Wydawało mi się, że od kiedy zostałam prawowitą mieszkanką Sanżila, żadna dyskryminacja już mi niestraszna. I zachód to jednak jakiś, i stolica świata praktycznie za rogiem, i nasi na stołkach zasiadają, więc nic, tylko puchnąć z dumy. A jednak można!
Wszystko za sprawą nieśmiertelnego tematu szkół. I niejakiego Józefa, jak wczoraj podsłuchałam. No tak, święta blisko. Najpierw te ważne dla Polaków, smutno-listopadowe, potem te ważne dla biznesu, sztuczno-wesoło-sklepowe. To i właściwie nie dziwota, że Józef się pojawił. W wersji sanżilowskiej oczywiście, to swojsko brzmi i nie syczy ani zyczy w uszach: Isef. Nie muszę też chyba przypominać, którzy to mieszkańcy Sanżila używają właśnie takiej wersji Józka. Nie, bo zero tolerancji dla dyskryminacji, a Isef ładniejszy akurat od Józka, choć akurat przy tym imieniu wiele nie trzeba, by lepiej brzmieć, nawet jeśli miałby to być arabski, co piszę z wielką dawką tolerancji w sobie i piórze, którego od lat nie używam, bo komputer rządzi.
Ksenia, to nie żaden Józef przecież, ani Isef nawet, tylko isef, małą, albo wszystko wielką. Indice socio-economique faible, że pozwolę sobie przeliterować, a akcent dodasz kiedyś. Niski wskaźnik społeczno-ekonomiczny lub gospodarczy, zależnie od kontekstu. Faktycznie o isefie mówi się ostatnio dużo, no bo rok szkolny się zaczął, nie tylko na Sanżilu zresztą, i po raz kolejny okazało się, że z jednej strony brakuje miejsc w szkołach w gminach, gdzie mieszka dużo biedniejszych rodzin, a z drugiej - że w kilku gminach powstają szkoły-getta, gdzie większość uczniów pochodzi z rodzin isef właśnie, czyli po prostu biedniejszych. A tam, gdzie wszyscy są biedni, niestety często jest gorsza jakość edukacji. I tak kółko biedy się zamyka.
Od razu dodam, że choć ciężko w to uwierzyć, bo jak pisałam, zachód tu i stolica świata i kosmosu prawie, to jednak Ana ma na myśli Sanżil, a nie Polskę! Mowa o komunach, wyjaśnię, co od Polski od dawna się z daleka trzymają i ciężko im się połapać w tych ciągłych tłumaczeniach z naszego na sanżilowskie i z powrotem. Okazuje się bowiem, że dyskryminacja jest, i to na całego. I jak się ma pecha, to masz z nią do czynienia od najmłodszych lat. Za sprawą szkół właśnie i tego józka isefa.
Całego zamieszania można by uniknąć, tłumaczy Ana, gdyby praktyka szła za teorią. W teorii było tak, że wszystkie dzieci są równe, wszystkie szkoły publiczne są równe, więc obojętnie, gdzie się dziecko zapisze - wszędzie otrzyma takie same możliwości dobrego startu. Ponieważ jednak rząd nie za bardzo zaufał rodzicom w kwestii ich z kolei zaufania pokładanego w teorii, kazał im zapisywać dzieci jak najbliżej domu. Ci rodzice dostawali pochwałę, jako dobrzy uczniowie systemu. Praktycy lub praktykowie.
Ale okazało się, że rodzicom nie zależy na pochwałach, tylko zapisują dzieci tam, gdzie im się wydaje, że dzieciom będzie dobrze i mądrze. I że są gminy, jak Berchem i Evere, gdzie rodzice za wszelką cenę chcą wyprowadzić dziecko za granicę. Komuny, póki co, potem się zobaczy, w końcu jest szengen bez granic, uzupełnię.
Mniej więcej, Ksenia. W aferze z józko-isefem chodzi raczej o to, że w ten sposób dochodzi do dyskryminacji dzieci, których rodzice albo nie chcą, albo z jakichś tam powodów nie potrafią zawalczyć o dobrą szkołę. Niby wszystkie są równe, ale jednak nie. I tak mamy dwie sprawy: po pierwsze, enklawy lepszych szkół, po drugie - gorszych.
Czyli jest dyskryminacja, tak? No jest. Ale w kontekście isefu mówi się, że nadszedł czas na dyskryminację pozytywną. Czyli wymieszanie biednych z bogatymi, biegle mówiącymi w lokalnych językach z tymi radzącymi sobie gorzej, pochodzenia belgijskiego z tymi np. z Polski, Maroka, Rwandy itp.
Ale czy to się da narzucić, zastanawiam się? Państwo chciało narzucić, ale właśnie nie bardzo wyszło, więc teraz chcą narzucić coś innego, tylko że brak pomysłu, jak to zrobić bez uciekania się do słowa dyskryminacja, czy to pozytywna, czy negatywna. A będzie ciężko. Całe gminy uczą się u siebie lub u sąsiada. Są komuny, gdzie dzieci kwalifikują się do isefu. Wygląda to tak:
Saint Jos 90%; Molenbeek 84 Anderlecht 81 Koekelberg 79 Skarbek 78 Sanżil 75 Bruksela 74 Evere 68 Forest 60 Jette 58 Ganshoren 52 Etterbeek 52 Berchem 50 Iksel 42 Ukle 11 Woluve Saint-Lambert 8 Auderghem 7 Woluve Saint-Pierre 4 Watermal 1,3. Dopiszcie, co trzeba, w sensie procenty i akcenty.
Aha, dopytuję Any, to znaczy, że tam, gdzie dużo isefu, tam gorsze szkoły? Niekoniecznie jest to automatyczne, ale tak jakby wychodzi, potwierdza Ana. A oni o tym wiedzą? Pewnie ci bardziej świadomi tak, mniej - im mniej zależy. To co można robić? Wprowadzić dyskryminację. Pozytywną tym razem. Ale jak to, na zachodzie takim całą gębą? Inaczej się nie da wyrównać szans chyba. Jak masz inny pomysł, zgłoś go do isefu, wzdycha Ana. Obawiam się jednak, że tu nie tylko Józef, ale i wszyscy święci nie pomogą.
No comments:
Post a Comment