Monday, 27 April 2015

(281) ino inno (7 sur 7)

Nieco mnie jednak zmartwiły doniesienia o tym, że na Sanżilu i okolicznościach będą teraz promować ciszę. No bo to jednak działanie antymarketingowe dla dzielnicy, co? Spece od reklamy na pewno by potwierdzili. Na szczęście ręka handlu nie śpi i już jest rozwiązanie. Handel czuwa, a jakże. I wymyślili, że niedziela nie będzie już taka święta.
Spece mówią: ci ciszą, to my ich hałasem. Z kas. Pik pik stukają kasy, szur szur drukują się paragony, szeleszcza banknoty, piszczą maszynki do kart - i to już zaraz, od końca maja. Wreszcie nie będziemy w tyle za Polską A i B, a w porywach nawet C!
Serio? Ana nie wiedziała, no tak, jest ponad potrzeby konsumpcyjne, mimo że jeść trzeba. Tak, dopuścili możliwość handlu w niedziele, ale nie w Belgii całej, to by było za szybko, w końcu trzy parlamenty musiałyby się wypowiedzieć, zgodzić, a wcześniej sobie zaprzeczyć, co to to nie! Na razie kupczyć będzie można w Brukseli i to tylko w strefach turystycznych. Czyli w Pentagonie.
Czyli gdzie, dociekam dociekliwie. Ha, to właśnie w tym cały ambaras, twierdzi Roman. I to nie żeby nas troje chciało naraz, dodaję z miną znawcy, pardą, znawczyni. Bo oto potrzebne były trzy przyzwolenia w trzech językach, a padły oczywiście trzy różne propozycje, też w trzech językach oczywista. W końcu ustalono, że handlować w niedziele wolno będzie w strefie turystycznej. Ma to przyciągnąć turystów...tylko no właśnie gdzie?
Do galerii azaliż, zastanawiam się na głos, bo gdzieżby ostatnio na luksusowy spacer w niedzielę w Polsce A, B i C, jak nie tam. To tu na zachodzie miałoby być gorzej i mniej światowo? Ale w Brukseli nie ma galerii, przypomina Ana. Jest na woluwie, tym bogatszym, sama byłam! Ale nieładna, fakt. No tak, to jedna. Poza tym jest jakieś straszydło w samym centrum, ale chyba puste, co Ana? To koło Brukera, gdzie straszydło faktycznie przejść. Stoi, póki co, ale będą burzyć podobno, no i tam będzie strefa bez samochodów. O innych galeriach nie wiem.
Ino ni ma. A, ino jest! Inno właściwie. No tak, galeria to i może, ale z nazwy. Tak to dom handlowy, taki pedet lub ezdech, tak to się zwało w Polsce A, skąd ja. PDT albo SDH, wyjaśnij młodszym, niezywczajnym komuny, Ksenia.
Co czynię, ale nadal nie wiem, gdzie ta strefa turystyczna na Sanżilu. Tu coś widzę, widzi Roman. Pentagon. To u nas jest, w tak zwanej wielkiej Brukseli, a nie w Usa czy w Jorku? W Waszyngtonie, jeśli już, ale tu też mamy własny. Pentagon, czyli pięciokąt, czyli to, co mieści się w obwodnicy. Co daje trzy tysiące sklepów i sklepików. Ile miejsc pracy - nie policzyli.
To już naprawdę w Brukseli i na Sanżilu nie ma innych zabytków, co by ciągnęły turystę?
Właśnie to mnie najpierw zdziwiło, ale stwierdziłam, że to po prostu sprytny wybieg. Dla turystów, skołowanam? Nie, dla prawa. Ściema taka czyli. Aha, embieje od reklamy wzięli się do marketingu, tak? Na to wygląda. Bo radni od lat nie wiedzieli przecież, jak przegłosowac prawo handlu w niedzielę i przechytrzyć związki. A tu proszę, udało się.
Wystarczyła jedna uchwała, co by stwierdzała oficjalnie, że wszystko w obwodnicy, małym pasku czyli, to strefa turystyczna, i już można otwierać w niedzielę. To znaczy: dotąd też można było, o ile podwoje sklepowe były zamknięte w inny dzień. Zawsze ten sam przez co najmniej sześć miesięcy pod rząd. To już handlowcy woleli zamknąć, na mszę na Sablonie, co to w niedzielę przecie, kiwam głową. Jasne.
Teraz już nie trzeba będzie zamykać ani na chwilę. Siedem na siedem może być otwarte. Set sur set. Juhuu, nocny szoping nas czeka! Będzie co robić!
Ale tak na serio, to nawet ja widzę problem. Kiedyś trzeba odpoczywać w końcu, nawet na stałce, a w sklepie to jest dopiero stałka, i to na nogach! Kto na tym skorzysta więc, wypada spytać. Jak to kto, wielki kapitał. Tylko wielkie sieci będzie stać na zatrudnianie dodatkowych ludzi w niedzielę i rękąpsoty urlopowo-pieniężne.
Rekompensaty się pisze, Ksenia, ręką się je rozdaje co najwyżej. Zadośćuczynienie czyli, świeckie jednakże,  a nie duchowe, czyli finansowe.
Ale w małych przecie robią w piątek i świątek? Bez tej ręką coś tam? Ale na swoim robią. Wolnego od tego nie przybywa, wręcz przeciwnie.  Roboty za to tak.
Czyli po co to wszystko? Chyba by nadrobić wschód Europy, gdzie kwitnie wyzysk pracownika, sądzi Ana. Jeden z niewielu przypadków, gdzie patrzą na naszą część świata, dodaje zgryźliwie. Akurat, gdy nie powinni. Cóż, może się to nie sprawdzi. Może strajk zrobią. A może się Belgowi spodoba. W nowym świecie nowy duch, ale nie odnowy.

No comments:

Post a Comment