Czarownica! Sorsjer! In wreeee!
Czyly: prawdziwa wiedźma! Ratunkuuuu! - rozlega sie po całym Alsembergu w prawo i lewo, wte i wewte.
Kto się tak drze, ogląda się ta i owa, ten i ów.
A to pani z: wózkiem z niemowlakiem - rozbrykanym czylatkiem - no i telefonem w dłoni na ful. Gada se, dzieci sobie, ona sobie. Arab-franse na ful.
Na Anę się drze, bo Ana zwraca uwagę. Po swojemu.
Ana: tak, zgadza się, jestem sorsjer, ale zajmij się pani swoim dzieckiem, co to gołym okiem nieuzbrojonym widać, że ma dość pani gadania przez telefon. Blablabla robisz pani. Dziecko mi pani obudziłaś.
Sorsjer! Wariatka! je parle a mon awoke la!
To niech se pani z nią parl w domu, jak synka potrzeby pani zaspokoi, a nie by mi się tu darł nad Winterką. Ja też jestem awokat zresztą, to mi pani awokat niestraszna.
Wielka pani! Wielka pani się znalazła. Blablabla po arabsku awokat!
No comments:
Post a Comment