Nie wiem, co tam u was w okolicznościach we względzie złodziejskim, ale u nas na Sanżilu obserwowana jest wzmożona aktywność, że to tak ujmę trochę po policyjnemu. A mianowicie: w temacie kradzieży rowerów. Szczegółowo: z piwnic. Dokładnie: z naszej.
A owszem, tak to, romanowy rower świsnęli byly. Ana Martin obstawia, że cynk nadali ci od przeprowadzki, która to była w pobliżu. A mianowicie: że w rowerowni stoi ci taki jeden cud techniki, a prawda to, bo rower był specjalny, złożony gratisowo, w ramach wytchnienia od rodziny, przez jednego Czechosłowaka. Drugiego takiego nie znajdą, ujął celnie Sąsiad, co niestety nie przekłada się na możliwości odszukania go przez Romana, Anę, mnie albo wręcz małych chłopaków. Którzy bardzo chcą złapać złodzieja, atrakcja, wiadomo!
Roweru ni ma. Protokół policyjny jest. Ups - protokół się pisze, ale jest jego numer. Ubezpieczenie - niby coś sprawdza, ale skoro Ewerskim nic nie oddali, tylko prawie że w twarz zaśmiali (Polakowi zawsze pod wiatr) - to czemu Romanowi mieliby się nie zaśmiać? Choć na pewno będą tre dezole i takie tam, ale on ne pe rjan fer, se wre kon a boku de wol.
Czyly że kradną na całego.
I co?
I nic. Kradną dalej. Właśnie koleżanka donosi, że na Jupiterze sąsiadomo zwinęli dwa. Rowery.
A nasz - już na części rozebrany.
No comments:
Post a Comment