Wrócili Ana z Roman z tych tam Izraeli na Sanżil, a tak naprawdę to od tych tam, wiecie, mieszkańców, powiedzmy; jak Sanżil też w sobie ż mają, a że w Polsce D tyle piszą o nich ostatnio - to bez słów wiecie, od kogo wrócili.
Zachwyceni, dodam. Iwonek z Grochem rozkochani w delfinach i rekinach i w małych kolegach. Ana rozkochana w soli i błocie, jakimi się tam wysmarowała z Wezembekową na czarnoprotestowo. Roman zachwycony spacerem z Wezembekowym po pustyni, czerwonej i bez protestu; bóg jeden wie taki czy owaki, co się tam stało między nimi, objawienie czy mojżesz niejaki, ale jedno pewne: wszyscy chcą wrócić do Iżraeli.
Do Iżraera mówi się Ksenio, ja już umiem r polskie i francuskie i belgijskie, bo mam pięć i pół, i umiem powiedzieć, że ten kraj koło Afryki i Egiptu za płotem to Iżraer. Jeden.
Tak! Tam są ryby i meduzy w morzu.
I nie można jeść kalamarów. Karamarów Ksenio pan nie chciał zrobić wiesz, bo powiedzial, że nie koszer są, co to jest koszer - zapomniałem, mamusi spytaj; i szekli moich za nie nie chciał, więc wrzuciłem je do basenu. Ale wyłowiłem.
Bo w Iżraeru jest Ksenio bardzo gorąco. Pływałem.
Ja też pływałem w małym basenie jak żyrafa.
Jezusie, znowu ż. Chyba dziś się nie uwolnię od ż.
A jeszcze nawet nie zaczęłam pisać, jak to nas przywitano na Sanżilu, przez telefon jednakże, po powrocie, na luzie, ofie zupełnym, jakby to były normalne słowa, a nie są: i jak was tam ży...przyjęły?
Ana myślała, że padnie.
Ze wstydu.
Dzieci nie zrozumiały.
Ja zrozumiałam, że mówić tak nie można.
Roman zmilczał zły. Żły.
Izraerowi to na złe nie wyszło. Słowa na ż znów w prasie.
Witamy po feriach. A na nowe ferie - znów do delfinów i rekinów!
Iżraer jest fajny.
No comments:
Post a Comment