Tak się to musiało skończyć. Są nowe statystyki. Niestety wypadkowe, wiadomo, długi łykend. Bardziej w Polsce co prawda, niż miejscowo, tu żadnych płatków z kwiecia na ulicach nie odnotowałam, ale i w starym kraju u siebie, i nowym - niewesoło.
Trup się ściele gęsto, że przestraszę wszystkich na początek. W Polsce A i B zwyczajowo, alkohol u wuja i teścia, złe drogi, stare auta, no i poczucie, że co, ja nie pojadę? Sama nie raz i nie dwa słyszałam przechwałki, że Polak sam może ocenić, kiedy może jechać jeszcze, a kiedy nie, ale po jednym to na pewno może, nie tak się jeździło, pamiętacie? I rechot. I są efekty - smutne rekordy. Podaję za mediami zasłyszanymi w radiu. Boże Ciało się to nazywa, chyba trzeba będzie się zastanowić nad zmianą nazwy, bo nie brzmi zachęcająco, szczególnie dla 40 ofiar, co już nie z nami.
A za belgijskimi mediami podaję inne statystyki, mianowicie niezachęcające wcale a wcale dla tych, co ostatnio zakupili motor albo tak zwany motocykl. Czyli dołączyli do rosnącej grupy użytkowników jednośladów, że tak mi chyba wolno zapisać na odpowiedzialność Romana. Nie, żebym kogoś pokazywała palcem, nie o to mi chodzi, by tu kogoś piętnować za nieprzemyślane zakupy. Broń Boże i nie ciało wcale, chociaż ciało chroń, owszem. W świetle tych statystyk właśnie i reflektorów motocyklowych, które - to już podaję za Romanem, a nie mediami - muszą być włączone w motocyklach na okrągło. W czasie jazdy oczywiście, nie to, by bezbronnym ludziom walić po oczach z parkingu lampą. Nawet, jeśli to ma być dla bezpieczeństwa Romana i innych na Sanżilu.
Narobiłam napięcia, a żadnych cyfr. Już spisuję, a jest co. Mianowicie, zacznę od tego, że jak się siedzi na motocyklu, a nie w aucie, to masz 57 razy (tak tak, piendziesiąt siedem w wymowie, wiem, że dużo) większą szansę, że źle skończysz. Dotyczy to wszystkich grup wiekowych razem. Jak tych motocyklistów podzielić, to jeszcze straszniej, dla młodych znaczy się: 72,6 dla 18-24-latków, 55,8 dla 25-44-latków, 41, 5 dla 45-64-latków. W porównaniu dla tego poruszanie się czymś innym to pikuś: że będzie krańcowo źle - wskaźnik 8,1 dla aut, 23 dla rowerzystów, 8,1 dla przechodni takich jak ja, Ana Martin i wózek. Też źle, ale w tej sytuacji wybieram nogi, a Iwonek wózek, choć on akurat nie ma pola manewru (jak motory), poza tym wiadomo, dzieci i ryby głosu nie mają.
Co dziwi jednak w świetle statystyk i motorów, te statystyki nie oznaczają, że ktoś się tu boi. Wręcz przeciwnie: w 2014 r., co to dopiero do połowy się zbliża, naliczono o 16% więcej nowych rejestracji, czyli po belgijsku: imatrykulacji. Dziwi mnie to, bo wyżej wspomniana i wymieniona liczba wypadków śmiertelnych rosła jeszcze szybciej, osiągając imponujący wzrost o 52%, co przekłada się na 15 osób, by nie być tak techniczną.
Ha, ktoś postanowił na to zareagować. Mianowicie organizacja o ładnej nazwie: federation belge des motards en colere. Co Ana tłumaczy jako: belgijskie stowarzyszenie wkurzonych motocyklistów. Wkurzyła ich wysoka liczba wypadków, zranionych i śmierci. Wyszli na ulice, chyba jednak nie na motorach, bo by było, że wyjechali. I oprotestowali. I chcą, by było bezpieczniej. By trzeba na nich zwracać uwagę. Bo oni się starają. Już prawie nikt nie jeździ w sandałach i podkoszulku, więc skoro oni pocą się w kurtkach, spodniach, rękawicach i kaskach, pora na państwo. Bo motor podobno usprawnia ruch.
Ana dziwi się, że tyle ofiar, a i tak znajdują się chętni na zakup nowego. Roman się nie dziwi, tylko marzy w cichości ducha o przejażdżce na swoim. Znam takie przypadki, oj znam. Chłop w końcu, to ma prawo. Może na wakacjach w Łapach się uda. Tam nikogo nie dziwi, jak się karnie w podkoszulku i klapkach, bez prawa jazdy. Polak Polakowi pomoże, a nie zawsze ten najtrzeźwiejszy ma prawko. To i Romanowi pożyczą, szczególnie jak piwko czy dwa postawi. W długi sierpniowy łykend bedzie dla ochłody, jak znalazł.
No comments:
Post a Comment