Jesień, listopad, zadyma na 11 lub śnieżna - wiadomo, tematów pogodowo-patriotycznych nie zabraknie w lekturach szkolnych i gazetach chyba nigdy. W Polsce przynajmniej. Tak twierdzi Roman, który już zaciera ręce na amatorów białego szaleństwa i zaskoczonych drogowców oraz inną tematykę ważną w okresie przedświątecznym z punktu widzenia zapełnienia sieczką mózgów czytelników.
Tyle przynajmniej będę miała z tej szarugi, że będzie można skupić się na czym innym, bo w prasie - to co zwykle. Nie trzeba będzie ślipieć. A masz rację Ksenia akurat, kątempluje Ana Martin moje wpisy. Niedługo może się okazać, że zostaną nam właśnie świeczki. I ślipienie.
Nie tu chyba, na bogatym zachodzie, lecz jednak w Polsce B; to wersja dla tych oczywiście, co tam trafią na święta, dopytuję z niedowierzaniem? Jak ja. A nie, w Belgii, u nas za rogiem, a nawet w centrum Sanżila i Szumana też. Co, stolica Europy pogrąży się w ciemnościach? Tak bez wojny czy innego powodu? No nie, toż to gorsze niż listopad i zadyma na 11 razem wzięte.
Tak, serio. Belgii grozi blekałt, obwieszcza Ana. Blek jaki? Nie znam tego pana. Blejk był, ale już umarł w dynastii swojej za murem. A może to pani? Też nie znam. Blek ałt, sylabizuje Ana. Pisz: blackout. Czyli, powiedzmy, nagła ciemność wskutek przeładowania sieci energetycznej. Pstryk i nie ma światła. Wszędzie naraz.
Czyli niczego w sumie! Pralki, zmywarki, tiwi, gdzie pora na białe szaleństwo, radia, gdzie audycja wyborcza i wizje polityków, ajpada, ajfona, internetu, fejsa, a nawet - komputera w całości! Szczególnie takiego, co to starawy, jak mój, i co rusz trzeba go ładować, by dla was i do was napisać o tym, jak nie można nic napisać, bo ciemność. Nie za darmo matuś wieścili, że na tym zachodzie to ja jeszcze będę miała za swoje i wracać co tchu do ojczyzny!
Jak będzie blekałt, to nikt nigdzie nie wróci, bo pociągi staną i lotniska, stwierdza Roman. No proszę, coraz lepiej!
Dlatego tak ważne jest, by wyłączać światło, patrzy wymownie na Romana Ana. Tak, moi drodzy, w Belgii trwa kampania off-on. I on-off, bo to działa w dwie strony. Czyli włącz i wyłącz, jak nie potrzebujesz. Nie zostawiaj zapalonego światła, jak cię nie ma w pokoju, nie mówiąc o tym, jak cię nie ma w domu. Nie ładuj sprzętów dłużej, niż potrzeba. Wyciągaj niepodłączone ładowarki z kontaktów. Pierz nocą, zmywaj nocą. Susz pranie na dworze, szczególnie jak wiatr i słońce. Nawet jak wspólnota mieszkaniowa zabrania. Olewaj wspólnotę i głupie pomysły. Bo suszarka do prania najgorsza energetycznie ze wszystkiego w ogóle. 3 kawuha co najmniej. Ka-wu-co? Ha. Z greki. Kilowatogodziny, że dodam dla ciebie Ksenia, gdybyś nie miała gdzie doczytać, i jak, z powodu blekałtu przykładowo.
Sodomiaigomoria, śmieje się Roman; nie to, by akurat on suszył i prał bez wytchnienia, ale za to lubi już oświetlenie. Na ostro i pod nieobecność swoją i innych też. Już on wie, że do niego ta śpiewka. On-off, może Anę da się wyłączyć? Myślę, że tego by chciał czasami.
Ale Ana drąży. To co możemy zrobić, mówię wstrząśnięta. Hmm. Niezłe są już listwy z wyłącznikami; te, które tak lubi wyłączać i włączać on-off Iwonek, dopytuję? tak, te. Pod warunkiem, że się je wyłącza, a nie czeka na zabawę dziecka, surowo grozi palcem. Ana groźna jak blekałt co najmniej, dodaje Roman, tylko bardziej konkretna. Bo blekałt w planie, a Ana w realu.
Ale chyba ma rację, mówię w geście kobiecej solidarności. Jak tu żyć bez prądu? Skąd wziąć świece? I ile? Na osobę, na dzień? Jak to przeliczyć? Tylko nowe kłopoty.
Nie mówiąc o skali globalnej, o której tyle w tiwi, też podłączonej do prądu, o ile się nie mylę. Jak komisja ma rządzić światem z Brukseli i coś narzucać Polsce w takich warunkach? Jak ma zagrażać konwencją i konwenansem polskiej tradycji, za którą ujął się ostatnio ktoś tam, nie dosłyszałam, bo Iwonek ściszył przy okazji wyłączania on-off listwy - taki jeden w każdym razie, co kiedyś był uznanym prawnikiem i rzecznikiem nawet? Przecież nawet nie będziemy o tym wiedzieli i nie przygotujemy się na czas! To ja już poproszę o on-off listwę.
A ja, jak mam słuchać tego pana i mu podobnych, to o blekałt. To Ana.
Cała ona. Pełna przeciwieństw, jak ten 11 listopada. To nie miesiąc dla Polaków. Dobrze, że nie pada i świeci słońce, to naładuję se z balkonu, co się da. I pranie wysuszę.
No comments:
Post a Comment