Mnie i Anę Martin zagaduje, bo kogo, heloł! - jak se na Wezembeku siódmą godzinę z rzędu siedzimy, bo czemu nie, ferie postne i pospostne można spędzać i w innej komunogminie, dlaczego by nie, a co to, Belgia z tamtej strony Brukseni gorsza może? Bo inny język? Heloł! Gdzie tolerancja i miłość, o której tyle w kościołach żeśmy się nasłuchali w polszczyżnie?
Ty może nasłuchałaś, poprawia mnie Ana Martin. Ty może Ksenio, jakżeś się dała namówić złym mocom i poleciała do matczyzny. Ja w tamte strony nie chcę. Wolę Wezembek. Wezmębek. Wezmę Bek zamiast Polski! Takiej.
My też bierzemy Bek, zgodnie kiwają głowami Wezembekowi, co to im znienacka żłobek zamknęli i tak to żeśmy ich po krześcijańsku, choć już po poście, i po sąsiedzku, choć to daleko - wyratowały. Choć nie czeba było, bo potem wyszło rodzinnie - nieporozumieniowo czyly - i w końcu wszyscy żeśmy w tej kuchni siedzieli nad popostną, a najmłodszy Wezembekowy, co to z tego tłumu sanżilowsko-wezembekowego był bardzo zadowolony - z nami zajadał uśmiechnięty popostną, o której tyle już to było.
Jakie zdjęcia Adminki, zdumiewa się Ana. Wysyłała coś kongresowo?
Wysyłała, bo urodziła. Kongresowo i ogólnie światowo, bo fejsbukowo.
To jak wysyłała, dziwi się Ana, która naprawdę jest starej daty i nie wie, że zdjęcia to się wysyła teraz natychmiast. Same się wysyłają właściwie.
No z sali.
Z sali jakiej, bo nie rozumiem doprawdy.
Z sali, gdzie rodziła.
Szpitalnej? To można mieć telefon na sali? Ja tam o tym nie myślałam akurat, jak się Iwonek z Grochem, każdy w swym czasie pchali, a wręcz - wypychali raczej.
Ana, gdzie ty żyjesz, w którym roku doprawdy. Tak to było kiedyś. Dawno temu. Teraz wszyscy mają aparaty ze sobą, a niektórzy w sobie zapewne.
Ale jak cyknęła te fotki. Wiem, że Adminka zdolna internetowo straszliwie, ale że aż tak?
No przecież nie ona je robiła te foty. Ktoś z nią. Partnero-mąż zapewne. Bo nie dziecko przecież, heloł!
Czyly to nie selfiki?
Nie.
Aha! Aha! To rozumiem, kiwa głową Ana Martin. Już rozumiem. Choć nie, jednak nie rozumiem. Stara jestem.
Jaka tam stara, zaprzecza energicznie Wezembekowa znad zupy skończonej; mówiąc prawdę na boku, sama na moje oko by mogła być młodsza, nie zupa, heloł, czydzieści parę to już ma jak nic, nie ukrywajmy.
Ale fajnie tu u was na wsi. Dzieciaki samograj. Czeba was jutro znów poratować? Bo możemy! Nie ma to jak ferie na Wezembeku!
Nawet bez postnej, co to wyszła.
Ana, gdzie ty żyjesz, w którym roku doprawdy. Tak to było kiedyś. Dawno temu. Teraz wszyscy mają aparaty ze sobą, a niektórzy w sobie zapewne.
Ale jak cyknęła te fotki. Wiem, że Adminka zdolna internetowo straszliwie, ale że aż tak?
No przecież nie ona je robiła te foty. Ktoś z nią. Partnero-mąż zapewne. Bo nie dziecko przecież, heloł!
Czyly to nie selfiki?
Nie.
Aha! Aha! To rozumiem, kiwa głową Ana Martin. Już rozumiem. Choć nie, jednak nie rozumiem. Stara jestem.
Jaka tam stara, zaprzecza energicznie Wezembekowa znad zupy skończonej; mówiąc prawdę na boku, sama na moje oko by mogła być młodsza, nie zupa, heloł, czydzieści parę to już ma jak nic, nie ukrywajmy.
Ale fajnie tu u was na wsi. Dzieciaki samograj. Czeba was jutro znów poratować? Bo możemy! Nie ma to jak ferie na Wezembeku!
Nawet bez postnej, co to wyszła.
No comments:
Post a Comment