No widzę, że temat złodziei chodliwy, owszem, zuepłnie jak te skradzione rowery, co już sama nie wiem, ilem ich naliczyła w komentach.
A jakie zamki można by se kupić, olala! Roman się od razu zainteresował technicznie, ale co z tego, skoro roweru już nima!
Tymczasem czytam se ci ja w prasie polonijnej, co żem ją wniosła, bo już o kongresie głośno i składzik tekstów tworzę - że w 2017 r. włamań podobno było mniej. O całe 12 na procencie niż rok wcześniej.
Oczywiście mamy już 2018, pamiętam, a jakże - to może teraz się odwróciło i jest tendencja zwyżkowa, co?
W każdym razie pragnę was jolalnie przestrzec, bo sami za oknem widzicie i na skórze czujecie: idzie zima i mikołaj za pasem. A zimą w statystykach złodziejskich jest gorzej. A najgorzej w ogóle: przed Noelem. A dno absolutne to 25 grudnia - na liczniku 67% więcej włamań, niż w średni dzień! Najbardziej kradną w piątek i sobotę, co ciekawe: o 19 albo o 2 rano.
A pomiędzy to co, kolacja niby? Zwana coraz częściej - w okolicznościach Szumana zwłaszcza - obiadem?
I w poniedziałki jakoś mniej kradzieży. Wolne.
Znajdź tu regułę, wzdycha Ana.
Wniosek taki, że siedzieć na Sanżilu kołkiem i pilnować, tak? Roweru z zamkiem? wnioskuje słusznie Roman. Przypięty kajdanami, co go Żetowski zaproponował?
Ano chyba. Nie znamy dnia ani godziny widać.
Zaraz zaraz, a jak u nas kradli - to był poniedziałek! Co za czasy, co za zwyczaje, skoro nawet złodzieje kradną w wolne!
No comments:
Post a Comment