To ci była feta. Mówiąc z francuskiego dialektu, oczywiście, nie z tego, w którym feta to ser. Biały niby, ale nie całkiem nasz, nawet po cenie od razu widać, że raczej zagraniczny. Ta nasza to królewska, nawet przez wielkie i duże K można by zapisać. Pewnie lał się szampon i inne sztuczne ognie. Muzeum, rodzina i na dodatek 80 lat.
I pomyśleć, że to dopiero drugi miejscowy król, który dociągnął do osiemdziesiątki! Nic dziwnego, że na wszelki wypadek, jakby już do tego nie miało dojść w historii, na wszelki wypadek napisały o tym wszystkie gazety, od prawa do lewa i od lewicy do prawicy, oj dana i tak w kółko. Od razu wyjaśnię, że to nie nasz obecny, aktualny król się tak zestarzał, choć owszem mógłby, lat przybywa od trosk, nie tylko zmarszczek, a co dopiero od poważnych trosk państwowych na wysokim szczeblu, nie wypominając wcale, że w Belgii to jeszcze gorzej chwilami, bo trzeba sobie radzić z bałaganem dwujęzykowym, a czasami nawet trzy. Ale póki co, nowe się trzyma jako tako, choć siwych włosów przybyło, nie da się ukryć, choć chyba nawet nikt się nie stara, widać styliści doradzili, że siwizna uprzystajnia i może nawet uszlachetnia.
Podobnie doradzili ojcom królewskim, bo to oni świętowali. Na głowie ten sam kolor. Albert nr 2, co go już niby nie ma na stanowisku, ale sznurki i tak pewnie pociąga, żadna to tajemnica, że władza to narkotyk i tak łatwo nikt z jej nie rezygnuje, tym bardziej ten, co już raz zakosztował smaczków i rozkoszy rządzenia. To on szóstego szóstego skończył 80. Piękny wiek, co? Jak to się mówiło kiedyś? Patron rodu?
Patriarcha rodu, Ksenia, poprawia Ana. Ale wiesz, ta królewska feta wcale nie była tak okazała, jak ci się marzy. Nie było obchodów państwowych, premier ani biskup nie wręczyli prezentu. Bo wszystko ma, pewnie dlatego, uzupełniam. To fakt akurat. Jednego nie miał jednak: własnej witryny w muzeum. Które BELvue się nazywa i stoi koło pałacu. I to właśnie mu symbolicznie podarował naród na urodziny. I to od razu na bogato, bo witryn jest i są dwie.
A co w nich, zaciekawia się Roman. W jednej mulitmedia, jak przystało na XXI wiek. Ekrany interaktywne i te rzeczy. Nowocześnie. Na nich Albert jako książę, król, człowiek, mężczyzna, ojciec, dziadek i mąż. To wszystko, czym jest. W drugiej witrynie za to dary o Alberta nr 2 dla narodu, czyli np. jego mundur i fragment przemówienia. Pewnie jest tego więcej, ale trzeba by samemu rzucić okiem. Pewnie już można zwiedzać. I wzruszać się.
Jakoś nie brzmi to dobrze, krzywi się Roman. Nieco nudno, co? No ale dajmy mu szansę, protestuję. Dał radę w pięknym stylu do 80., więc sprawdźmy, co mu tam nawsadzali za szkło. Biedny taki król, zawsze na widoku, żal mi go w sumie. Był na górze i tak spadł nagle. Żeby to nawet go biskup na starość nie poświęcił!
No comments:
Post a Comment