Thursday, 20 November 2014

(223) luksliks

Kto by pomyślał, że mój blog przebojem wejdzie do mejnstrimu. Luksuski było co prawdą tytułowym wymysłem Any Martin (jak się zarzeka - z dawnych czasów, a teraz zmienić nie można, gugel cesarz nie pozwala), ale okazało się proroczym snem, bo oto luksuski są na topie wszech czasów! Niespodziewanie dla wszystkich uczestników spektaklu, jak twierdzi obeznany w komisji Roman.
Nie dokładnie co prawda luksuski, tylko bardziej luksliks, zapisywane z jakiegoś innego dialektu nieco innymi literami, ale co tam, wiadomo, że prasa kłamie i w tym temacie nie ma co liczyć na zmiłuj się, więc mogę sobie pozwolić na ten mały i niewinny przekręt. Jak iść na całość, to iść na całość! Zdobędę czytelników tytułami. Luksuski luksliks. I przekonam do swoich racji.
Ty Ksenia to może jeszcze ludzi do swoich racji przekonasz, kiwa głową Ana, ale ci od luksliksa to już raczej nie. Narobiło się w tym naszym byłym Luksemburgu, wydaje się żałować dawnych czasów Roman. Nic nie żałuję! Nie żałujemy! Było co było, a teraz na fali jest Sanżil. Co prawda fakt, nie na takiej fali, jak luksliks, o którym mówią wszyscy, co mają coś do powiedzenia na komisji i w szeroko pojętej Europie, ale tu też nieźle jest, nawet czysty zachód przypomina chwilami, w dzień po wywiezieniu worków ze śmieciami szczególnie.
Ale do rzeczy. O co chodzi w tym sąsiednim luksliksie? A o co może chodzić, jak nie wiadomo, o co chodzi, śmieje się Ana? O pieniądze, zgaduję. Brawo Ksenia. W całym świecie i kosmosie pewnie głównie o to chodzi, a w Luksemburgu to już szczególnie. A więc poszło o to, o czym zresztą wszyscy naokoło wiedzieli, tylko nie było pasującego momentu, by to wyciągnąć: że Luksemburg stworzył wyjątkowo korzystne warunki opodatkowania dla firm, także tych z zagranicy. Wystarczyło mieć siedzibę w tym krajo-kraiku i już. By oddawać czasami tylko 2,3%. 
2,3% też brzmi nieźle jak dla mnie, wtrącam się. Nie wiem co prawda, co to za firmy, ale pewnie nie fryzjerka z Sanżila, to i w grube miliardy to pewnie idzie, a może nawet miliony? Pewnie tak, ale jak pomyślisz, że w reszcie krajów, na przykład w Belgii, trzeba by zapłacić z 20%, to się już opłaca, co? Noooo tak, choć z drugiej strony po co Belgii takie pieniądze? Byś mogła jeździć taniej lalajem chociażby. A to przepraszam, zgadzam się i potępiam luksliks!
A jak to wyszło, chcę jeszcze wiedzieć. Śledztwo dziennikarskie się odbyło. 80 dziennikarzy z wielu krajów wzięło się do roboty, trochę powęszyło i wyszło im, że jednak skala problemu trochę za wielka, by nie robić sensacji i nie wywoływać skandalu. oczywiście przyda im się też do większej osobistej sławy, ale tu akurat odwalili kawał roboty. Znaczy się jaka ta skala? Znaczy się, że dziennikarze odnaleźli 548 przykładów na to, jak działał system. Co oznacza 548 przekrętów. A ilu nie odkryli, macha ręką Ana, której nic nie zadowoli, nawet największa liczba. Dla mnie - dobre i to.
Roman, a jak to działało właściwie? O ile nie działa? Bardzo prosto. Potrzebna była wielka firma, co to niby dba o przejrzystość. Wiele jest ich, jedna już upadła, jakiś Artur. Teraz najwieksza to chyba taka fabryka pecefał. Dobrze słyszę? Nie pecefał, tylko PWC. podobnie, ale nie to samo. Leżą, jak te płytki, ale się podniosą, spokojna głowa, ręka rękę myje...trochę prasa popisze, a potem szast prast pod dywan. W każdym razie szło to tak: jakaś frma np. z Belgii zgłaszała się do - niech będzie - pecefał. Płaciła grubo, ale opłacało się, bo ci mieli już swoje pradawne układy i ludzi w ministerstwie w luksliku. Składali papiery i czekali na coś, co w lesłarze nazwali rulingiem, a co oznacza decyzję. Decyzja prawie zawsze była pozytywna, a podpisana nazwiskiem: Kohl. Jak ten Niemiec z dawien dawna, pytam? Tak, ale to nie rodzina.
A wiecie co po niemiecku oznacza kohl? Kapustę. Tak, ale już kohle -węgiel albo forsę. I wszystko jasne. Mariusz Kohl ukochał sobie to ostatnie. Obecnie dobrze z tego żyje na emeryturze i nic go już nie obchodzi ani nie dosięgnie. Dosięgło za to tego kogoś, co z naszym Polakiem będzie królował na komisji i musi się teraz gęsto tłumaczyć, dlaczego to wszystko w czasach, gdy on był ministrem. 
I co teraz? Nic. Rozpłynęło się. Ale tamten nadal jest w tej komisji, chcę wiedzieć? A jakże. A w luksliku jak to wygląda? Niby się mają wziąć za ten proceder, ale nie sądzę, by to coś dało, kręci głową Ana. Może te 26 firm belgijskich, tzw. rodzin, co je wynaleźli wśród 548, będzie musiało coś zapłacić u nas, ale też pożyjemy-zobaczymy. Na pewno grube miliardy na lalaje przepadły na Sanżilu raz na zawsze, ot co. To się nazywa ostatnio: optymalizacja. Wszystko da się zoptymalizować.
Czyli co, pokrzyczeli, pokrzyczeli i koniec? Ja tak to widzę, a ty Roman? Sam nie wiem. Panu na komisji nic nie grozi, a Luksemburg też się jakoś musi trzymać...hmm...teraz idą święta, nowa tematyka, ale zobaczymy, co da nowy rok. Może ktoś przypomni sobie o luksliku z pieniędzmi bez liku. A i luksuski znów skorzystają.

No comments:

Post a Comment