Tuesday, 14 October 2014

(213) mega megi

Nie mega, nie megi żadna, tylko magi. Maggie, dwa gie i e na końcu. To imię takie! poprawia mnie od razu Ana Martin. Skrót pewnie od Małgorzaty, i lepiej się przyzwyczajmy, bo to nasza nowa ministerka. Albo ministra. La ministre w każdym razie, bo tu, na Sanżilu, kobiety nie są mężczyznami nawet na wysokim urzędzie.
I tak powinno być wszędzie, kwituje krótko i dosadnie Ana. Dobrze, że w Belgii jest normalnie pod tym względem, że nie trzeba się chować za nazwą funkcji, zwyczajowo przypisaną do mężczyzn. W Polsce jeszcze ku temu długa droga, czy A, czy B czy C, ach. Ale Ana, patrz, włącza się Roman: to, co tu piszą, to już pachnie Polską na całego i przypomina ataki, co to spotkały taką jedną z Ew, co to objęła stołek po takim wypchanym ostatnio w górę mapy do Brukseli tysiąc: mianowicie krytyka na całego za wygląd. 
Chyba sobie żartujesz, oburza się Ana. To oficjalnie poszło w świat? No tak. Że gruba. Za gruba. Czyli jednak mega ta Maggie, wtrącam. A co, nie wolno? zaperza się Ana.
Może i wolno, myślę sobie, ale w tiwi dobrze to nie wygląda. Ani na zdjęciach, choć tu już łatwiej pomajstrować, od kiedy mamy fotoszopa. Zresztą pewnie niedługo wymyślą i dla tiwi, co to za problem dla społeczeństwa XY w dobie internetu? I problem megi sam się rozwiąże, bo przecież czego nie ma w tefałen info czy w gali-wiwie - to nie istnieje na forum publicznym, prywatnym i państwowym. Ale na razie to przyszłość, więc ciekawie nadstawiam ucha.
Dowiaduję się, że ministerka Maggie, posłużę się prawidłową nazwą, o jeszcze ładniejszym, bo polskim prawie nazwisku Blok - de Block, no dobra, jakoś musieli to dla miejscowych zapisać - znana jest już od dawna we Flandrii, a więc zapewne zna też na wylot ten drugi akcent. W Walonii poznano ją i się na niej w ciągu ostatniego roku, a może to dwa w międzyczasie, a co za tym idzie, jak dodać te obszary wpływów- i w całej Belgii, w tym u nas na Sanżilu. Duża, więc widoczna, niedająca sobie w kaszę dmuchać, wyszczekana, inteligentna - takie słowa padają w naszej kuchni. Chyba kątemplenty jednak? Pewnikiem tak, skoro u Karola Ostrożnego z pojedynczej ministerki awansuje na wielokrotną. W tym zdrowia.
I rozumuję na podstawie słów Martinów, że o to zdrowie właśnie poszło jakimś tam wpływowym blogerom czy tłiterom. Co to zablogowali i zaćwierkali w świat, że megaotyłość Megi to jednak zły przykład jak na urząd zdrowiem i miodem płynący. Że nawet jeśli wiadomo, iż masa ciała pochodzi z  choroby, to jednak nie promuje... no ale czego, pyta Ana? Skoro z choroby, to Meggie ani nie jest przykładem złego odżywiania, ani nieuprawiania sportów i siedzenia przed tiwi, ani nawet tego, że nie dba o wizerunek partii. Po prostu tak ma. Jak inni są chudzi, to ona może i teoretycznie za gruba, ale w stosunku do czego? Do normy, a jakże! Nudnej normy.
Odwołali przynajmniej, pyta Roman? Znaczy: odćwierkali to? No tak, nie było wyboru, Belgia to jednak nie Polska, gdzie hejtować można sobie bezkarnie i do woli. Ale niesmak pozostał. I temat do dyskusji, czy w polityce trzeba być mini, czy jednak wolno być mega. Maggie chyba wolno, póki co, ale następnym będzie trudniej. Wszyscy na siłownię, o pardą - na fitnes!
Kiedyś to była mała Megi, tak się śpiewało, Ana, pamiętasz? Pewnie. Zanim Ksenia się pojawiłaś, w latach 80. Mała Megi oooooo! I nikt nie kazał jej rosnąć, by się zmieściła w średniej. Nawet wideo puszczali w tiwi. Nie mogę bez niej żyć, nie mogę bez niej spać, tak tam szło. Pamiętam, że mała Megi wyglądała jak Madonna, wtedy oczywiście, a nie dziś. Bo i dziś ju by tak bezkarnie nie mogła wyglądać. Tłit by ją zniszczył, albo inny wróbel rozdziobał jak kruki, wrony.

No comments:

Post a Comment