Uwaga uwaga, moje miłe i moi mili też. Piszę tylko na wszelki wypadek, jak to mawia Iwonek. Straszyć nie zamierzam nikogo z własniej nieprzymuszonej woli, natomiast przymusił mnie do tego nieco, nie ukrywam, tytuł w lalibr. Brzydkie słowa padną, ale to nie ja, tylko redaktor.
Mianowicie napisali byli oni, cytując innego kogoś, że w belgakontrol to prawdziwy futerał.
Nie kontrol na pewno czyly.
Ale że futerał od razu?
Taki na okulary, co ja mam mamusiu, dopytuje się Iwonek? Niebieskie pudeło.
Ejże, to nie futerał wcale a wcale, futłar tu stoi, jak byk.
Mówię przecież, obrażam się nieco, ale malusieńko zaledwie.
Jak to przetłumaczyć mamusiu z angielskiego?
To nie po angielsku synku wcale a wcale, szuka odpowiedniego dla tej rzeczy słowa Ana.
Po francusku to nie jest, stwierdza Iwonek.
A jest, wiem to nawet ja. Ze słuchu. W okolicznościach i Sanżilu się słyszy. I oznacza to- no tenże tam bajzel.
Albo gorzej, uściśla Roman. Też na b.
Bazar mamusiu? Bazal jak talg taki?
Nie syneczku, jakby co innego.
W belgakontrol mamy takie warunki pracy, tak? upewnia się u ślubnego Ana.
Tak, piszą o tym wszyscy. Że w belgakontrolu, co to odpowiada za porządek na niebie, pod niebem i w niebie, nic nie działa, jak ma działać. A już zwłaszcza i szczególnie w Szarlerła. Stąd podobno między innymi strajki.
Znaczy się, że niebo nie jest bezpieczne, czy jak, rozumuję?
Tak jakby. Znaczy chyba, że po pierwsze nie ma wystarczającej liczby kontrolerów, po drugie - że są przepracowani i przez to nie wystarczająco skupieni, po trzecie - że atak jest możliwy.
Jezusie, nowy atak?
Może nie, straszą na wyrost zawsze. Ale coś w tym jest, że gdzie nie wiadomo kto rządzi - są dziury do zagospodarowania.
Myszy grasują, przypominam sobie ze świata przysłów. Bez psa chyba.
Bez kota harcują, poprawia mnie Ana Martin. Zasada ta sama poza tym, masz rację Ksenio.
Do tego strajki obnażyły inny problem. Mianowicie, ze nie dość, że nie wiadomo, który rząd rządzi niebem, czyli przestrzenią powietrzną, czy ten ogólnobelgijski, czy regionalny, czy wszystkie razem, czyli nikt - to jeszcze nie ma żadnego planu awaryjnego. Czyli jak coś gruchnie - to koniec.
I dotyczy to nie tylko Szarlerła, tylko całości kraju, czyli całości ludu, nie tylko belż. Bośmy wszyscy pod jednym niebem.
Na jednym wózku, kiwam głową.
Bagażowym chyba, ponuro żartuje Roman w przededniu wyjazdu przez Szarlerła.
Chaos. bajzel i to drugie na b.
Futerał kompletny czyly.
No comments:
Post a Comment