Bo dzień walki z rakiem był to.
Ucieszyłem się, bo wiadomo, rak nie wybiera.
No nie wybiera, więc po co biegać o świcie, po co, skoro można nie wdychiwać spalin. Ale nieważne. Biegaj se choćby do 46! O, widzę ten stroik w lesłarze. Super.
A tu widzę coś innego. Mianowicie przypomnionko, że manekenpis może też być polski.
Ale nie pisowy?
Nie, krakowski. Za krakowiaka będzie robił, ja proponuję zresztą lajkonika, prawie każdy Polak czy Polka, z Sanżila czy nie, ma w sobie geny tatarskie, lajkonikowe czyly.
Czemu zresztą pewnie zaprzeczycie, o już widzę głowy latające na nie - ale tak jest, sorki! Z lajkonika my wszystkie i wszyscy.
A wiecie, co mnie z letka zszokowało przy okazji przebieranek w Polaka?
No?
Krytyka faktu, że pisze się o chorych na raka, a nie o Polakach, pępkach świata.
Na co nastąpiło usprawiedliwienie tego karygodnego czynu:
Oczywiście, pokażemy innym, ze ważne są dla nas rodzinne symbole.
Otóż może i one ważne, lajknik rządzi, ale czy pacjenci rakowi to jednak nie. Choć to przecież i Polacy Sanżilacy często, a nawet z Woluwów czy Iksela.
Niech żyje solidarność. Rodzinna. Plemienna. Polska czyly wyłącznie.
Niech żyje solidarność. Rodzinna. Plemienna. Polska czyly wyłącznie.
No comments:
Post a Comment