Sunday, 15 April 2018

(pan) prezydent

W czwartek okazało się, że i owszem, i zdążymy z Aną na komisje, nawet w ferie z dzieciarnią, co jest nie byle czym; wiecie o tym wy wszystkie i wszyscy, co to próbowaliście się ostatnio nie zaorać. Ale już jest szkoła, ferie dla rodziców nastały więc, juhuu!
Dałyśmy radę, z Sanżila to w dół, biegiem i rowerem, nawet jeśli na parlamenta protokołowo i przepisowo czeba przyjść wcześnie odpowiednio, by cię tam obejrzeli z każdej strony, przepuścili przez taśmy, zlustrowali wzrokiem i nie tylko, obśmiali pod nosem  kolorowe rajty i dali tradycyjne bizu-bizu. 
Zdążyłyśmy - bo mężczyźni dla kobiet, to działa doprawdy. Roman działa doprawdy. Ile sił w nogach i motorze. Dla kobiet.
A my we dwie gnałyśmy tak z Sanżila, i owszem, na innego mężczyznę; i wiem, że dziwnie to brzmi, ale tak było jak bumcykcyk. Zjechał nam tu z Polski rodzynek taki jeden, rodzynka bynajmniej, co to dla niego wyjątek zrobić można w sumie i pójść posłuchać go i pogadać z nim, bo dość równościowy, oceniła Ana, a ja wraz z nią.
Było gorąco. Bo duszno i tłocznie, oraz emocje i tematy, że ho-ho. 
I choć przez godzinę roiło się aż do panów prezydentów, pani poseł, zamiast posłanek zresztą, i innych form, co to podobno niezmiernie są potrzebne na komisjach, choć niezmiernie sztywne zarazem - okazało się, że koniec końców, jak to lud mawia ostatnio często niebywale - było równościowo. I ciekawie. 
I społecznie, prospołecznie pardą. Dla ludu. Niby. Bo kto tam nalazł? Szumanki i szumanie. Zdaniem Any - nieprawda zdecydowanie, że to bynajmniej jakieś elyty. Przeciętni ludzie, a tu takie salonowe formy psioczyła Ana, 
Ludziska jak my, z Sanżila na ten przykład. Nawet  wręcz od nas normalniejsi, bo z telefonami za pan brat, że heja! W pełnej gotowości i na onlajnie funkcjonowali. Wrzucali, co nagrali właśnie, aż furczało.
I wielka była ona, ta chęć cyknięcia se foty z prezydentem. Panem prezydentem, ups.
Nawet niezdjęciową Anę na zdjęcia namówili, ale na selfika to już nie. Widać Any jeszcze w okolicznościach szumańskich nie znają, jak na Sanżilu. Gdzie też elyty. Urzędnicze i wszelkie. A na pewno - urzędujące i zarządzające. Dzieciarnią, feriami i takimi tam, jak boks przykładowo.
Na pytania czasu nie było przez te formy, bo za dużo miejsca zajęły. A widać, że (pańska) prezydentowa chęć była, tylko czasu njet. Bo protokół, forma i kolacja.
Lud zrozumiał - przeszedł do zdjęć i wrzucania ich bez obróbki.
I nawet straty odnotowane przez Anę, w postaci jednej rękawiczki - starej - i jednego biletu - ze starym zdjęciem - okazały się niedotkliwe, gdyż po licznych poszukiwaniach i nerwach wszystko się odnalazło, czyly pełen sukces. Pański. Prezydentowy.

No comments:

Post a Comment