Co? nie wierzy swoim uszom i moim słowom Roman.
Bar dla kotów. No tak, chyba na tyle znam lokalne dialekty, żeby zrozumieć. Bar - to po polsku. A - nie tłumaczę przymiotników, ale skoro stoi po nim jak wół kot w liczbie mnogiej - chats, czytaj: sza, jak w pojedynczej, mimo że to mnogi zestaw kotów - rozumiem, że to bar dla kotów. Ale co to jest? dopytuje Roman. Boże mój, ci faceci naprawdę. No przecież przykład na neko kafe z akcentem, że pozwolę sobie wypiąć wargi w tzw. kobiecym fochu.
Neko cafe to bar dla kotów po japońsku, włącza się Ana. Serio Roman. I nie myśl, że tam rządzą łiskasy, a przynajmniej nie te, których by się spodziewał kot. Lub sza, jeśli nie rozumie po ludzku. Już słyszałam, że tego rodzaju przybytki istnieją nie tylko w Japonii, gdzie sporo wariactw uchodzi za normę, ale i w Europie. No właśnie, a co, stolica tutejsza sanżilowska gdzie Polacy na szczycie zasiadają w formie królów i prezydentów, gorsza? wtrącam się. No co ty tato, jak mawia Iwonek. Powstanie baru dla kotów było tylko kwestią czasu.
I wreszcie jest. Po sąsiedzku. Na ulicy o śmiesznej nazwie. A żeby było jeszcze śmieszniej - prowadzi go nasza. Nasza z perspektywy kotów? Pani kotka, zapomniana w piosence? Albo kocica, śmieje się Ana? Ojej, co wy. Nasza Polka z krwi i kości. Monika, co się przyda na pewno w wymowie przez obcojęzykowych, czyli lokalsów. Już na wstępie zdobywa punkt, bo pomyślcie, co by było, gdy jednak była Mieczysławą albo jeszcze gorzej, Malgorzatą. Za nazwisko Monika punktu nie zdobywa jednak zdecydowanie, więc nawet nie spisuję.
W każdym razie, gdy Monika ta już se obmyśliła, że chce mieć bar, gdzie na równi z ludźmi są koty, zaczęła zdobywać potrzebne uprawnienia. Higieniczne i takie tam. I tu ups. Głową o mur. Bo nawet sądząc z reakcji Romana, niełatwo zrozumieć, po co taki przybytek. A jeśli tolerancyjny Roman nie rozumie, to co powiedzieć o zwykłym urzędniku afski, Afsca w dialekcie, który nagle ma rozstrzygać, co dobre dla ludzi, a co dla kotów. Czy mogą razem, czy jednak osobno. Jeść, spać i głaskać się nawzajem. Ha, to ci zagwozdka powstała.
Udało się ją jednak rozwiązać, skoro wkrótce debiut na mapie barowej? Udało. Widziałam nawet zdjęcia. Wszystko na zielono. Ciekawe, czy kot doradzał w wystroju? A nawet pięć, bo tyle na razie zamieszka w barze. Ściągnięte na Sanżil ze Skarbka. Wysterylizowane, odpchlone, lubiące pieszczoty. Nowe sztuki na dzielnicy. Emigranci czyli. W futrach. Co nie dziwi, zima za pasem, choć za oknem plus dwadzieścia.
A co tam można będzie robić w tym barze, serio pytam dziewczyny, Roman się nie poddaje. Pogłaskać kota? Dać się pogłaskać? Normalnie. Zjeść, wypić, rzecz jasna bjo, jak to na Sanżilu. A koty? Też pewnie zjedzą i wypiją, choć co do bjo, to nie wiem, same koty są bjo już z natury. Hmm. Z drugiej strony ciekawy temat albo pomysł na biznes, pokarm i woda bjo dla kotów, bo wiadomo, mleko to piją tylko w ostateczności.
Aha, i możn adaptować jednego z 5. Pięciu? Pięciorga? Pięciu, Ksenia, i nie adaptować, lecz ado. co ado? Adoptować, dziewczyno. To mi się akurat podoba. Ale trochę niemarketingowo, co, zastanawia się Ana. Bo jak już ktoś wyniesie z baru tego swojego ulubieńca, to już nie będzie miał po co ruszać na Sanżil...chyba że zostanie kociarą. Lub kociarzem, choć to podobno rzadsze.
Jeszcze jedna kwestia: co z ludźmi i kotami, co sobie pragną odpocząć w barze razem. W duecie przybywają. Czy 5 emigrantów ze Skarbka się na to zgodzi i przyjmie na swoje łono? A afska? Bo przecież taki przybysz może być zagrożeniem, pchłą lub zębem? Masz ci los, jak mawia Iwonek, to chyba na razie nierozwiązana kwestia. A może wejść nie mogą? W końcu afska czuwa nad behape. Prawda, zasępia się Ana. Też nieźle, otwiera się okienko na kolejny biznes! Tylko kiedy czas na to znaleźć, jak już na ludzi nie starcza?
Kotom czy ludziom? Koty i tak chadzają własnymi ścieżkami. Nawet po barze dla kotów. Mają swoje przejścia i legowiska. Żaden fan się tam nie dostanie, bo są poza zasięgiem ludzkim. Zresztą kot tam wie, co taki kot se myśli o tym wszystkim.
No comments:
Post a Comment