Ana, co zdarza się nieczęsto, ale tu akurat przydaje się także wydłużony środek. Co prawda w tej historii optymizm łączy się z optymalnością, bo dzięki jednemu łatwiej będzie osiągnąć drugie. Oby, to znaczy.
Co by mogło się nie powieść? czy powieźć? zastanawiam się na głos. To, że tak właściwie to rodzice obecnych belgijskich 25-35-latków to średnio bardzo zamożni ludzie i osiągnięcie ich poziomu życia chyba nie będzie łatwe. Nie wiem zresztą, nie mam rodziców w Belgii, śmieje się Ana. Z drugiej strony podziwiam tych młodych, cha cha, za dobre samopoczucie. Faktycznie, popacz, jak mówi Iwonek, Roman, co mówi ankieta: 80% wierzy, że do 40-tki dobiją do rodziców, a 42% - że będzie im nawet lepiej. Jakiś wymysł prasy pewnie, by urozmaicić strony o futbolu amerykańskim. Hmm.
Hmm na pewno, czyta dalej Roman, bo popacz ty teraz, stoi tu jak byk, ze socjologowie i socjolodzy także uważają, że 25-35-latkowie to raczej generacja y, czyli igrek przez i, co oczywiście nikomu nic nie mówi, tak więc tłumaczą jeszcze, że to pokolenie, które się musi poświęcić. Mieszkają kątem u kogoś, en kolok po lokalnemu, pracują dorywczo, piją kawy w barze. Czyli mają zapomnieć, że doskoczy do swojego kawałka tortu, tak? upewniam się. Tak jakby. Tak po polsku by było na chłopski rozum, bo po lokalnemu widzę przecież, popacz do siebie mówię, że stoi jak byk, że jest ono poświęcone, co nadaje sprawie inny wydźwięk. Duchowy. Generation sacrifiee z akcentami, przepisuję. Wiem jednak, że Ana nie zgodzi się na to optymalne tłumaczenie, więc optymistycznie po prostu je zapiszę dla potomności w cichości ducha.

No comments:

Post a Comment