Thursday, 20 June 2019

pijusy

A ty co czytasz, swoją biblię? zagaduję Anę Martin sąsiedzki pijak.
Jak w Polsce D zupełnie, a i A B i C kiedyś, nie ma dwóch zdań. Jest pogoda, jest ławka, jest pifko - jest picie.
Są dwa zdania, bo jednak mniej pijani byli, za to chamscy, na równi co najmniej i bynajmniej.
O pierwszej w południe samo się działo, naprawdę, w zenicie słońca, aż uwierzyć nie mogłam, jak bumcykcyk, jak że Ana to mi we łzach nieco jednakże opowiedziała.
Bo Ana nadeszła wózkowo buzkowo. Wiadomo, odbiór z autobusu. Tych dwóch rozsiadło się już wcześniej, wiadomo, przygrzało, to i dasza szukali.
Więc siedzą.
Ana na to: silwuple, proszę się przesunąć, bym i ja usiadła.
Przesunęli się.
Ana wyciąga książkę.
ten obok mnie, już na pół wpół śmierdzący, na to: czytasz biblię?
Ana na to nic.
On próbuje dalej: to co, koran?
Ana, yntelygentnie niby, bo już jakoś jej wypadało się odezwać, uznała wczoraj, a dziś - że bezsęsu to było, ale za późno, moja pani, heloł! - no więc Ana na to: koran czyta się od drugiej strony.
Pijus na to, że Ana taka mądra. A że on jest eksjugoslaw i rozumie. I zapalić musi.
Na to Ana, że to przystanek, aredetram, i tu palić nie wolno.
I tu miała za swoje, że hej. 
Ty, tła, polonez de merd, ty mi będziesz mówić, że tu palić nie wolno? Lepiej zajmij się swoim bebe i pacz, twój tram ariw. No wsiadaj, dalej!.
Ana na to, jeszcze na spokojnie: tu nie wolno palić. Jak chcesz, bo też cię będę tutłajować pijaku jeden - to policja ci to powie.
Pijus: polis, polis! Ja jestem eksjugoslaw, nie boję się lapolis żadnej. 
Ana: no to dobrze, zobaczymy.
Kolega pijusa mniej pijany jednakże na to, że może jednak nie palić, bo owszem, kolega ma rację, tu jest wolne powietrze, że kumpla rozumie, ale po co ta polis nam, na co doprawdy.
A ten jak się nie zerwie, jak Any od lapluszjont, la plus chiante, emmerdeuse de merde polonaise w pisowni, bo Ana nadzoruje - nie wyzwie! I że on nie takich się bał.
Na to Ana łaps za telefon i już 112 wybija.
Zgłasza się miła pani.
Ana informuje, co się dzieje. We łzach. Bebe śpi. 
Pani - że już jadą.
Oczywiście. Tylko że nie dojechali.
Roman bić chciał. No to będzie okazja.


No comments:

Post a Comment